Jak to miło i przyjemnie być pół dnia on-line;)

Pomimo przemęczenia śnienie czasami pokazuje mi różne historie, ostatnio docierając do domu po kilkunastogodzinnym dniu pracy, było coś takiego…

Idę z grupą znajomych, w stronę budowli przypominającą wiadukt, dochodzimy do niewielkiego wzniesienia, gdy nagle dociera do mnie, że zdarzył się jakiś „wypadek” w okolicy.
Odchodzę na bok, przedzierając się przez różne chaszcze, wychodzę na otwartą przestrzeń.
Pozwalam sobie odczuć wiatr, wykorzystać go, by wznieść się na kilkadziesiąt metrów, po chwili namierzając „cel”. W tej samej chwili jestem na miejscu, mała zabudowa, kręte uliczki.

Widzę uciekających ludzi, okazuje się że przyczyną tego całego zamieszania jest szalony kapłan. Nagle za zakrętu wypada na mnie młody chłopak, a tuż za nim przyczyna zamieszania. Mężczyzna w pełnym biegu przenika chłopaka jak gdyby był mgłą, tak jakby drapieżnik miał już pochłonąć ofiarę. Wszystko rozgrywa się w ułamku sekund, stoję na drodze uciekającego, kapłan z rozpędu przepływa prze niego, zatrzymując się na mnie.

Zetknięcie to powoduje specyficzną płynność przestrzeni, kapłan przestaje być zagrożeniem , znika. Młody chłopak za to zachowuje się tak jakby na nowo się narodził, sam sobie się dziwi i cieszy się zmianą jaka się w nim dokonała. Nie wiem do końca co było przyczyną tej odmiany. Może wreszcie nie musi już uciekać…;)

28 luty 2007

Sok bananowy…

Kiedyś uratowałem pewne młode dziewczę, wpadło w zasadzkę, jedna przeciw wielu
Dziś poznałem jej matkę, głowę Rodzin spod znaku Róży
Nie będę cytował tu rozmowy, bo była długa ale dotyczyła taktyki finansowej, więc nie będę nikogo zanudzał, choć przewinęły się i inne wątki
To już nie pierwszy raz jak niektóre wydarzenia, zastanawiają mnie
Jedna akcja, jedno ocalałe życie i wszystko jak gdyby nigdy nic…
Co to za akcja, której konsekwencje ciągną sie przez ponad 1,5 roku?
Miło było popijać na deszczu soczek bananowy;)

22 luty 2007

„Brzytkie Kaczątko”

Śpię sobie albo raczej drzemię umęczony jakąś bakteryjką, gdy nad ranem słyszę”Ja chcę do domu, zaprowadź mnie do domu”. Ignoruję i staram się spać dalej, jednak znów słyszę płaczliwy głosik „Ja chcę do domu”.
Wybudzam się, co jest grane?
– Zabrałeś mnie w nocy ze sobą, a teraz ja chcę do domuuuuuuuuuu
– Jak mogłem Cie zabrać ? ( znając siebie, nie zrobił bym tego wbrew jego woli, a widzę że malec zaraz wszystko zrzuci na mnie).
– Zaprowadź mnie do Mamy, ja chcę do domuuuuuuuuuu.
– A Twoja Mama pozwoliła na to abym Cie zabrał?
– Pozwoliła bo jesteś Zaufany, a ja jestem mały i nie mam nic do gadania.
– Więc jak to było zabrałem Cie czy nie?
– Wiesz, mówi malec, ja też troszeczkę chciałem iść z Tobą, oglądałem sobie wszystko w nocy, ale wiesz nie obraź się wolę swój świat.
Choć ileż można oglądać tylko wodę i wodę, trawę i trawę. Macie dziwnie rozwiązane, że woda raz leci i nie leci, moim zdaniem powinna lecieć cały czas.
Mały Łabędź wykazał się dojrzałością stwierdzając w filozoficznym stylu w pewnym momencie naszej rozmowy ” Nie wszystko co duże, jest dorosłe”. Porozmawialiśmy nawet o śnieniu.
– Ja chcę do Mamy , zaprowadź mnie do Mamy.
Nie miałem wyjścia ubrałem się i zaprowadziłem malca do jego Mamy.

Jaki z tego morał?
Jeżeli kiedykolwiek wyciągniecie kogoś z „jego świata”, czy to przyjemności, czy bezpieczeństwa i spokoju , strachu lub lęku.
Niech podpisze wcześniej oświadczenie” Po wyjściu ze „świata”, reklamacji nie uwzględnia się”;)

18 luty 2007

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój