Bajka pomagajka

Wejdź w tę historię…

Patrzę ze spokojem i zachwytem, łagodnie świat wchodzi w moje oczy.
Rozluźniam się, czuję jak opada napięcie z moich pleców i ramion.
Ta lekkość budzi do tej pory nieznane, nowe pokłady we mnie, doceniam spokój i brak napięcia.
Wszystko co widzę łagodnie płynie swoim rytmem.

Przez tyle lat kurczowo ściskałam w dłoni miecz by odpłacić innym za moją krzywdę.
Otwieram zaciśniętą pięść o której już prawie zapomniałam, jaka ulga, moje wnętrze z radością się unosi.
Dłońmi dotykam kwiatów, które tak kocham, w tych kwiatach widzę wszystkich swoich bliskich którzy zadali mi rany.

Dotykam ich z miłością, łagodnym i delikatnym ruchem palców, uginają się prosząc o trochę wody.
Daję ją im, one potrzebują mnie, a ja potrzebuję ich, dbamy o siebie nawzajem.
Wciąż noszę ze sobą misia, tak tego misia, którego tak mocno kochałam gdy byłam mała.
Już dawno nasze drogi powinny się rozejść, zżyliśmy się przez te wszystkie lata, ale tak dłużej być nie może ,powinniśmy się pożegnać.

Widzę przed sobą nadchodzącą małą dziewczynkę uśmiecha się do mnie, ma długie spięte z tyłu włosy.
Odwzajemniam jej uśmiech, pokazuję jej misia, a ona z radością podbiega do niego.
To jest bardzo grzeczny miś, mówię do niej i od teraz jest Twój, dbaj o niego i kiedyś tak jak ja teraz wybierzesz jakiegoś chłopczyka lub dziewczynkę, która zaopiekuje się misiem.
Nasze drogi rozchodzą się i każda idzie w swoją stronę, przed każdą z nas jeszcze tyle do odkrycia…

Podróż małej Minio

Mała dziewczynka niosła dla mnie pewną rzecz, ale ją zgubiła i bała mi się o tym powiedzieć.
Jej starsza siostra Brygitka powiedziała, że ja “nie daję manta”, pomimo tego bała się.

Odwiedziła mnie i przyznała się do zguby, poprzekomarzaliśmy się trochę, ile to mała Minio ma latek, stanęło na tym , że jest mała i ma prawo nie umieć dobrze liczyć, a już tym bardziej różnych czasów.
Powiedziała to z gracją małego bobasa, nie jedną skałę by tym skruszyła.
Kochasz mnie braciszku? – zapytała.
Jak starszy brat mógłby nie kochać swojej młodszej siostrzyczki…

Przez całe swoje życie, podróżujemy jak mała Minio przez różne miejsca( tu wpisz sobie cokolwiek zechcesz: swoje wnętrze, swoje życie, swoje troski, radości, odpowiedzi i pytania).
Od dzieciństwa nosimy przy sobie skórzany woreczek, w którym zbieramy kawałki układanki, które składają się na nas samych.

Nie zbieramy ich aby ułożyć jakiś z góry założony obraz siebie.
Nasze doświadczenia, a przede wszystkim nasze wybory, są twórcami tego “obrazu”, sami kształtujemy nasze życie.
Jedynym, kto widział ten nasz nienamalowany obraz, obraz, który wciąż, z każdą chwilą “się maluje” – Bóg w bliskości nas, niepojętej…

2006-12-24 19:07:39

Medytacja Kury Domowej

Obraz medytującej osoby, siedzącej w pozycji lotosu lub po turecku, o spokojnym obliczu, przymkniętych powiekach, na stałe zagościł już w naszej świadomości. I to na tyle mocno, że wiele osób uważa, że do medytacji potrzebna jest cisza, spokój, stosowna muzyka czy pozycja medytacyjna.

Owszem, miło jest, kiedy mamy te wszystkie dodatki. Jednak ich brak nie wyklucza możliwości zagłębienia się w siebie.

Nie sztuką jest medytować w ciszy, spokoju, niedziałaniu. Buddyjski mnich pogrążony w sobie, może się zanurzać we własnej duszy i w duszy wszechświata, bez ryzyka, że wyrwie go z tych głębin dziecko, telefon, obowiązki domowe. Taki mnich może sobie trwać w lotosie i medytować. A my? W wirze i natłoku codzienności, jaką mamy szanse na zagłębienie się w sobie?
Czytaj dalej Medytacja Kury Domowej

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój