Nadzieja dla spalonego Świata

Znałem tą dziewczynę, a zarazem nie znałem, czarne proste włosy okalające głowę, okrągła twarz, jasna skóra i duże zielone oczy.
Jej dom został spalony, to co zdążyła zabrać ze sobą stało wokół niej.
Znajdowaliśmy się w budynku sporych rozmiarów, wszędzie było pełno ludzi, tłok i rozgardiasz.
Klimat w tym świecie był wilgotny i wszędzie było wszędobylskie słońce.

Wszyscy uciekali przed żywiołem i ten dom stał się ich schronieniem.
Po pokazaniu mi kilku pomieszczeń, poszliśmy na samą górę gdzie znajdował się taras.
Było tam pełno ludzi, rozmawiali ze sobą i odpoczywali w słońcu, przysiedliśmy się do nich, moja wizyta wzbudziła zainteresowaniem, którego na ten moment nie rozumiałem.
Ludzie wodzili za mną wzrokiem, żartowali, ale to wszystko w sympatyczny sposób tak jakby chcieli sprawdzić czy faktycznie jestem z nimi, a nie jestem złudzeniem, niektórzy podchodzili i witali się ze mną.

Powoli dociera do mnie że stało się coś tutaj strasznego, ten żywioł ma swoją przyczynę, wszyscy uciekali przed wojną.
Podczas rozmów zsunęły mi się okulary i potoczyły po ukośnej podłodze, moja Przyjaciółka podniosła je, w tym momencie dostrzegłem że okulary składają się z trzech warstw, jedna warstwa to jeden wyprofilowany kawałek szkła który ochraniał szkła właściwe, a dodatkowo posiadały jeszcze filtr który chronił przed tutejszym ostrym słońcem.
Trochę się poluzowały tym upadkiem, więc zająłem się ich skręcaniem.

Przenieśliśmy się z tarasu w inne miejsce, widzę dwie postacie jedna góruje nad drugą.
Odczuwam że to ja jestem tą wyższą postacią, trudno opisać jak wyglądam, widzę tylko kształt głowy i kolor skóry błękitno stalowy.
Nagle z mojej głowy wysuwa się organiczny wysięgnik, który przypomina teleskopowy peryskop. Okazuje się że jest to broń, pada jeden strzał, nie wiem czy w coś trafia, czy jest tylko demonstracją siły.

Zastanawiam się czy to byłem ja czy ożywiłem awatara strażnika tego Świata.
Jakkolwiek by nie było moja Towarzyszka była zachwycona, rozpierała ją radość.
Po strzale broń wróciła do stanu wyjściowego i jedyny po niej ślad jaki pozostał to kościany grzebień w kształcie trójramiennej gwiazdy na mojej/awatara głowie.
Kształt też przypominał uproszczoną runę algiz.

Po tym wszystkim szliśmy ulicami opuszczonego miasta, gdzieniegdzie mijaliśmy ludzi, ale z reguły wiało pustką. Widać też było że tam gdzie ludzie opuścili swoje domy, musiało się to stać całkiem nie tak dawno.
Dotarliśmy do długich schodów, pomiędzy opuszczonymi budynkami, spotkaliśmy tam przyjaciółkę mojej Towarzyszki, która wciąż nie mogła się uspokoić, przez cała drogę podskakiwała radośnie.

Powiedziała do swojej przyjaciółki z wielką emfaza „…wiesz co on zrobił”, mówiła to z taką radością i nadzieją w głosie, że aż serce się radowało.
W myślach zastanawiałem się, że może lepiej jak to wszystko zostało by w tajemnicy i czy ta napotkana dziewczyna jej dochowa.
Po rozmowie szliśmy dalej opuszczonymi ulicami nieznanego mi miasta…

Prawdziwe bogactwo

Pewnego razu pewien bardzo bogaty ojciec zabrał swojego syna na wycieczkę na wieś, aby pokazać mu, co to znaczy “bieda”. Spędzili kilka dni w gospodarstwie, które można było uznać za wyjątkowo biedne. Po powrocie ojciec zapytał syna:
– Jak ci się podobała wycieczka?
– Było świetnie tato.
– Zobaczyłeś jak żyją biedacy?
– O tak!
– Czego więc się nauczyłeś?
– Tato, my mamy jednego psa, oni cztery. My mamy basen, który zajmuje pół ogródka, oni strumień, który nie ma końca. My mamy w ogrodzie importowane latarnie, oni mają gwiazdy. My mamy mały kawałek ziemi, oni pola, których końca nie można dojrzeć. My mamy służbę, oni służą innym. My musimy kupować jedzenie, oni uprawiają swoje własne. My mamy ogrodzenie wokół posiadłości, aby się chronić, oni mają od tego przyjaciół…
Ojciec zaniemówił.
– Dziękuję ci tato, że pokazałeś mi jak jesteśmy biedni – powiedział syn.
Czyż perspektywa nie jest piękną rzeczą? Sprawia, że zaczynamy się zastanawiać, co by było, gdybyśmy zaczęli być wdzięczni za to co mamy, zamiast martwić się o to, czego nie mamy…”

znalezione w sieci

Wolność Przestrzeni…

Każdy krok przepełniony bliskością
Każdy oddech tańcem pośród Przestrzeni
Przemierzamy gwiezdne szlaki ścigając się ze światłem, w radosnym wirowaniu
Odkrywamy każdym dotykiem Serca
Objęciem spojrzenia
Radością dotyku
Przekorą słowa
Połączeni imionami
Bliźniacze Gwiazdy swym blaskiem wyrażają podziw dla całego stworzenia

2005-09-16 20:45:02

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój