Wśród setek ogrodów on wybrał Nasz.
Pręgowany Kot, które ledwo uszedł z życiem przed kimś lub przed czymś.
Złamana noga, okaleczony nos i pysk, ropa, straszny widok…
Mimo tego co go spotkało przycupnął sobie na ganku altanki, przyjmując od Nas wodę, zanurzając w niej swój pyszczek, jak na razie nie może nic jeść ale mam nadzieję że przeżyje.
Będąc tak okaleczonym, obracał główką za nami, z ciekawością, co robimy.
Denerwował się prawie cały czas, gdy ktoś zbliżał się do niego, komunikował to charkotem, miauknięcia przychodziły mu z wielkim trudem, które jeszcze bardziej ukazywały jego cierpienie.
Ciekawe czy zostanie?
2006-04-26 10:21:54