idea | Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój

Spotkania, warsztaty

Pamiętnik znaleziony w śnie

Posts Tagged ‘idea’


Jechałem odpocząć ze swoją siostrą i osobą towarzyszącą, nie wiem kto to mógł być.
Słowo “jechałem” nie wiem czy tu można zastosować, byliśmy jakby na stacji, przygotowani do podróży.
Tylko małe ale stacja była w koronach i nad koronami drzew, technologia tego świata była idealnie połączona z otaczającą przyrodą i przyroda była dopasowana do technologii. Korony drzew miały pastelowe kolory, były jakby zmodyfikowane, nie były chaotyczne ale każda miał idealny kwadratowy lub prostokątny kształt.

Liście i gałęzie idealnie współgrały jak przechodziliśmy z góry w dół korony. Transportery, windy, kapsuły podróżnicze wszystko było dopasowane idealnie dograne, kapsuły miały eliptyczny pionowy kształt. Wilgotność powietrza przywodziła na myśl tropikalny kraj, szkoda że nie pamiętam pobytu, pamiętam tylko wyjazd i powrót.
Wracając dziwiłem się że to już tak szybko, tak jakbym zatracił poczucie czasu ile spędziliśmy na wycieczce. Ponownie zachwycałem się przyrodą i technologią, jak wszystko było dopasowane i współgrało. Każde z nas wsiadł odo oddzielnej kapsuły, które zaczęły się przemieszczać, przywodziło to na myśl kolejkę górską.

Dotarliśmy do czegoś co przypominało port lotniczy, usłyszałem specyficzny dźwięk, wskazujący na jakieś problemy, moja kapsuła została odłączona od reszty i zaczęła poruszać się innym transporterem. Zacząłem wietrzyć kłopoty, po kilku zakrętach wylądowałem w cześć która wyglądała na jakiś bar, kapsuła podjechała do 2 kobiet które obsługiwały to stanowisko. Dziwiły się one że mnie jako pasażera nie powinno tutaj być i czy coś się stało. Tak jak bym wiedział że te problemy dotyczą mojej osoby więc grałem że się zgubiłem że tylko coś kupię i pójdę-pojadę sobie dalej.
Wszystko przemawiało za tym że byłem przygotowany na taką ewentualność kłopotów, miałem na reku zegarek lub bransoletkę, przyczepiona była tam, folia.

Wyciągnąłem ją i powolnym i swobodnym krokiem podszedłem do śmietnika aby ją wyrzucić, podchodząc dostrzegam mężczyznę który z kimś rozmawia przez telefon, patrzy się na mnie i czuję że atmosfera się zagęszcza że zaraz się coś wydarzy. Do końca trzymam fason wyrzucając folię do śmietnika.

Czuję że każda sekunda jest droga ale staram się nie wzbudzać podejrzeń i nie okazywać że spodziewam się zasadzki.
Kieruję się w kierunku wyjścia gdzie jest pełno ludzi, czuję się coraz słabszy i wiem że jest coraz bardziej źle ze mną.
Nagle dopada do mnie potężnie zbudowany Przyjaciel, wszystko się zaczyna, krzyczę do niego ciągnij mnie, wiedząc że moja słabość i szybkość jest godna wyścigowego leniwca.
Otwiera sporych rozmiarów drzwi,mocno mnie trzymając, wiem że zdany jestem na niego, później okazuje się dlaczego jestem taki słaby.

Dookoła pełno ludzi, przeciwnicy depczą nam po piętach, część naszych robi zamieszanie, stają na drodze pościgu utrudniając i opóźniając na różne sposoby.
Na szczęście ucieczka się udaje, jak widać wszystko musiało być zaplanowane, gdybym był sam nie miałbym żadnych szans.

Okazało się że wrogowie w jakiś sposób prawdopodobnie gdy byłem na wycieczce zarazili mnie jakimś wirusem, który mnie tak osłabił. Tu dokładnie nie pamiętam ale być może chodziło o zaszkodzenie Nam i poróżnienie nas lub o przejęcie mnie lub innego rodzaju przemianę.
Idąc już na spokojnie i powoli przez miasto, rozmawialiśmy a w oddali widzieliśmy jakieś potyczki gangsterskie, niebezpieczeństwo zostało daleko za nami.
Odebrałem te wydarzenia, że już nie pierwszy raz jestem w takiej sytuacji. / 29.10.210

More
Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , ,   |  Posted under Opowieści z Niejednego Snu, Śnienie  |  Comments  Możliwość komentowania Inny świat, czas i przestrzeń. została wyłączona
Last Updated on wtorek, 9 listopada 2010 02:08

Medytacja ta jest wprowadzeniem do Medytacji odcinania więzów. Otrzymałam ją przed wielu laty od znajomych, nie wiem więc kto jest jej autorem. Jeżeli zidentyfikujesz autora, zostaw mi wiadomość w komentarzach – usunę ją z bloga lub poproszę o pozwolenie jej publikowania.

More
Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,   |  Posted under Medytacja  |  Comments  Możliwość komentowania Medytacja ósemki – coś w rodzaju wstępu do odcinania więzów została wyłączona
Last Updated on sobota, 25 września 2010 07:52
by ułatwić nasz kontakt z Wyższym Ja
Medytację tę otrzymałam przed wielu laty od znajomych, nie wiem kto jest jej autorem. Jeżeli zidentyfikujesz autora, zostaw mi wiadomość w komentarzach – usunę ją z bloga lub poproszę o pozwolenie jej publikowania.
Usiądź wygodnie, rozluźnij się, dłonie otwarte do góry, złożone na udach, oczy zamknięte lub otwarte. Chwyć wstążkę jakiegokolwiek koloru i trzymaj ją w dłoni – jako połączenie z wyższym Ja. Nawiąż z nim kontakt za pośrednictwem tej wstążki i poproś je, aby obdarzyło cię przewodnictwem podczas tej sesji medytacyjnej.
More
Last Updated on czwartek, 9 listopada 2017 08:17

Kto z nas nie marzy o szczęściu, miłości, spokoju? Chyba nie ma takiej osoby. Tymczasem życie weryfikuje te marzenia. Nasza wielka miłość okazuje się często wielkim rozczarowaniem, wymarzona praca, udręką, życie towarzyskie nie spełnia naszych oczekiwań, a wymarzone wakacje były deszczowe. Co jest przyczyną naszych niepowodzeń? Naszych rozczarowań?

W Króliczej Norce niejednokrotnie pisaliśmy o konieczności zmian tkwiących w nas matryc. Pracy wewnątrz siebie, w umyśle i tym, co on kreuje i tworzy. A tworzy taką, a nie inną rzeczywistość. Jednak nie wystarczy tylko zmienić matrycę w sobie, wypracować nowe wzorce i zacząć tworzyć siebie od nowa. To ważne, lecz bez wyboru drogi możemy pewnego dnia znowu obudzić się z przeświadczeniem, że w naszym życiu coś jest nie tak.

Królicza Norka pokazuje nam, Kim w Istocie Jesteśmy i czego pragnie nasza dusza. Ale trzeba jeszcze dokonać wyboru drogi. Jednej z dwóch, bo żadnej innej możliwości nie ma. Nasza wolna wola sprowadza się tu tylko do wyboru miedzy doświadczeniem lęku, a miłości.

W książce „Rozmowach z Bogiem” D. Walscha ukazano właśnie wybory tych dróg. Poniżej pozwoliłam sobie przytoczyć fragment książki:

Wszystkie ludzkie postępki w gruncie rzeczy wynikają ze strachu lub z miłości. Tak naprawdę istnieją tylko te dwa uczucia – dwa słowa w mowie duszy. Stanowią one przeciwne bieguny całego (…) stworzenia, a także świata, w jakim żyjesz.

Rozpiętość między tymi dwoma punktami, Alfą i Omegą, pozwala zaistnieć systemowi zwanemu przez ciebie rzeczywistością względną. Bez nich, bez tych dwóch idei, niemożliwa jest żadna inna idea.(…)

Każda ludzka myśl, każde działanie, zakorzenione są albo w strachu, albo w miłości. Nie ma innej motywacji, a wszelkie inne pojęcia to tylko pochodne tych dwóch biegunowo różnych idei. To po prostu różne wersje, różne ujęcia tego samego tematu.(…)

Każdy wybór, jakiego dokonujesz, podyktowany jest jedną z dwóch możliwych myśli: lęku lub miłości.(…)

Strach to energia, która kurczy, zamyka, wciąga, ucieka, chowa, gromadzi, szkodzi.

Miłość to energia, która rozciąga, otwiera, wysyła, zostaje, odsłania, ofiarowuje, goi.

Strach nas okrywa, miłość ukazuje nagą prawdę o nas. Strach trzyma się kurczowo stanu posiadania, miłość rozdaje. Strach więzi, miłość uwalnia. Strach rujnuje, miłość buduje. Strach jątrzy, miłość koi.”

Kiedy pierwszy raz przeczytałam tę książkę, właśnie te słowa zrobiły na mnie największe wrażenie. Zatrzymały mnie w miejscu i sprawiły, że postanowiłam wejść do Króliczej Nory i coś zmienić w swoim życiu. Zaczęłam od matrycy. I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że skupiając się na zmianie wzorców i kształtowaniu siebie, zapomniałam o Dwóch Drogach. Kroczyłam do przodu, ale jakby środkiem. Tymczasem nie na tym rzecz polega, by skakać z dróżki na dróżkę lub iść sobie między nimi, bo to ślepy zaułek.

Wczytajmy się jeszcze raz w powyższe słowa. Przeanalizujmy je.

Strach nas okrywa, miłość ukazuje nagą prawdę o nas.”

Strach nas okrywa, także prawdę o nas. To, dlatego tak wiele osób boi się wejść do Króliczej Nory, boi się odpowiedzialności za własne życie. Odrzuca Miłość, przede wszystkim tę do samego siebie.

Strach więzi, miłość uwalnia”

Droga lęku utrzymuje nas w klatce naszych przyzwyczajeń, strachów, fobii, naszego trwania bez Bycia. Miłość uwalnia z tej klatki, ukazuje nam prawdę, czasem bolesną, ale jednak prawdę. I uwalnia od obaw i zmartwień na przyszłość, bo kto kocha i ma wiarę, ten się nie boi. Bo i czego? Demonów przyszłości? Jeśli tak, najczęściej sam je tworzy lub przywołuje.

Co z tego, że w Króliczej Norce zmienimy siebie, ukształtujemy się od nowa i uświadomimy sobie nasze lęki, emocje, bolączki, skoro zepchniemy je tylko na dno Norki? Jaki sens ma jedynie świadomość tego, Kim w Istocie Jesteśmy, a nie Doświadczanie Tego, Kim w Istocie Jesteśmy? Jaki sens ma w końcu stworzenie siebie od nowa, poznanie siebie, a jednocześnie zamartwianie się tym, co się stanie za X czasu, nie wiedząc nawet czy to nastanie?

Udało mi się doświadczyć stanu bez lęku. Było to najcudowniejsze uczucie, jakiego doświadczyłam. Zakochanie się, pierwszy dzień wakacji, pierwsza randka, uśmiech dziecka, wschodzące słońce… Nic z tych rzeczy nie oddaje nawet w połowie stanu szczęścia, jaki daje życie bez lęku. Trudność polega na utrzymaniu w sobie tego stanu. Bo nagle wypełzają z zakamarków nowe lęki, obawy, zamartwiania się na przyszłość. Znowu na chwilę wkraczamy na drugą Drogę i życie zaczyna tracić na blasku, płowieje.

Otrzymaliśmy dar wolnej woli, od nas, więc zależy, którą z Dwóch Dróg wybierzemy, na którą będziemy wracać, jeśli zboczymy. Może poniższy cytat, także z Ksiązki D. Walscha, pomoże dokonać wyboru:

(…)jeśli wybierzesz działanie z miłości, osiągniesz coś więcej niż przetrwanie, zwycięstwo czy sukces. Wówczas doświadczysz w całej chwale, Kim W Istocie Jesteś, i kim możesz być”.

Pozdrawiam.

More
Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,   |  Posted under Rozwój osobisty  |  Comments  Możliwość komentowania Dwie drogi wyboru została wyłączona
Last Updated on wtorek, 10 sierpnia 2010 12:05

Zastanawiając się nad swoimi problemami, zadałem pytanie… i taką dostałem odpowiedź.

Zobaczyłem stary, niszczejący dom który stoi nieopodal w parku, czasami przechodzę obok niego, zawsze zastanawiając się dlaczego ludzie doprowadzili go do takiej ruiny, a jest piękny i można by było go odbudować.
Tym razem w śnie rozbierano go, cegła po cegle, gdy zostały tylko fundamenty, okazało się że za budynkiem rosną stare i mimo to zdrowe drzewa o oryginalnych kształtach. Idealne miejsce na nowy dom, dom wśród zieleni, otoczony dookoła drzewami.

More
Tagi: , , , ,   |  Posted under Opowieści z Niejednego Snu  |  Comments  Możliwość komentowania Usuń stare, a pojawi się miejsce na nowe została wyłączona
Last Updated on czwartek, 29 lipca 2010 05:00

Dziś na Wirtualnej Polsce trafiłam na artykuł na temat książki Susan Forward „Toksyczni rodzice”.
Mniejsza o sam artykuł, który, według moich odczuć napisany był bez głębszego zrozumienia tematu. Bardziej zainteresowały mnie opinie internautów, zamieszczone pod nim.

Jedna z pań, podpisująca się nickiem ~Joanna zamieściła post pt. „A co z toksycznymi dziećmi???”. Przytoczę go w całości:

„A jak sobie radzić z toksycznymi dziećmi?? Pokoleniem tylko i wyłącznie roszczeniowym, widzącym tylko swój czubek nosa i własną wygodę ??? Co zrobić by wytłumaczyć dziecku, że mając lat 48 mam prawo do życia, zainteresowań, znajomych. Że właśnie odchowałam swoje dzieci i na niańczenie wnuka – choć kochanego – nie mam ochoty, ani czasu bo pracuję zawodowo…”

Dzieci nie rodzą się toksyczne, roszczeniowe czy – jak to określiła następna z pań:

„… rodzi się więcej dzieci z psychopatycznymi skłonnościami”

Pokolenie roszczeniowe, czy psychopatyczne to już jest skutek wychowania, źródła należy szukać w dzieciństwie rodziców, gdzie ojciec był od zarabiania pieniędzy na utrzymanie rodziny, matka pełniła rolę służebną dla niej. Czasy obecne zmieniły te role – w większości oboje rodziców pracuje na utrzymanie i zapewnienie jako takiego bytu dla wszystkich członków, z tym że próbuje się w dalszym ciągu utrzymać w związku rolę służebną kobiet.
Bardzo ładnie to określił John Bradshaw w jednej ze swoich książek: „Ojciec może wrzeszczeć na wszystkich; matka może wrzeszczeć na wszystkich, z wyjątkiem ojca; najstarsze rodzeństwo może wrzeszczeć na wszystkich, z wyjątkiem rodziców; najmłodsze dręczy zwierzaka.”

Cieszy fakt, że coraz więcej młodych rodzin odchodzi od tego modelu, bo w obecnych czasach jest on już archaizmem, który się przeżył. Jednego jest tylko brak – brak czasu na wspólne wypady i zabawy z dziećmi, rozmowy, które tworzą więzi i rozwijają uczucia wyższe, budują związek, gdzie pełnione role rodziców i dzieci są bardzo elastyczne, gdzie istnieje wzajemna pomoc w prowadzeniu wspólnego domu, a nie żerowanie na jednym z domowników, na którym spoczywa dbałość o dom i wszystkich jego członków, bez współczucia dla niej, bez chwili odpoczynku.

Mówię o kobietach, które pracują zawodowo na równi z partnerem życiowym, lecz po pracy, najczęściej to ona – ryjąc nosem ze zmęczenia – leci z zakupami do domu, gotuje, sprząta, pierze, zajmuje się lekcjami dzieci…

Jakże często jeszcze widzi się taki obrazek, gdzie partner po pracy siada w fotelu z pilotem i puszką piwa w ręce czekając na obiad, dziecko w swoim pokoju zajęte grami na komputerze też czeka, kiedy mama upora się z gotowaniem…

A potem jedna z drugą ma pretensje, że ma ileś tam lat i nie ma czasu dla siebie, mimo że swoje dzieci już odchowała i miałaby chęć na coś zupełnie innego, niż niańczenie wnuków.

Czego nauczyła swoje dzieci, to otrzymuje. Nauczyła niewrażliwości, fałszywego poświęcenia, wykorzystywania przez pozostałych członków rodziny. Nauczyła tego wszystkiego własnym postępowaniem, bo przecież nikt lepiej od niej nie zrobi zakupów, nie ugotuje obiadu, nie posprząta tak dokładnie, nie zrobi prania… A wieczorem czy późno w nocy pada na łóżko obok męża, który ma pretensję, że żona jest oziębła…

Najważniejszego nie nauczyła członków swojej rodziny – ODPOWIEDZIALNOŚCI i współtworzenia tej podstawowej jednostki społecznej jaką jest rodzina, gdzie do jej tworzenia zaangażowani są w równym stopniu oboje rodziców i dzieci.

Dzieci z psychopatycznymi skłonnościami to efekt tego, czego zaznały w rodzinie, co w nich sami rodzice wykształcili swoim zachowaniem, swoimi problemami w wyrażaniu emocji. Nic nie bierze się z powietrza, każdy skutek ma swoją przyczynę, chociaż nie zawsze ją zauważamy. Nadmierna kontrola, manipulacja, znęcanie fizyczne i/lub psychiczne, molestowanie czy wykorzystywanie seksualne.

Nadmiar lub niedobór uczuć niszczy. Kot nie pozwoli się dłużej głaskać, lecz tylko tyle, ile czuje potrzebę bycia głaskanym. Pies też godzi się na maltretowanie przez swojego pana do pewnego czasu, potem rzuca się do gardła. Dziecko jest bezbronne, zdane na rodziców. Zanim dorośnie będzie zmuszone tłumić to, co naprawdę czuje, kiedy jest poniewierane. Odreaguje to na zewnątrz, na otoczeniu – na słabszym rówieśniku, na nieznajomym, który mu się nawinie pod rękę.

Z ofiar bardzo często stajemy się katami dla innych ślepo twierdząc, że wychowanie w przemocy fizycznej czy psychicznej zrobiło z nich dobrego człowieka. Człowieka, który upokarzaniem, upodleniem dziecka buduje swój idealny wizerunek wspaniałego człowieka. Rodziny wychowują katów i kozły ofiarne. Gdzieś trzeba odreagować to, czego nie pozwolono nam zrobić w dzieciństwie, czego nie nauczono nas robić bez krzywdzenia siebie lub innych.

More
Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,   |  Posted under Przemyślenia - psychologia na co dzień  |  Comments  Możliwość komentowania “A co z toksycznymi dziećmi?” została wyłączona
Last Updated on niedziela, 22 listopada 2009 05:05

Wstyd jest przekazywany dzieciom na różne sposoby. W rodzinach, w których ta zasada funkcjonuje, wstyd jest świadomie wywoływany u wszystkich członków rodziny. Jednak najbardziej są zawstydzane dzieci. Własny wstyd czy strach ukrywa się za maską władzy, która w rodzinach najczęściej jest hierarchiczna. Jak to trafnie określił John Bradshaw: “Tacie wolno wrzeszczeć na wszystkich. Mamie wolno wrzeszczeć na wszystkich, z wyjątkiem taty. Najstarszemu z rodzeństwa wolno wrzeszczeć na wszystkich z wyjątkiem taty i mamy, itd. Najmłodsze dręczy zwierzaka”…

KONTROLA
Zawsze kontroluj, co mówisz, do kogo mówisz, w jaki sposób mówisz. Musisz uważać, w jaki sposób wyrażasz swoje emocje, uczucia, zachowanie… Kontrola to jedna z ważniejszych metod obrony przed wstydem. Pilnie obserwuj otoczenie, by nie dać się zaskoczyć, upewnij się, że nikt cię nie przyłapie np. na czytaniu komiksów, chociaż miałeś w tym czasie uczyć się wiersza.

PERFEKCJONIZM
Wszystko musisz wykonać od razu prawidłowo i doskonale. Zasada ta zakłada, że wszystko co robisz, musisz wykonać według z góry określonego wzorca poprawności. Główną zasadą życiową perfekcjonizmu jest unikanie zła i strach przed złem… Każdy członek rodziny kieruje się w życiu swoim wyobrażeniem ideału i nie uświadamia sobie, że nie jest w stanie – ani on, ani pozostali członkowie rodziny – osiągnąć go.

OBWINIANIE
Za każdym razem, gdy coś wyszło nie tak, jak było zaplanowane, masz obwinić za to siebie lub kogoś innego. Gdy zawiedzie kontrola, obwinianie pozwoli zachować twarz i jako taką równowagę. Matka kazała posprzątać mieszkanie, ale buszowanie w Internecie było tak fascynujące, że ani się spostrzegłeś, jak czas szybko upłynął. Latasz po domu jak poparzony, ale i tak nie zdążyłeś wszystkiego zrobić. Właśnie wróciła młodsza siostra ze szkoły, będzie można na nią zwalić winę, że zrobiła nieporządek.

ODMOWA WYRAŻANIA SIEBIE
Człowiek, żeby funkcjonować w pełny sposób, musi mieć prawo do swobodnego myślenia i interpretowania, czucia, pragnienia i wyboru, wyobraźni. W rodzinach toksycznych zasada perfekcjonizmu wyklucza pełne wyrażanie tych praw, ponieważ nie wolno jest myśleć, czuć, pragnąć czy wyobrażać sobie w taki sposób, jak ty to robisz. Masz z tego korzystać w sposób zgodny z perfekcjonistycznymi wymogami ideału, który preferowany jest w twojej rodzinie.

ZASADA TRZYMANIA JĘZYKA ZA ZĘBAMI
Zasada ta skutecznie zamyka usta członkom rodziny, nie pozwalając na wyrażanie jakichkolwiek uczuć, potrzeb czy pragnień. W toksycznych rodzinach poszczególni członkowie pragną ukryć swoje prawdziwe uczucia, potrzeby, pragnienia. Nikt nikomu nie zwierza się ze swego osamotnienia czy rozdarcia wewnętrznego. Jesteś wtedy zawstydzany bądź wyśmiewany przez pozostałych członków rodziny (i nie tylko rodziny) jako ten słaby, nic nie warty. Najczęściej ten model stosowany jest w rodzinach alkoholików lub tam, gdzie przemoc jest na dziennym porządku. Tatuś lub mamusia są trunkowi, dzieci z takiej rodziny na pewno nie będą się chwaliły, że mają rodziców alkoholików, że są poniewierane czy katowane, że własnie rodzice przepili ostatnie pieniądze, za które można było kupić chleb.

NIE WOLNO SIĘ MYLIĆ
Myląc się, ujawniasz swe niedoskonałe, podatne na krzywdę JA. Przyznanie się do błędu to wystawienie się na badawcze spojrzenia, więc nie przyznawaj się nigdy do popełnionych pomyłek – zwal to na kogoś, a gdy ktoś inny się pomyli – zawstydź go boleśnie! Dziecko odrobiło lekcje. Mama sprawdza poprawność rozwiązanych zadań. W pewnej chwili zauważa błąd i zaczyna natrząsać się nad latoroślą, że źle wykonało zadanie, bo gdyby się bardziej przyłożył, napisałby od razu poprawnie.

NIERZETELNOŚĆ
Nie oczekuj od nikogo rzetelności, nie ufaj nikomu a nigdy się nie rozczarujesz. Skoro rodzicom nikt nie zaspokoił w odpowiednim czasie (w dzieciństwie) ich potrzeb zależnościowych, więc w jaki sposób mieli je zaspokoić tobie, skoro tego nie potrafią? Cykl nieufności przechodzi z pokolenia na pokolenie. Tatuś obiecał iść z dzieckiem na plac zabaw, ale właśnie w tym czasie kolega taty zaproponował wypad na piwo. Dziecko zawiedzione płacze w kąciku – “tata mnie nie kocha, bo poszedł z kolegą a przecież mi pierwszemu obiecał, że pójdzie ze mną!”

Sytuacje, które opisałam wyżej są na dziennym porządku w rodzinach objętych fałszywym wstydem i nie ma tu nic do rzeczy, czy jest to patologiczna rodzina, robotnicza czy inteligencka. W każdej z tych rodzin rodzice przypisują dzieciom to, co było przypisywane im, gdy byli mali. To, że kiedyś stajemy się dorosłymi ludźmi nie oznacza wcale, że wyrastamy z tych zależności. Nie, to, co spotkało nas w dzieciństwie na pewno wyprojektujemy na dzieci lub współmałżonków, nie uświadamiając sobie nawet działania tego mechanizmu. Na tej samej zasadzie będziemy budowali inne związki międzyludzkie.

More
Tagi: , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,   |  Posted under Przemyślenia - psychologia na co dzień  |  Comments  Możliwość komentowania Zawstydzanie została wyłączona
Last Updated on niedziela, 5 kwietnia 2009 07:48

Recenzję książki znalazłam na jednym z forów psychologicznych sprzed dwóch lat. Zamieszczam jej obszerne fragmenty. Niestety, nie mam kontaktu z Panią Aleksandrą Horyś, by tekst autoryzowała.

RECENZJA KSIĄŻKI – Susan Forward – Toksyczni rodzice
Jacek Santorski & CO Agencja Wydawnicza, Warszawa 1995

Uważam, że Susan Forward jest wśród najlepszych terapeutów naszego wieku.


Tak o autorce książki Toksyczni rodzice wypowiada się John Bradshaw.
Susan Forward to nie tylko terapeutka, to także autorka bestsellerów psychologicznych przetłumaczonych na wiele języków. Zaliczyć do nich można m.in. książki pt. Szantaż emocjonalny, Dlaczego on nie kocha a ona za nim szaleje, Gdy Twój partner łże jak pies, a także Toksyczni rodzice.

Książki pisane przez S. Forward są wynikiem jej wieloletniej pracy terapeutycznej, w której zajmuje się problematyką przemocy wobec dzieci , a także związków między ludźmi.
Terapia prowadzona przez S. Forward to spotkania indywidualne, grupowe, a także współpraca z różnego rodzaju mediami. Susan Forward stale współpracuje z amerykańską prasą. Jej artykuły pojawiały się m.in. w Time Magazine, Newsweek, Cosmopolitan, New York Times.

Dzięki swojemu doświadczeniu terapeutycznemu, a także ze względu na otwartość i odwagę w poruszaniu trudnych, często wstydliwych tematów S. Forward często zapraszana jest do różnego typu programów telewizyjnych. Już ponad 500 razy gościła w takich programach jak m.in. Oprah, Today show, Good morning America, CNN
Od 6 lat prowadzi także audycję radiową w ABS Talkradio. Podczas trwania audycji odpowiada na pytania słuchaczy, a także doradza osobom, które dzwonią do radia, by uzyskać pomoc.

Jeżeli dziecko jest aprobowane, uczy się aprobować sam siebie

 

Dorothy Law Nolte


Toksyczni rodzice – to rodzice, którzy sprawiają, że ich rodziny przestają działać normalnie. To rodzice, którzy w różny sposób wywierają presję na swoich dzieciach uzależniając je od siebie i sprawiając, że nie potrafią one sprawnie funkcjonować jako dorośli, to rodzice, którzy jak pisze S. Forward zaszczepiają w dziecku wieczną traumę, poczucie znieważenia, poniżenia i nie przestają tego robić, nawet kiedy dzieci są dorosłe.
Książka S. Forward jest o takich właśnie rodzicach, rodzicach zatruwających rodzinną atmosferę.

Bohaterami książki są : Gordon, Louise, Les, Sandy, Melanie i wielu innych. Są to osoby z którymi S. Forward zetknęła się w trakcie swojej praktyki terapeutycznej, a które wychowywały się w rodzinach toksycznych. Przytaczając historię każdej z tych osób autorka zwraca uwagę na różnorodne mechanizmy działające w rodzinach toksycznych, jakimi są:

  • Funkcjonujący mit doskonałego rodzica – dzieci wyobrażają sobie, że ich matka, bądź ojciec są nieomylni i zawsze robią to, co najlepsze. Rodzice stawiani są na równi z bogami, podkreślana jest wielokrotnie potęga ich władzy rodzicielskiej, wszystko to prowadzi do stopniowego obniżania poczucia własnej wartości dziecka przy jednoczesnym i trwałym uzależnieniu się od rodziców, którzy funkcjonują w świadomości dziecka jako bez skazy, idealni.
  • Wypieranie – autorka twierdzi, że mechanizm ten jest najpowszechniej występującym w rodzinach toksycznych. Treści ciężkie, okrutne, z którymi dziecko miało styczność zostają wyparte do podświadomości i często przy próbie ich wyjawienia pojawia się zdanie:
    przecież nie było aż tak źle, czy wręcz zaprzeczanie coś takiego nie miało miejsca. Wypieranie ma charakter obustronny. Mechanizm ten stosuje i ofiara toksycznej rodziny i sami toksyczni rodzice, zapewniają oni w ten sposób status quo swojej rodzinie umożliwiając pozornie normalne jej funkcjonowanie.
  • Beznadziejna nadzieja – to kolejny z typowych objawów toksycznej rodziny. Wiara w to, że kiedyś sytuacja się odmieni, że być może tym razem rodzic dotrzyma obietnicy i zmieni się mimo, że już wielokrotnie obiecywał i nie przynosiło to efektów.
  • Racjonalizacja – stosowana jest, by nie zburzyć obrazu rodziny, jest to przypisanie złym czynom rodziców dobrych intencji oni chcieli dobrze, wszystko co robili, robili zawsze dla mojego dobra, czy wreszcie gdyby nie oni nie byłbym teraz tym, kim jestem.
  • Wytłumaczanie – próba wybielania sytuacji poprzez szukanie przyczyn i tłumaczenie tego, co się dzieje w rodzinie np. on robił to tylko dlatego, że potrzebował miłości, lub że wymagała tego sytuacja.

Mechanizmy wymienione wyżej są wynikiem toksycznego działania rodziny, które najczęściej pojawia się, gdy rodziców można określić jako nieadekwatnych, nie spełniających podstawowych funkcji wobec swoich dzieci, nie zaspokajających ich potrzeb a obarczających obowiązkami. Rodziców tych można określić mianem złodziei dzieciństwa, gdyż często nakładają na swoje dzieci odpowiedzialność za ratowanie chorej sytuacji rodzinnej nie zważając na wiek dzieci i przysługujące temu wiekowi przywileje. Rodzice nieadekwatni to także rodzice traktujący swoje dziecko jak niewidzialne, zajmujący się swoją karierą i nie zważający na potrzeby, czy nawet na istnienie kogoś, za kogo powinni czuć się odpowiedzialni. Za nieadekwatnych można uznać rodziców znikających, nie wspierających, nie towarzyszących swoim dzieciom w ważnych dla nich chwilach.

Z drugiej strony toksyczny rodzic to także rodzic nadmiernie kontrolujący. Kontrola jednak nie musi oznaczać tylko bezpośrednich nacisków, czy jawnej lustracji każdego ruchu dziecka. Może być ona zakamuflowana przez dobre intencje. Rodzic może kontrolować mówiąc, że robi to tylko dla dobra dziecka, może także uważać, że nacisk to jedyna możliwość, by dziecko zrobiło coś naprawdę dobrze. Może wreszcie uciekać się do manipulacji swoim dzieckiem, by to zgodziło się wyręczać rodziców z ich obowiązków, by udowodniło, że potrafi coś zrobić, a tym samym, by poświadczyło, że może coś zrobić dla ukochanego rodzica. Mogą to być niewielkie sprawy jak rezygnacja z wakacji ze względu na prośby rodziców, czy podejmowanie decyzji tak, by nie zrobić im przykrości. Wszystko to jednak nawet pod przykrywką dobrych zamiarów sprawia, że często już nawet dorosłe dziecko pozostaje ubezwłasnowolnione, bez własnej tożsamości, bez własnego zdania i możliwości wyboru.

Alkoholizm, także może stać się pretekstem dla toksycznych działań rodziców. Nieustanne zaprzeczanie problemowi alkoholizmu w rodzinie, piastowanie rodzinnej tajemnicy, tak by nie wyszła ona na jaw, bezustanna i bezpodstawna wiara w możliwość naprawienia przeszłości i obarczanie dziecka obowiązkami przekraczającymi jego możliwości to najczęstsze znamiona jakie pozostawiają po sobie rodzice-alkoholicy. Gdy dołożyć do tego także robienie z dziecka kumpla do picia, bądź zrzucanie na niego wszelkiej odpowiedzialności za każdy rodzinny problem, wynikiem tego typu działań może stać się zaszczepienie u dziecka braku zaufania wobec osób je otaczających, a także braku wiary w szczęśliwe zakończenie nie tylko koszmaru dzieciństwa.

Rodzice toksyczni to rodzice, których można określić mianem tyranów stosujących różne metody nękania swoich dzieci, może to być niszczenie słowem: przeklinanie, wyzywanie, poniżanie, wyśmiewanie, obelgi, obarczanie winą, wypominanie przeszłości, stwierdzanie, że żałują, że dziecko w ogóle się urodziło. Stanowi to często wynik rywalizacji z własnym dzieckiem, szczególnie gdy to wkracza w okres dojrzewania. Rodzice toksyczni wówczas nie potrafią cieszyć się sukcesami własnych dzieci ale ustawicznie starają się być od niego lepsi za wszelką cenę. To rodzice- perfekcjoniści niedający dziecku prawa do błędu, stosujący oprócz przemocy werbalnej także przemoc fizyczną, czyli bicie dziecka bez względu na faktyczne przewinienia czy ich brak, tłumaczenie własnych napadów agresji tysiącem problemów, czy ranienie dziecka poprzez niereagowanie na krzywdy wyrządzane przez drugiego z rodziców czyli tzw. tyrania pasywna. W rodzinach toksycznych często czułość i miłość przeplatana jest przemocą, co powoduje dezorientację i nieumiejętność rozpoznawania prawdziwych emocji, nienawiść dziecka do samego siebie, obarczanie siebie winą za napady agresji rodzica, zamknięcie się w sobie i obrona rodzinnej tajemnicy.

Najgłębsze jednak rany pozostawia po sobie przemoc innego rodzaju, przemoc seksualna, kazirodztwo, przemoc, która do niedawna stanowiła temat tabu, a do dziś jest traktowana jako coś szczególnie ohydnego i odrażającego. Jest to temat kłopotliwy ze względu na funkcjonujące wokół niego mity. Susan Forward w swojej książce przytacza kilka z nich, są to stwierdzenia, że:

  • kazirodztwo zdarza się rzadko,
  • kazirodztwo zdarza się tylko w rodzinach biednych lub niewykształconych, albo też w odizolowanych, prymitywnych wspólnotach,
  • kazirodczy napastnicy są społecznymi i seksualnymi zboczeńcami,
  • kazirodztwo jest reakcją na deprywację seksualną,
  • dzieci – zwłaszcza nastoletnie dziewczynki – są uwodzicielskie i przynajmniej po części są odpowiedzialne za to, że są napastowane,
  • większość historii o kazirodztwie jest nieprawdziwa. Tak naprawdę są one fantazjami pochodzącymi z seksualnych tęsknot dziecka.

W rzeczywistości jednak problem kazirodztwa nie jest odosobnionym w tzw. toksycznych rodzinach. Nie jest on wyjawiany często ze względu na to, że napastnicy dopuszczający się kazirodztwa korzystają z pogróżek, by zapewnić sobie milczenie ofiary. Do najczęstszych pogróżek należą:

  • Jeśli powiesz, zabiję cię,
  • Jeśli powiesz, mama rozchoruje się,
  • Jeśli powiesz, ludzie pomyślą, że zwariowałaś,
  • Jeśli powiesz, nikt ci nie uwierzy,
  • Jeśli powiesz, znienawidzę cię do końca życia.

Dziecko skrzywdzone w ten sposób przez własnego rodzica zostaje trwale zranione na długie lata. Nie potrafi zaznać i zrozumieć prawdziwej miłości, czuje odrazę przed seksem, a każde pozytywne uczucia wokół niego mogą sprawiać, że czuje się źle. Stając się dorosłym dziecko zdaje sobie sprawę z ogromu krzywdy jakiej doznał od własnych rodziców i nie potrafi wymierzyć im odpowiedniej kary, która mogłaby być adekwatna do zadanych mu ran.

Susan Forward twierdzi, że mimo tak wielkiego spustoszenia jakie doświadczenie kazirodztwa dokonały w psychice dziecka, jest ono najzdrowszym członkiem rodziny, w której pojawił się ten problem. Inni jej członkowie bowiem bądź przyzwalają na to barbarzyństwo, bądź przymykają na to oczy chcąc zachować homeostazę i ładny obraz faktycznie chorej rodziny.

Co zrobić, by wyzwolić się spod nacisku i wpływu toksycznych rodziców?
II część książki S. Forward odpowiada na to pytanie. Autorka prezentuje w niej różne sposoby terapii, które stosuje, by pomóc osobom ciemiężonym przez własnych rodziców. Zwraca uwagę na to, że by móc uleczyć swój ból niekonieczne jest przebaczenie swym rodzicom. Konieczne natomiast jest stawienie czoła problemowi, uznanie swojej niezależności, samookreślenie siebie, obarczenie odpowiedzialnością tego, kto faktycznie jest odpowiedzialny. Uwieńczeniem procesu terapeutycznego jest konfrontacja, która często stanowi punkt zwrotny i jest momentem, który ostatecznie pozwala zerwać z toksyczną przeszłością i budować zdrową przyszłość. Proces terapeutyczny komplikuje się, gdy wśród toksycznych doznań dzieciństwa znalazły się doświadczenia kazirodztwa. Leczenie w tym przypadku obejmuje wiele etapów, a by stało się skuteczne S. Forward stosuje różne techniki terapeutyczne jak: pisanie listów (do agresora, milczącego partnera, siebie – jako zranionego dziecka), pisanie bajek, odgrywanie kierowanej przez terapeutkę psychodramy.

Książka Toksyczni rodzice jest to książka, którą autorka adresuje przede wszystkim do osób, które wychowały się w toksycznych rodzinach. Poprzez naświetlenie problematyki chorej, nieadekwatnej rodziny, a także dzięki prezentacji autentycznych historii osób borykających się z tym problemem. Autorka w sposób dostępny zwraca uwagę na trudny i niewdzięczny temat problemów wewnątrz pozornie normalnych rodzin. Stanowi to zdecydowany atut książki. Kolejnym atutem jest na pewno obrazowość i emocjonalność języka, którym książka jest napisana. Sprawia on, że lektura staje się pretekstem to głębszych przemyśleń dotyczących problemu toksycznych rodzin. Wyzwala także ogromną ilość emocji u czytelnika, które – jak sądzę – mogą stanowić podstawę do określenia Toksycznych rodziców Susan Forward jako książki bardziej do odczuwania, niż do czytania.

Sposób prezentacji wyników terapii, które autorka prowadziła wśród swoich pacjentów, a także sam opis technik terapeutycznych pozwala wierzyć w możliwość wyleczenia z ran jakie nieadekwatni rodzice zadają dziecku.
Książka napisana jest w sposób przejrzysty. Podzielona jest na dwie części. Każda z części podzielona jest na rozdziały i podrozdziały, sprawia to, że treści przytaczane przez autorkę są klarownie i jasno wyjaśniane.

Książka Toksyczni rodzice napisana przez Susan Forward to na pewno pozycja, którą warto przeczytać. Zwraca uwagę na problemy wewnątrz rodzin i stanowi uzupełnienie książek, które prezentują obraz rodziny adekwatnej, zdrowo funkcjonującej.


Aleksandra Hytroś


Cóż mogę od siebie dodać?
Większość z nas pochodzi z takich właśnie rodzin. Jesteśmy ofiarami ofiar nie tylko w rodzinach patologicznych, ale również w rodzinach normalnie funkcjonujących – robotniczych, inteligenckich. Możemy zidentyfikować naszą krzywdę, ale nie możemy dochodzić zadośćuczynienia przed sądem, ponieważ musielibyśmy o to oskarżyć całą ludzkość, aż do pierwszych rodziców, którzy zapoczątkowali całą ludzką populację, możemy natomiast oddać im odpowiedzialność za to, co zrobili… Nic więcej.

More
Last Updated on poniedziałek, 25 lutego 2013 12:09


1. „Nikt nie rodzi się dla kogoś innego”

Nikt nie rodzi się dla mamy, taty, rodzeństwa, dla nauczycieli, zwierzchników, partnerów, przyjaciół. Rodzisz się, bo chciałeś się urodzić. Chciałeś poznać życie od fizycznej strony. Wybrałeś swój wygląd fizyczny, rodzinę, środowisko, kraj… Nic w twoim życiu nie jest przypadkowe. Przychodzisz tu, by czegoś się nauczyć, czegoś doświadczyć, czego w formie bezcielesnej nie byłbyś w stanie przeżyć.

2. „Nikt nie zjawia się tutaj, żeby dopasować się do ideału jaki sobie stworzyłeś.”

W miarę dojrzewania masz poznać swoje możliwości, masz tworzyć a nie powielać czyjeś ideały, które w dzieciństwie wpojono ci wychowaniem. Masz być sobą – tak, jak to czujesz sercem – a nie przedłużeniem swoich opiekunów z dzieciństwa, wczesnej, zależnej od dorosłych młodości i wielu, wielu innych ludzi, których spotkałeś na swej drodze. Masz tworzyć siebie, by poprzez siebie pomóc tworzyć swoją osobowość innym, bo czerpią z ciebie to, czego im trzeba do rozwoju, czego potrzebują w danej chwili.
Czy idąc po zakupy kupujesz wszystkie artykuły, które znajdują się w sklepie czy tylko to, czego potrzebujesz? Głupotą jest kupować wszystko, jak leci…

3. „Jesteś panem swojej miłości i możesz dawać jej tyle, ile zechcesz, ile jesteś w stanie dać innym.”

Możesz kogoś kochać, darzyć najgłębszym uczuciem, na jakie cię stać, ale nie masz prawa żądać miłości od kogoś, kto nie czuje tego samego co ty. Nie masz prawa niszczyć cudzych uczuć, bo nie są to twoje uczucia, chociaż skierowane w twoją stronę. Uszanuj to, czym darzą cię inni, zwłaszcza, kiedy nie odczuwasz tego samego. Serce jest organem, który najłatwiej jest zranić, zniszczyć. Dziś ty niszczysz czyjeś uczucia, jutro zniszczą twoje.

Różnica między myśleniem sercem a myśleniem głową.

Gdy przestajesz myśleć, zaczynasz prawidłowo działać – spontanicznie. To działanie wypływa z ciebie w sposób naturalny z głębi jestestwa, z głębi serca, nie z głowy. Po prostu nie myślisz. Działasz. Nie zastanawiasz się czy jest to dobre czy złe, moralne czy społecznie naganne. Po prostu działasz. Myślenie przychodzi później – oceniasz i analizujesz po fakcie.

Kiedy myśl jest przed działaniem, jest to reakcja na bodziec, działanie pod wpływem myśli, reakcja na impuls płynący z głowy, z ego. Zmień kolejność. Najpierw spontanicznie działaj, potem myśl. Działaj jak działa dziecko – ono najpierw działa, potem pojawia się myśl. Matka, widząc dziecko w niebezpieczeństwie nie zastanawia się, co ma zrobić – ona działa, myśleć zaczyna po fakcie. Reaguje poza myśleniem, w chwili działania myśl jest zablokowana. Gdyby zaczęła najpierw myśleć, jej pomoc na nic by się zdała – byłoby za późno na działanie.

Kiedy działasz w codziennym życiu, działasz przez pryzmat przeszłości. Znaczy to, że na twoje działanie składa się suma twoich doświadczeń wyniesionych z okresu dzieciństwa, dojrzewania i wczesnej młodości, które miały bezsprzeczny wpływ na tworzenie twoich poglądów i wewnętrznej filozofii życiowej.

Zapomnij na chwilę o zasadach, poglądach, które w rodzinnym domu ci wpojono. Stań przed lustrem i patrząc sobie głęboko w oczy zapytaj: „Kim jestem?” „Czy to, kim jestem obecnie, jestem naprawdę ja?”

Czy jestem człowiekiem ukształtowanym przez ojca, przez matkę, przez ich stosunek do siebie, ich uczucia, które okazywali sobie w mojej obecności? A może jestem tym, który ślepo spełnia ich pragnienia, którym sami nie potrafili nadać kształtu, gdy byli w moim wieku? Czy może jestem tym człowiekiem, którego czuję w głębi serca, że jest mną? Który nie potrafi dopasować się do oczekiwań ludzi dla niego ważnych, bo ma swoją wizję siebie i chce swoje życie sam tworzyć?
Zastanawiałeś się, kim naprawdę jesteś? Dzieckiem, własnością swoich rodziców – kukiełką, która ożywa tylko wtedy, gdy lalkarz pociąga za sznurki?
Lalkarza może dawno nie być wśród żywych, ale kukiełka – jak mechaniczna zabawka – będzie hipnotycznie odtwarzała zakodowane polecenia, zaprogramowane reakcje.

Każdy z nas może być tym dzieckiem-kukiełką, nawet wtedy, kiedy ma już własne dzieci, doczekał wnuków… Każdy z nas może być tym lalkarzem-rodzicem, który pociągając za sznurki emocjonalnych czy uczuciowych uzależnień spełnia własne marzenia, własne oczekiwania, bez oglądania się na potrzeby kukiełki-dziecka. Kukiełka staje się przedłużeniem lalkarza, jego drugim JA.

Każdy lalkarz dba o swoją pacynkę, by nie przyszło jej do głowy pozrywać wszystkie sznurki łączące ją z lalkarzem. Lalka nie może zacząć samodzielnie myśleć, jej umysł musi pozostać uśpiony. Lalkarz nie może pozwolić na to, wszak kukiełka jest jego własnością, niezbywalną. Stworzył ją, nauczył wielu pożytecznych rzeczy i tak wyszkolonej lalce miałby dać wolność? Tyle trudu własnoręcznie zniszczyć?!

Co stanie się z lalkarzem, gdy uwolniona pacynka odejdzie i zacznie tworzyć własne życie? Co stanie się z lalkarzem, kiedy przyjdzie starość i zniedołężnienie? Lalkarz uzależniony jest od pacynki, nauczył ją wszystkiego z myślą o sobie. Pacynka natomiast, gdyby odciąć wszystkie sznurki łączące z lalkarzem staje się bezradna, czuje się bezużyteczna, bo nie potrafi decydować o sobie, nie potrafi myśleć. Jest ślepa i bezradna jak małe dziecko. Właśnie tego nauczył ją lalkarz, takiej potrzebował pacynki – bezradnej i ślepej, której wydaje się, że bez swojego twórcy nie potrafi żyć, nie potrafi zagrać ról, które jej życie podsuwa.
Gdy nie ma reżysera, bez niego lalka nie stworzy niczego. Nie zdobędzie samodzielnie wykształcenia, nie założy rodziny, nie spłodzi dzieci, które prawdopodobnie też staną się pacynkami. Tak zdecyduje lalkarz – głowa rodziny.

A potem, jako dorośli ludzie narzekamy, że rodzice nie chcą nas od siebie puścić, albo sami nie chcemy odejść, bo jest nam z tym wygodnie. Nie potrafimy żyć własnym życiem. Szukamy potem – nieświadomie – kogoś, na kim wyładujemy swoją złość, wściekłość za nieudane życie, nienawiść. Szukamy kogoś, kogo będziemy osądzać, krytykować, atakować, żeby poczuć się lepiej, żeby się dowartościować we własnych oczach.

W ten sposób niczego nie załatwisz, co najwyżej napytasz sobie wrogów. Potrzebujesz wrogów? Do czego ich potrzebujesz?
Zacznij wreszcie żyć własnym życiem i nie oglądaj się na nikogo.

Co powiesz, jak przeżyłeś życie, gdy staniesz przed obliczem Stwórcy? Powiesz mu, że żyłeś życiem swego rodzica, który cię wychował? Powiesz mu, że żyłeś życiem dziecka, którego miałeś być przewodnikiem do czasu osiągnięcia przez niego dojrzałości?
A Stwórca powie ci:

Durniu! Miałeś żyć własnym a nie cudzym życiem! Miałeś uczyć się poprzez własne decyzje, własne doświadczenia. A ty, jak bezmyślny idiota podczepiłeś się pod cudze życie, bo tak było ci wygodnie, bezpiecznie. Ano, wracaj z powrotem na Ziemię i wreszcie zacznij się uczyć! Z własnego życia, z własnego doświadczenia… Nie po to dałem ci rozum i wolną wolę byś je oszczędzał na lepsze czasy, byś zaprzepaścił je lenistwem umysłowym i głupotą. Masz się uczyć tworzyć a nie zbijać bąki i narzekać, jak ci jest źle na Ziemi, jaki byłem dla ciebie okrutny, bo nie dałem ci bogactwa, sławy. Gdybyś umiał myśleć, na pewno doszedłbyś do wniosku, że »dostałeś to, co ci się należało bezwarunkowo, bo na tyle sobie zapracowałeś własnym życiem. Dostaniesz więcej, gdy do tego dorośniesz, dojrzejesz. Nie wcześniej«”.


Spójrz, ilu ludzi goni za bogactwem tego świata a ilu za mądrością serca? Pieniędzmi mądrości nie kupisz. Masz prawo wyboru. Trzeba tylko sięgnąć…

More
Last Updated on niedziela, 5 kwietnia 2009 07:37

„– Wczoraj świat stał się taki, jak go opisują czarownicy – kontynuował. – W tym świecie kojoty mówią, tak samo jak i jelenie, o czym kiedyś ci opowiadałem, podobnie zresztą jak i grzechotniki, drzewa i inne żywe istoty. Ale ja chciałem, abyś ty nauczył się widzenia. Może wiesz już teraz, że widzenie wydarza się tylko wtedy, kiedy przemykasz się pomiędzy światami, światem zwykłych ludzi i światem czarowników. Teraz jesteś dokładnie pośrodku. Wczoraj wierzyłeś, że kojot mówi do ciebie.
Każdy czarownik, który nie widzi, tak samo by wierzył. Ale ten, kto widzi, wie, że wiara w to oznacza utknięcie w rzeczywistości czarowników. W ten sam sposób nie wierzenie w to, że kojoty mówią, to utknięcie w rzeczywistości zwykłych ludzi.” Don Juan

Jeśli powiesz komuś „że kojoty mówią”, większość uzna Cię za wariata.
Idąc tym tropem w śnieniu możemy spotkać różnych rozmówców, będzie to on, ona lub ono, albo jeszcze coś bardziej nieokreślonego np. jakiś symboli, idea, można by tu przytaczać wiele przykładów.
Ludzka świadomość nie dopuszcza tego czego nie zna i najczęściej zamyka się na nieznane i niezrozumiałe.
Ci dla który ważniejsze jest to „że kojoty mówią” tracą kontakt z ludzkim światem i z samym sobą, wtedy faktycznie możemy obawiać się o ich zdrowie;)
Zaś Ci którzy skupiają się tylko na tym co widzą i co mogą organoleptycznie poznać swoimi zmysłami wybierają świat ludzi, i tu pozostaje wybór czy chcemy poznać to co jest dalej po za naszym „światem”, który codziennie ograniczamy zamykając się na siebie, na innych, już nie mówiąc o tym co jest jeszcze „dalej”.
Równowaga to takie ogólne słowo, ilu z nas myśli o tym choć przez chwilę, ilu z nas czyni coś w tym kierunku.
„Utknąłeś” czy idziesz dalej;)?

More
Last Updated on niedziela, 23 listopada 2008 11:44

    Copyright by Śniący 2010
Przejdź do paska narzędzi