Obrona domu

Przed bliżej nie znanym mi domem instruowałem dziewczynę jak ma się bronić i jak tworzyć pułapki przed agresorami domu, należała do pewnej grupy która miała obronić dom.
Były to niewielkie istoty , ze specyficznymi szczekami, na kształt dwóch stykających się palców, np. kciuka i środkowego, oczywiście z garniturem uzębienia.

Pokazywałem jej jak montować, w których miejscach, czego może się spodziewać ,jak reagować itp.
Gdy istoty zaatakowały na samym początku zginął jeden z obrońców, byłem obserwatorem widziałem to co działo się wewnątrz do mu jak i wokół niego.

Wiedziałem jak będą postępować intruzi, gdzie się skierują itp. tak jakbym bardzo dobrze znał ich sposób postępowania. Analizując sytuację pomyślałem, że wolę walczyć z nimi na otwartym terenie, w zamkniętych pomieszczeniach są naprawdę ciężkim przeciwnikiem.

Duchowość ciała

autor: Alexander Lowen
tytuł: Duchowość ciała
tłumaczenie: Stefan Sikora
wydawca: Jacek Santorski & Co Agencja Wydawnicza
Warszawa 1991
Książka, którą tu prezentuję przetłumaczona i wydana była po książce Miłość, seks i serce. Z tego, co mi wiadomo, obie pozycje miały następne wznowienia.
Co wiemy o Alexandrze Lowenie?
Urodził się w 1910 roku w USA. Wszechstronnie wykształcony humanista i lekarz (doktoraty z prawa, wychowania fizycznego i psychiatrii). Uczeń Wilhelma Reicha i kontynuator jego unikalnej metody psychoterapii somatycznej. Znany w Stanach Zjednoczonych i Europie nie tylko jako twórca bioenergetyki* ale i autor książek, które stały się wielkonakładowymi bestsellerami (Język ciała, Depresja i ciało, Miłość, seks i serce, itd.)
———
* Zapoczątkowany na kanwie odkryć Wilhelma Reicha przez Alexandra Lowena i Johna Pierrakosa kierunek psychoterapii obejmujący umysł, ciało i procesy energetyczne człowieka. Bioenergetyka nie ma nic wspólnego z bioenergoterapią.
*   *   *
fragment
[…] Prawdziwa gracja ciała nie jest czymś wyuczonym, lecz stanowi część naturalnego wyposażenia człowieka jako jednego z boskich stworzeń. Jednak gdy raz zostanie utracona, można ją odzyskać jedynie przez przywrócenie ciału jego duchowości. Aby to uczynić, należy zrozumieć, dlaczego i w jaki sposób jego wdzięk został utracony. Ale ponieważ nie da się odzyskać zagubionej rzeczy, jeżeli nie wiemy, co konkretnie zgubiliśmy, musimy zacząć od przestudiowania ciała naturalnego – ciała, w którym ruch, uczucie i myśl stapiają się w czynności pełne wdzięku. Będziemy badać ciało jako samopodtrzymujący się system energetyczny, który współreaguje ze środowiskiem i którego przetrwanie od środowiska zależy. Spojrzenie na ciało z perspektywy energetycznej pozwoli nam zrozumieć istotę wdzięku bez popadania w mistycyzm. Doprowadzi nas to do poznania związku uczuciowości z wdziękiem. Przy braku uczuć ruchy stają się mechaniczne, a myśli zamieniają się w abstrakcje.. Człowiekowi załamanemu na duchu, którego dusza pełna jest nienawiści, możemy oczywiście prawić kazania o miłości, lecz trudno oczekiwać, że odniesie to jakiś skutek. Jeśli natomiast uda się nam przywrócić mu ducha, miłość bliźniego zabłyśnie w nim na nowo. Zbadamy zatem niektóre z zaburzeń, które łamią ducha człowieka, pomniejszają jego wdzięk ciała i podkopują jego zdrowie. Ześrodkowanie uwagi na wdzięku jako kryterium zdrowia, pozwoli nam zrozumieć wiele problemów emocjonalnych, jakie trapią istoty ludzkie, a także rozwijać wdzięk, który sprzyja zdrowiu.

[…] Rozważmy, co się dzieje z dzieckiem, które jest uczone, iż płacz jest zachowaniem nie do przyjęcia. Odruch płaczu tkwi w ciele i musi zostać w jakiś sposób zablokowany, jeśli nie może być wyrażony. Aby opanować ten odruch, mięśnie biorące udział w płaczu muszą się skurczyć i pozostać w tym napiętym stanie, dopóki odruch płaczu nie wygaśnie. Odruch ten jednak nie zamiera, a jedynie wycofuje się do wnętrza ciała, gdzie tkwi w podświadomości. Daje się po latach uaktywnić poprzez terapię lub jakieś silne przeżycie. Dopóki to nie nastąpi, właściwy zespół mięśni – w tym wypadku mięśnie ust, szczęk i gardła – pozostają z chronicznym napięciu. O tym, że stanowi to częsty problem, świadczy powszechność  zesztywnienia szczęk, które w ciężkiej postaci znane jest jako zespół stawu skroniowo-szczękowego.

Ilekroć w ciele występuje chroniczne napięcie mięśniowe, naturalne odruchy są nieświadomie blokowane. Dobrym przykładem jest tu przypadek mężczyzny, którego mięśnie barkowe były do tego stopnia napięte i skurczone, że nie był on w stanie unieść rąk nad głowę. Owo zablokowanie stanowiło przypadek hamowania impulsu podniesienia ręki na rodzica.  Gdy go zapytałem, czy był kiedykolwiek w stanie rozzłościć się na swego ojca, odparł, że nigdy. Myśl, że mógłby go uderzyć, była dla niego tak samo nie do przyjęcia, jak dla jego ojca. Niemniej konsekwencją owego zahamowania było zniszczenie naturalnego wdzięku ruchów ramion…

Od siebie dodam. Książka napisana bardzo przystępnie, omawiająca w jaki sposób błędy wychowawcze, urazy, trauma zamrażane są w naszych mięśniach, ograniczając płynność i wdzięk poruszania oraz wyrażania siebie poprzez ruch. Pokazuje, w jaki sposób można ciału przywrócić jego elastyczność, znosząc blokady nie tylko fizyczne ale i wytworzone w umyśle.

Mahabei

4.30 poczułem zaciskającą się pętlę na mojej piersi, wybudziłem się uwalniając się od tego odczucia.
Poleżałem w spokoju kilkanaście min by ponownie wejść w sen.
Przeniosło mnie w pewno nieznane mi miejsce, okazało się że to nieprzyjemne uczycie było przejściem/zaproszeniem od pewnej istoty.

Przyjaźnie rozmawiając spacerowaliśmy po rozległym budynku o pastelowych ścianach, które konsystencją przypominały zastygnięty żel. Mijaliśmy różne osoby, każda miał swoje zajęcie, często widziałem jak z bocznych korytarzy transportowano „zwierzęta” całkowicie były odmienne od znanych w naszym świecie.
Doszliśmy do czegoś w rodzaju windy, moja rozmówczyni albo się spóźniła albo drzwi nie zadziałały jak należy, została przez nie przyciśnięta lub tylko uderzona. Gdyby wszystko wokoło było zbudowane z twardszych materiałów mogło by to się źle skończyć. Ale na szczęście drzwi też były żelowe, tylko okazało się że moja towarzyszka coś niosła, bo uderzenie drzwi spowodowało rozlanie jakieś nieokreślonej, opalizującej cieczy.
Obawiając się że mogło jej się coś stać, zacząłem bardziej przyglądać jej postaci.
Skóra była marmurkowa, oczy koloru wody zmieszanej z chmurami, uszy krótkie i spiczaste przylegające do ciała, po obu stronach szyi miała fałdę skóry, sztywno naciągniętą.
Jej klatka piersiowa była jakby wysklepiona na dodatkowych kościach a pośrodku znajdował się mały wyrostek.
Po oględzinach i krótkiej wymianie zdań okazało się że nic niej nie jest.
Nosi imię Mahabei, jest połączeniem trzech istnień, słynie z nieufności, ale jak widać ciekawość przełamała jej opory i zaprosiła mnie do swojego świata.

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój