Cisza i spokój to deficytowe „rzeczy” w moim życiu, jeśli nawet jest to odpoczynek, to i tak nie jest odpoczynkiem.
To jak długa ponura jesień życia, tylko to nie ja utrzymuję tę porę roku.
Ktoś z kim ostatnio rozmawiałem, stwierdził sardonicznie „Wiesz dziwię się, że w ogóle jeszcze żyjesz.”
Padły jeszcze inne słowa w tym klimacie, a zarazem pojawiły się i pewne wyjaśnienia.
Jednym z wniosków jakie wyciągnąłem, to decyzja o wejście na powrót w Ciszę.
Wiele miesięcy różnych wydarzeń i działań, „pewnych frakcji”;) miały i mają na celu zniszczenie wszystkiego co kocham i utraty wiary w to co kocham, to co mi najdroższe.
Kierują się dziwną filozofią „odzyskania mnie”, zniszczyć wszystko wokół niego.
Wszystko to powodowało i powoduje, uwikłanie się materialne, aby ukryć to co ważniejsze.
I stąd decyzja jak w tytule…
Włożyłem kij w mrowisko i pół Wszechświata żąda mojej głowy.
„cisza nadchodzi – za ciszą ogień”