Odwiedziny…

Niedawno znajoma “była wiedźma” opowiadała mi, jak to się zdarzyło, że odwiedziłem ją z grupką swoich podopiecznych, mówiąc krótko kolorowa to gromadka. Tłum ludzi, a ona bidulka nie mogła się dopchać, aby porozmawiać ze mną;) Dodatkowo zachowywałem się jakbym jej nie zauważał, co ją dodatkowo rozsierdziło, a już szczytem wszystkiego było, że jeszcze chciałem uzyskać od niej jakąś informacje udając, że w ogóle mnie to nie interesuje. Pomimo wszystko dzielnie przeżyła ten najazd.
Nasunęła mi się myśl jak mało się znam, przypominając sobie odmienną sytuację, sprzed ponad roku, którą opisywałem już wcześniej.

Pewien “pokój” był pułapką, znalazła się w nim młoda dziewczyna, córka Nocy.
Na tamten czas nikt nie wiedział kto i w jakim celu wysłał grupę napastników, mała nie miała żadnych szans.
Jakimś cudem znalazłem się w odpowiednim czasie i miejscu, żaden nie przeżył.
Po tym całym wydarzeniu spotkałem się z jej matką, Matką wszystkich Róż, przyjmując jej podziękowania.
Pamiętam jej uśmiech, gdy pytała się, „co to się stało, że Masai nas ratuje”.
Przemilczałem odpowiedź uśmiechając sie podobnie do niej.

2 myśli w temacie “Odwiedziny…”

  1. Nie tyle skomentuję, co skoryguję jeden fragment: ostatecznym gwoździem do trumny był fakt, że Cię nie zapraszałam, sam się wprosiłeś i później uciekałeś – to chyba wystarczający powód, żeby się zdenerwować, hm? 😀

Możliwość komentowania jest wyłączona.

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój