Miracles…

Lata temu śniłem o słonecznej Hiszpanii, siedziałem na kilku schodkach z grupą ludzi, nad brzegiem jakiegoś parkowego stawu, tłumacząc coś swoim rozmówcom.
Na tamten czas, pytałem się sam siebie co ja takiego mógłbym im tłumaczyć, po pierwsze nie znam hiszpańskiego, po drugie kim jestem by jechać parę tysięcy kilometrów na takie rozmowy.
Minęło kilka lat, wiele się na zmieniało, był czas, że przygotowywałem się, ucząc się hiszpańskiego, by wyjechać choć na chwilę do Barcelony.
Ostatnie kilkanaście miesięcy naszego życia jest… brak słów jakie jest.
Wciąż wyglądam kiedy to się zakończy, nie pisze o tym, nie mówię o tym, ale to jest.
Tak jak ten wyjazd do Barcelony będzie cudem,a ja czekam na pierwszy cud…

28 stycznia 2007

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój