Otchłań

Wszechogarniający mrok poprzecinany wieloma wymiarami, wiele mrocznych ścieżek prowadzących w nieznane miejsca.
Wszysko jest, a zarazem nie ma, umysł szuka oparcia w znanych sobie rzeczach i przywołuje je z pamięci.

W tej nieokreslonej przestrzeni wiszą trzy statki bramy, z załogami na pokładzie.
Z każdego statku można wypuścić się na rekonensans, przechodzę jedną bramę…

Podążam w mroku, unoszony nieznanym nurtem, dostrzegam przegłysk nikłego światła, widzę grupę ludzi i zamieszanie, nie wiem czy czegoś się boją, czy się kłócą, czy walczą ze sobą.

Przyglądając się tej sytuacji w pewnym momencie z ich kierunku dociera do mnie potężny podmuch, nie mam pojęcia co to mogło być. Kto lub co był przyczyną? Nie dane było mi się tego dowiedzieć, siła uderzenia obudziła mnie obracając na łóżku.

Bitwa pod Uluru

Śniłem o bitwie, wokół ogromnej góry, była podobna do świętej góry Aborygenów, ale była wyższa i miała trochę łagodniejsze zbocza i porośnięte gdzieniegdzie drzewami.

Walczyły rożne istoty, od ludzi po potężne gady, niczym dinozaury, które ukrywały się na stokach. Niektórych istot nie jestem w stanie opisać, była ich cała chmara, wszędzie walka, obrona przyczółków, okrzyki miedzy walczącymi. W pewnym momencie jakaś bliska mi istota której budowa przypominała rozgwiazdę, koloru krwi, została otoczona, ruszyłem jej z odsieczą przez nieprzebrane tłumy walczących.

Wyglądało na to że byłem jednym z dowodzących, rozmawiałem z innymi jak przeprowadzić pewne elementy bitwy. Nie wiem jak skończyła się bitwa, ale druga wizja pokazywała, że raczej wygraliśmy.

Widziałem przed sobą talerz, a na nim rachityczny “krzaczek” pod którym ukrywała się, jakaś ważna osobistość, królowa, przywódczyni? Nie wiem, wiem że była już bezradna i była w mojej mocy. Wyglądała jak bezbronny świerszcz “podany na talerzu”.

A dodam, że jeszcze z 2 godziny przed snem odczuwałem przypływ energii, i zmiany odczuwania, także już samo to dało mi do myślenia.
Jak widać zaowocowało to taką “wizją” jak wyżej.

Rytuał

Widziałem posiłek trzech osób, trzy walcowate naczynia, w każdym galaretka z niebieskim paskiem.
Chyba zebrało mi się na żarty bo pomyślałem, że to “ektoplazma”.

Po chwili pośrodku pomieszczenia na stole wykwita przed nami ogromny puchar w kształcie kwiatu, z którego wychodzą 3 przezroczyste, białoniebieskie smugi, tak jakby to była istota ,lub 3 niezależne.

Stoję z grupą ludzi kilkanaście metrów od tego zjawiska, obok dużego “zegara”.
Środkowa, największa “smuga” zmierza w naszym kierunku, wszyscy są przygotowani na walkę.
Na pełnej prędkości omija mnie i wnika w zegar, a dokładnie w urządzenie z czerwoną kontrolką, ja nie widzę tego faktu, ale widzi to kobieta stojąca obok mnie.
Pokazuje mi wszystko, zamierzam dobrać się do tego przedmiotu, ona mi to odradza, ponieważ według niej jest to bardzo niebezpieczne, a dodatkowo “zegar” stawia znaczny opór.

Pomimo wszystko wydobywam to urządzenie, z pasażerem na gapę.

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój