Żołnierz Nefertiti

Kilka lat temu szliśmy tuż obok siebie, rozmawiając
Maszyna do zabijania, która wykona wszelkie rozkazy
Nie musi jeść, spać, nie męczy się
Istotą życia jest wykonać rozkaz
Przerażające, straszne?
Mój pierwszy instruktor latania;)

13 marca 2007

„Brzytkie Kaczątko”

Śpię sobie albo raczej drzemię umęczony jakąś bakteryjką, gdy nad ranem słyszę”Ja chcę do domu, zaprowadź mnie do domu”. Ignoruję i staram się spać dalej, jednak znów słyszę płaczliwy głosik „Ja chcę do domu”.
Wybudzam się, co jest grane?
– Zabrałeś mnie w nocy ze sobą, a teraz ja chcę do domuuuuuuuuuu
– Jak mogłem Cie zabrać ? ( znając siebie, nie zrobił bym tego wbrew jego woli, a widzę że malec zaraz wszystko zrzuci na mnie).
– Zaprowadź mnie do Mamy, ja chcę do domuuuuuuuuuu.
– A Twoja Mama pozwoliła na to abym Cie zabrał?
– Pozwoliła bo jesteś Zaufany, a ja jestem mały i nie mam nic do gadania.
– Więc jak to było zabrałem Cie czy nie?
– Wiesz, mówi malec, ja też troszeczkę chciałem iść z Tobą, oglądałem sobie wszystko w nocy, ale wiesz nie obraź się wolę swój świat.
Choć ileż można oglądać tylko wodę i wodę, trawę i trawę. Macie dziwnie rozwiązane, że woda raz leci i nie leci, moim zdaniem powinna lecieć cały czas.
Mały Łabędź wykazał się dojrzałością stwierdzając w filozoficznym stylu w pewnym momencie naszej rozmowy ” Nie wszystko co duże, jest dorosłe”. Porozmawialiśmy nawet o śnieniu.
– Ja chcę do Mamy , zaprowadź mnie do Mamy.
Nie miałem wyjścia ubrałem się i zaprowadziłem malca do jego Mamy.

Jaki z tego morał?
Jeżeli kiedykolwiek wyciągniecie kogoś z „jego świata”, czy to przyjemności, czy bezpieczeństwa i spokoju , strachu lub lęku.
Niech podpisze wcześniej oświadczenie” Po wyjściu ze „świata”, reklamacji nie uwzględnia się”;)

18 luty 2007

Miracles…

Lata temu śniłem o słonecznej Hiszpanii, siedziałem na kilku schodkach z grupą ludzi, nad brzegiem jakiegoś parkowego stawu, tłumacząc coś swoim rozmówcom.
Na tamten czas, pytałem się sam siebie co ja takiego mógłbym im tłumaczyć, po pierwsze nie znam hiszpańskiego, po drugie kim jestem by jechać parę tysięcy kilometrów na takie rozmowy.
Minęło kilka lat, wiele się na zmieniało, był czas, że przygotowywałem się, ucząc się hiszpańskiego, by wyjechać choć na chwilę do Barcelony.
Ostatnie kilkanaście miesięcy naszego życia jest… brak słów jakie jest.
Wciąż wyglądam kiedy to się zakończy, nie pisze o tym, nie mówię o tym, ale to jest.
Tak jak ten wyjazd do Barcelony będzie cudem,a ja czekam na pierwszy cud…

28 stycznia 2007

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój