Mała Syrenka i Brokatowy Smok

Urodziła się wśród ludzi, nie wiedząc kim jest. Ludzie nie dali jej ciepła i bliskości.
Była odrzucona i niezrozumiana, potrzebowała miłości bliskich ale jej nie dostała.
Szukając ratunku uciekała od wszystkich by choć na chwilę schronić się w światach swojej wyobraźni.
Nie wiedząc kiedy, światy te stały się nie tylko jej, i okazało się że zamieszkują je różne bajkowe stwory.

W swojej naiwności i braku miłości, wmówiła sobie że jej nowi towarzysze potrzebują pomocy i miłości, oddała im całą siebie.
Nie wszystkie bajki są dla małych dzieci i tak było w tej historii, która stała się totalnym wypaczeniem wyobrażeń Małej Syrenki.
Z każdym dniem wchodziła w nią coraz głębiej, zostawiając daleko za sobą świat ludzi którzy ją odrzucili.

Odnajdywała się wśród nowych przyjaciół, czuła się zauważona, doceniona, nie czuła ograniczeń.
Z ofiary stała się drapieżnikiem, pełna euforii, ale do czasu.
W wirze zabawy dostrzegła, że brakuje jej sił, z każdym dniem było coraz więcej wrażeń, ale czy dobrych. Czas nie był jej sprzymierzeńcem, coraz gorzej spała, traciła kontakt z rzeczywistością, cały czas skupiając się na tym kogo dziś spotka, kto ją odwiedzi ze świata bajek.

Czar prysł szybciej niż się spodziewała, pewne wydarzenia stały się jej koszmarem mimo upływających lat. Odwiedziła pewien dom, w którym gospodarzem był pewien mały chłopiec o wyglądzie aniołka, który nie był chłopcem. Miał swoją pokojówkę, która drżała ze strachu przed utratą życia i jedno małe jej uchybienie doprowadziło ją do śmierci. W przypływie gniewu pociął ją na setki kawałeczków, dość długa i krwawa historia.
Od tamtej pory już nic nie było takie samo.

Zaczęła szukać pomocy gdyż wszystko wymykało się spod kontroli i zaczęli cierpieć nawet jej najbliżsi.
Do wielu osób się zwracała, ale nikt nie wiedział jak jej pomóc.
Trafiła do jednej kobiety z wiedzą, która uważała że może jej pomóc, ale jednak była bezsilna i nie rozumiała „choroby” która trawi naszą bohaterkę.

Nie zdawała sobie sprawy, że z daleka jej poczynania i poszukiwania ratunku, obserwował pewien stary Smok.
Widział jak się miota, chcąc się uwolnić od tego co kiedyś było jej miłością, a teraz jest jej zniszczeniem.
W magiczny sposób znany tylko smokom odpowiedział i zaprosił ją do rozmowy.
Stanęła przed nim pełna ciekawości, gdyż nigdy nie widziała Smoka, słyszała tylko stare legendy które mówiły o nich.

W swojej przekorze i mani wielkości, pomyślała sobie a co, smok to tylko smok, ja jestem silniejsza. Ale za każdym razem, szybciej niż mogłaby się spodziewać, twardo lądowała na ziemi pozbawiona swoich złudzeń.
Zanim ją zobaczył przed sobą, On już wiedział wszystko o niej, co jest jej „chorobą”.
Od początku miał pewność że nie jest małą bezbronną dziewczynką, tak jak myśleli o niej wszyscy do których się zwróciła o pomoc. Powiedział jej o tym, że największym problemem jest sama dla siebie. Nie dał jej cudownej pigułki, która by w jednej chwili rozwiązała wszystkie problemy.

Rozmawiając z nią zmuszał ją do myślenia aby uświadomiła sobie w jakiej znajduje się sytuacji i jak bardzo kierują jej życiem przyjaciele, co do których tak bardzo się myliła.
Od tej pory odwiedzała go na jego górze gdzie miał swoją jaskinię.
Czuła się bezpiecznie, i nie raz się przekonała że w obecności Smoka, jej przeciwnicy są bezsilni .
Zgrzytali zębami i złorzeczyli, nie mogąc nic jej zrobić, próbowali ją zastraszać, wmawiać różne niestworzone historie aby tylko zawrócić ją z obranej drogi, odzyskania siebie samej.

Po wielu latach udręki, dostrzegła światełko w tunelu, dało jej to nadzieję, zaczęła powoli odzyskiwać radość życia. Przez to utwierdzała się w przekonaniu, że Smok ma wielką moc, ale on za każdym razem tłumaczył jej cierpliwie „Wielką moc to ma Ten który nas wszystkich stworzył, Ciebie i mnie i wszystkich innych ludzi. Nazywamy go Bogiem”. Nie rozumiała o kim mówi, to wszystko było jej obce.

Powoli z każdą rozmową opadały jej okowy, uczyła się doświadczać siebie, czym jest wiara i kim jest nasz Stwórca.
Przez brak miłości uciekła kiedyś od siebie, od bliskich i od tego świata.
Teraz powoli zaczyna czuć miłość do siebie i do swoich bliskich, czuje jakby narodziła się na nowo.
Pamiętajcie, że zawsze jest wyjście.
Przed nią długa droga, kto wie jakie trudności napotka na swojej drodze.
Jednak chce i będzie walczyć o siebie i starać się wrócić do światła i Boga.

Bajka o małej magicznej dziewczynce

Była sobie mała dziewczynka, która była sierotą, życie nią miotało od dzieciństwa i nigdzie nie mogła znaleźć swojego domu. Domu w którym czułaby się spokojnie i bezpiecznie.
Na domiar złego widziała to czego inni nie widzieli, ukrywała to przed innymi, aby nie pomyśleli sobie że jest chora i jeszcze bardziej się od niej odsunęli.

Dane jej było widzieć tych których nazywano duchami, nie rozumiała tego, ale swoimi drobnymi siłami starała to wszystko sobie tłumaczyć.
Gdy już trochę podrosła spotkała na swojej drodze szaloną wiedźmę, kobietę pełna dumy i swoich ohydnych celów, które chciała zrealizować dzięki małej i bezbronnej dziewczynce.
Wymyśliła sobie, że rzuci czar na dziewczynkę który przemieni Małą w narzędzie dzięki któremu wiedźma będzie potężna i będzie mogła realizować swoje odrażające sny o władzy.

Dziewczynka gdy poznała zamierzenia wiedźmy uciekła jak najdalej od niej, ale to nie wystarczyło bo wiedźma i tak rzuciła czar, który obudził magiczne moce ukryte głęboko w małym ciałku i umyśle. Nasza główna bohaterka, zaczęła chorować, czar zmieniał ją i nie dało się już tego zatrzymać, ale najważniejsze w tym wszystkim jest to, że pokrzyżowała plany wiedźmy, która musiała obejść się smakiem i zapomnieć o dziewczynce.

Co nie znaczy, że nie próbowała słodkimi pochlebstwami zatrzymać jej przy sobie, zostawmy już ten wątek i przejdźmy dalej.
Dziewczynka w przybranym domu starała się za wszelką cenę przeżyć, czar nie pozostawiał jej złudzeń, obudził moce które mogły ją zniszczyć. W tym wszystkim wspierali ją przyjaciele, starając się jej ulżyć w cierpieniach i zapewnić jej bezpieczeństwo.

Czar powodował że widziała i czuła coraz więcej, a jej drobne ciałko i serduszko zginęłoby gdyby nie pomoc innych. Magia obudziła rzeczy które przerosłyby wyobraźnię niejednego dorosłego człowieka.
Przyglądał się temu wszystkiemu od samego początku ognisty duch, który miał swoje plany, i z nikim się nimi nie dzielił. Chciał być władcą, a magiczna mała dziewczynka byłaby tylko jego niewolnikiem i pomocnikiem do zdobycia świata.

Przy nadarzającej się chwili zawładną dzieckiem, w jednej chwili przekonany o swojej wyższości „był wielki, jedyny i niepowtarzalny, gotowy zniszczyć świat i jeśli będzie trzeba to zbudować sobie nowy”.
Stłamsił ją i odciął od przyjaciół, którzy pomimo prób pomocy nie mogli nic zdziałać.
Pysznił się czego chcą te drobne „robaczki”, jeśli nie przestaną mnie atakować, zniszczę ich.

Gdzieś w tym całym megalomańskim myśleniu umknęło mu kilka faktów, które powoli zaczęły docierać do niego.
Pod koniec dnia jeden z przyjaciół zapukał do jej domu, ale jej tam nie było, bo rozpanoszył się w nim ognisty duch.
Rozpoczęła się rozmowa pomiędzy duchem,a człowiekiem, duchem dla którego emocje ludzkie były czymś nieznanym ale też i obrzydliwym.

Duch poznawał ludzki świat, dziwiąc się że ludzie sami sobie zadają ból, prowadząc wojny, cieszył się z jednej strony z tego „poczekam aż sami się wykończycie”.
Człowiek starał się poznać co wie duch, jakie ma ograniczenia, jakie ma cele, i tłumaczył cierpliwie emocje i postępowanie ludzi.

Tak naprawdę duch niewiele wiedział, ale w trakcie rozmowy zainteresowało go kim jest ten człowiek z którym rozmawia, czy jest tylko człowiekiem, a jeśli nie to kim, pomimo wielu pytań nie był w stanie dojść do prawdy, która była przed nim ukryta.

Człowiek w sercu rozmawiał ze Stwórcą, aby odnaleźć drogę do Przyjaciółki.

W pewnym momencie Duch poczuł złość, coś czego nie powinien poczuć, przecież emocje są mu obce i są takie ludzkie.
Ta złość była jego końcem, od odczucia tej emocji zaczął inaczej patrzeć na swoje postępowanie, przyjaciel dziewczynki wykorzystał tą przemianę i spokojnie dalej rozmawiał, ale już prowadząc rozmowę tak aby Duch jak najmocniej odczuł swoje nowe spojrzenie.

Przynosiło to efekt w postaci wyrzutów „czy postąpiłem właściwie”, „co stanie się ze mną”, „jak to naprawić”.

I na koniec pojawił się problem, Duch nie wiedział jak naprawić to wszystko, poszedł więc szukać Dziewczynki, znalazł ją bez sił, ale i ona nie wiedziała co należy zrobić, by mogła być znów sobą.

Przyjaciel przyglądał się temu, widząc że są bezradni, wypowiedział mocnym głosem jej imię, które się stało bramą i drogą do jej powrotu.

Dziewczęcy śmiech i przekomarzanie jest epilogiem tej krótkiej bajki 🙂

Radość

autor: Alexander Lowen
tytuł: Radość. Naucz się wyzwalać energię stłumionych uczuć
przekład: Kamila Jakimowicz
wydanie I
Wydawnictwo Czarna Owca (dawniej Jacek Santorski & Co)
Warszawa 2010
Nareszcie ukazały się dalsze tłumaczenia książek Alexandra Lowena.
Zaprezentuję treść Przedmowy do tej publikacji.

 

Przedmowa
Minęło już czterdzieści lat, odkąd przyszedł do mojego gabinetu pierwszy pacjent. Właśnie ukończyłem własną terapię u Wilhelma Reicha. Jego metoda stawała się coraz bardziej znana i znajdowała wciąż nowych zwolenników. Ponieważ mało było wówczas terapeutów wyszkolonych do jej stosowania, miałem wielu chętnych, mimo że nie zdobyłem wykształcenia medycznego. Jako początkujący terapeuta brałem dwa dolary za godzinę terapii, co jak na tamte czasy było skromnym wynagrodzeniem. Jednak gdy z perspektywy czasu patrzę na jakość mojej pracy, zadaję sobie pytanie, czy byłem wart nawet tego. Nie miałem wówczas pojęcia o głębi i powadze zaburzeń, z jakimi boryka się wielu ludzi zachodniego świata. Mam na myśli depresję, niepokój, brak poczucia bezpieczeństwa, miłości i radości życia.

 

Pracując z pacjentami przez prawie pół wieku, napisałem jedenaście książek i wierzę, że zgłębiłem naturę ludzkich problemów; zdefiniowałem również zasady analizy bioenergetycznej. Książka ta opisuje terapię w praktyce i obrazuje jej zastosowanie licznymi przykładami z sesji z pacjentami. Muszę zaznaczyć, że analiza bioenergetyczna nie jest szybką i prostą metodą leczenia, jest jednak bardzo efektywna, chociaż jej efektywność zależy od doświadczenia terapeuty. Trudno spodziewać się natychmiastowego uzdrowienia, jeśli problemy, z którymi przez lata zmagają się pacjenci, stają się w końcu częścią ich osobowości. Prawdziwe cuda zdarzają się rzadko. Największy cud, jaki znam, to akt powstania nowego życia, któremu dedykuję niniejszą książkę.

 

Ciało i umysł działają jako jedność, aby podtrzymywać życie w organizmie; działają również jako jedność na poziomie głębokich procesów energetycznych. Umysł potrafi wpłynąć na ciało, a ciało, oczywiście, wpływa na myślenie i procesy psychiczne.
Analiza bioenergetyczna opiera się na założeniu, że człowiek jest jednolitą całością. To, co dzieje się w umyśle, wpływa na procesy w ciele. Zatem jeśli ktoś cierpi na depresję i ma rozpaczliwie czarne myśli, czuje się beznadziejny i przegrany, w jego ciele to nastawienie będzie widoczne w spowolnionym przepływie impulsów, w zmniejszonej ruchliwości i ograniczonym oddechu. Wszystkie funkcje życiowe doświadczają depresji, również metabolizm. Zaburzony metabolizm wpływa na obniżenie energii życiowej

 

W niektórych przypadkach można poprawić funkcjonowanie ciała poprzez zmianę nastawienia w umyśle, lecz każda taka zmiana będzie krótkotrwała, dopóki nie dokona się fundamentalnych zmian na poziomie ciała. Z drugiej strony, bezpośrednie poprawianie funkcjonowanie ciała poprzez oddech, ruch, odczuwanie i swobodną ekspresję przynosi natychmiastowy i długotrwały efekt oraz zmienia nastawienie psychiczne. W końcowej części terapii dążymy do energetycznego wzmocnienia pacjenta. Jest to istotne, jeśli naszym celem jest wyzwolenie pacjenta z ograniczeń przeszłości i zahamowań teraźniejszości.

 

[…] Celem terapii jest pomóc człowiekowi w odzyskaniu jego pełnego potencjału. Wszyscy ludzie, którzy przychodzą na terapię, są na skutek urazów z dzieciństwa pozbawieni umiejętności doświadczania pełni życia. Jest to ich główne zaburzenie, które leży u podłoża objawów. Objawy wskazują, jak bardzo człowiek został upośledzony przez proces wychowawczy. Najcięższym stanem jest utrata części własnego ja. Wszyscy pacjenci cierpią na różnego rodzaju ograniczenia osobowości: ograniczoną samoświadomość i uważność, ograniczone wyrażanie siebie, zaburzone panowanie nad sobą. Te podstawowe funkcje są filarami świątyni własnego ja. Ich ułomność i słabość odpowiadają za brak poczucia bezpieczeństwa, który dramatycznie podkopuje wszelkie próby poszukiwania spokoju i radości, satysfakcji i najgłębszego sensu istnienia.

Wielce ambitnym celem terapii jest przekroczenie tych ograniczeń i, jak wcześniej wspomniałem, nie jest to proste. Bez zrozumienia tego celu można się pogubić w labiryncie konfliktów i sprzeczności uczuć, które gmatwają lub nawet udaremniają starania podejmowane w trakcie terapii. Warto jednak podjąć wysiłek, jakim jest niesienie pomocy wielu ludziom współczesnej cywilizacji, dla których życie jest ciągłą walką o przetrwanie, a radość – stanem obcym.

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój