Pośród nocy…

Niepewność deszczem przesiąka
Bliskość której nie ma, tchnie nadzieją
Pokojem duszy

– Kochaj siebie

Słowa Twoje w lustrze odbite
Ukażą Ci kwiat przecudowny
W Twoim sercu on wzrasta
Gdy z miłością zasypiasz tej deszczowej nocy

Makabreska

Androgyniczna postać przesuwa się drapieżnym ruchem w okół nieznanej mi osoby.
Zachowanie jej wskazuje na to, że się znają, ale ten wzrok mówi wszystko, kto jest ofiarą,
a kto katem.
Skóra tego stworzenia jest alabastrowa, błyszczy niczym skóra węża, kości zniekształcają jej wygląd, co dodaje stworzeniu dość makabrycznego wyglądu.
Istota po chwili napawania się swoją ofiarą, dostrzega że jest obserwowana i w mgnieniu oka znika.
Pomagam delikwentowi dojść do siebie, a zarazem staram się wykryć przeciwnika.
Tu zamazuje się moja pamięć, ale sytuacja musiała być dość ostra, obudziłem się na chwilę ale w ciągu jednego oddechu zasnąłem.

Orszak niedyplomatyczny

Byłem w lesie z małą grupką ludzi, dochodziliśmy do ogromnej polany.
W oddali można było dostrzec wielu wojowników, czy to na koniach czy pieszo.
Nas była tylko garstka, stanąłem na przedzie, a obok mnie kobieta, za nami pozostali z naszej grupki.

W naszym kierunku ruszyło kilku konnych, w pierwszej chwili pomyślałem, że jakiś orszak dyplomatyczny, kobieta obok miała z nimi rozmawiać.
Nic bardziej mylnego, jak tylko zbliżyli się do nas na kilkadziesiąt metrów, rozproszyli się i każde z nich zaatakowało. Mnie przypadła łuczniczka, bez wahania wyciągnęła strzałę z kołczanu i się zaczęło.

Nie widziałem jak inni dają sobie radę, skupiłem się całkowicie na walce.
Strzały jakimś cudem odbijały się ode mnie rykoszetem, ale aby nie kusić losu jak najszybciej podbiegłem do niej i zaczęliśmy walczyć na miecze.

Nie byłem zadowolony ze miecza, którym przyszło mi walczyć, jak dla mnie był za lekki.
Łuczniczka, pokazała że ma kilka asów w rękawie, broniła się w magiczny sposób chowając się za różnymi przeszkodami, które tworzyła w mgnieniu oka.

Wciąż nie ustępując, mieczem rozcinałem wszystkie jej obrony, w pewnym momencie przemieniła się w ośmiornicowatego potwora, ale czy to była ona czy przywołała kogoś na pomoc tego nie byłem pewien.
Na nic się to zdało, złapałem ze wszystkich sił dłońmi głowę tego monstrum, był w potrzasku nie mogąc już nic zrobić i wtedy też on/ona zaczął ze mną rozmawiać.
Mówił o swoich zwierzchnikach, tak jakby w ten sposób chciał kupić swoje życie…

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój