Niedokończona powieść Prozepiny…

„otóż to” – rzekła Ryba, po czym czmychnęła do lasu…

Za 7 głębokimi snami, za 7 górami niewidzialnych skarbów, za 7 myślami płynącymi niespiesznie, żyła sobie Ryba, latająca Ryba trzeba dodać.

Ryba była niebem, takim jesiennym, a właściwe to zimowym, letnim i wiosennym też. Wielką przestrzenią różnych pastelowych barw, a tak naprawdę czystym, rześkim powietrzem, które swobodnie niczym wędrowiec przemierzało różne krainy. Przenikało otaczający je świat spokojnie i po cichutku, prawie tak, jak inne dziwne stworzenie – czas.

Ogólnie była tak zmienna w swych barwach, a tak stała w swojej przejrzystości, że w zasadzie całkiem możliwe, że była zaczarowanym kryształem. A jak wiadomo kryształ to takie świecidełko, zrobione z kropli wody przez mgliste czarodziejki lasu, z wyśpiewanym przez nie blaskiem, wygładzone ich dobrymi myślami o wolności dusz. Właśnie taki miał być dla słońca i jego promieni ów kryształ.

Ryba była też drzewem, tak właśnie – zwykłym drzewem, twardo stojącym w ziemi, jej korzenie sięgały tak głęboko, że mogły do woli oglądać miejsce, w którym mieszkały najokropniejsze stwory i poczwary. Na szczęście korzenie tej dziwnej Ryby były silne i żywe i stwory wolały nie podchodzić do nich, siedziały wiec niepocieszone, kipiące nienawiścią do życia, w swoich ciemnych norach pełnych słodkich niby-skarbów.

Ryba podobno nie była Gruba, ale czasem Piła, na Bezrybiu traciła orientacje, ale zawsze była sobą. Chodzą słuchy, iż nadal pływa pośród dusz, i zagląda w różne zakamarki myśli, psoci niczym chochlik i zadowolona odlatuje z pizzą ( niejedną), cholera wie dokąd….

9 myśli w temacie “Niedokończona powieść Prozepiny…”

  1. czyli analogicznie mozna by rzec zamiast ” mi to ryba”
    –> ” mi to Masai” ??

  2. Najgorsze, jak czasami na bezrybiu i rak ryba – tylko nie ta Ryba – a później się człowiek męczy, że nie do Ryby gadał, tylko głupio jakoś do raków…;)

  3. racja..bajke tworzy sie wspaniale.
    Bo wspaniałe jest jak Rybia zwykłość tworzy jej niezwykłość.
    Dopiero prostota odkrywa prawdziwe bogactwo…

  4. Pani z loczkami dziękować za pozdro i pozdrawiać wzajemnie. Dalszych czesci bajki o Rybie nie zamierzać pisac bo leń opanować loczki.
    Pozatym loczki sie cieszą z tego, że Ryba sobie być jaka jest i nie widziec sensu wywalekac tego za każdą myślą…

  5. A jednak jest!! Masai – gratuluję zdolności namawiająco-wpływających – aż się w końcu pani z loczkami odezwała…:P
    Panią z loczkami pozdrawiam, a co do Ryby – to pamiętam, że Piła 😛

  6. Ryba parała się czasem bardzo dziwnym zajęciem, a mianowicie otwieraniem konserw, mimo ze sama konserwą nie była, wiedziała jak do zapuszkowanych myśli podchodzić. Radziła sobie dzielnie z konserwami wszelkiego typu, uparcie drążąc zaspawany metal rodzimej produkcji. Były tam konserwy z centrum, konserwy nadmorskie, konserwy wyjątkowo popsute i konserwy z natury puste.

    Oprócz psucia i dewastowania blaszanych pokoi tak bliskich niektórym, Ryba też zajmowała się konserwacją…Myśli oczywiście. Wydłubywała z zakamarków przeróżne ich fragmenty, w przeróżnym stanie. A Myśli jak to myśli, rozsypane i pogubione latami ukryły się w przeróżnych dziwnych miejscach. Niektóre pod dywanem, inne znowu spadły przez szpary w podłodze do samej piwnicy…Ryba cierpliwie je odnajdywała i składała uporządkowane do pudełek, nie blaszanych tym razem i nie zamkniętych.

    A wszystko to, bo Ryba lubi układać puzzle i lubi zarażać tą pasją innych. Każdemu pomaga wybrać jego własne puzzle i układać cierpliwie. Natomiast nie lubi takiej profanacji jak przetrzymywanie puzzli w konserwach, jakiej firmy by nie były (konserwy rzecz jasna).

Możliwość komentowania jest wyłączona.

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój