Ile to już wieczorów i dni, jakie spędziliśmy na grze w bilard…
Mieliśmy jedną upatrzoną knajpkę, w której dzielnie stawiałem swoje pierwsze kroki przy stole bilardowym. Pewnego dnia mieliśmy pecha i stół był już zajęty, a nam nie chciało się czekać, aż się zwolni, więc poszliśmy na poszukiwania wolnego stołu.
Trafiliśmy do nieodwiedzaniej przez Nas knajpki, która z reguły omijaliśmy szerokim łukiem, taka „umiarkowana” spelunka z permanentnym smogiem , zalegającym na wysokości głowy obserwatora.
Zaczęliśmy grę, bila za bilą ląduje w łozie …ale przy tym zauważam cos dziwnego.
Barmanka ze swoją przyjaciółką plus na przylepę ich kumpel, są dziwnie ożywieni, spoglądając co rusz w Naszą stronę.
Gramy dalej, a całe to towarzystwo przenosi się w okolice stołu bilardowego, rozgrywając sobie partyjka za partyjką lotek.
Któż mógł przypuszczać że „wdepnęliśmy” w gniazdo os, wszystkie świerszcze świergotały, o myślach kotłujących się im w głowach. Zaintrygowaliśmy ich swoimi odwiedzinami, byliśmy dla nich jak rodzynki w cieście, a raczej rodzynek, bo to był czas moich początków i byłem jak nie opierzone pisklę.
Gdyby nie Ty „zjadłyby” mnie wtedy, najbliższej ofiarnej nocy, a święto w ich obrządku było tuż, tuż…
Od tamtej pory to miejsce stało się miejscem ćwiczeń, umilanych partyjkami bilarda, przychodziliśmy tak często że ochrzciłem jedną „Siwa”, a druga została „Blondi”:) Nie raz robiliśmy sobie różne numery, powiedzmy tak dla rozwoju;)co nie znaczy że zawsze było wesoło.
Nie wiem czy teraz przestaliśmy już być dla nich zagadka, jaką byliśmy pojawiając się tam…a tak dawno już nie graliśmy w bilard…
10 myśli w temacie “Siostrzyczki…”
Możliwość komentowania jest wyłączona.
Wybacz Masai, poniosło mnie, już się poprawiam…;P Wniosek z tego w każdym razie prosty: nie ma co urlopować, tylko pisać na blogu;)
Człowiek troche na urlopie, a tu takie dyskusje;)
Masz rację, to coraz mniej ważne… :]
A nie zgodzę się, nie zgodzę – internet, oprócz oczu, źle wpływa na wiele innych spraw, ale to chyba już mało ważne;)
Odpozdrawiam również znów;)
eee tam… 😛 Tylko wtedy tak wpływa, jak sytuację rozpoznaje się oczami ;D
Odpozdrowienia ponowne :>
Hmm… Mam podejrzenie, że “dla rozwoju” oznacza tylko i wyłącznie “dla rozwoju” 😀
Pozdrawiam Bezsenną i życzę, żeby jak najmniej tych bezsennych nocy już było – długie siedzenie przed internetem wpływa niekorzystnie na rozpoznanie sytuacji;)
Dla rozwoju.. Jak ja tych słów nie znoszę. Czy dla rozwoju oznacza też “dla dobra” ? 😉
Ależ przecież ja o tym wiem – i dlatego mi słabo;)
czasami w naszym zyciu wydarza się cos…nie zawsze to rozumiemy i ciężko to przyjąć..a z “góry” ktoś Ci mówi, że tak ma byc…i wtedy nic nie mamy do gadania i jest “dla rozwoju”;)
Czasami słabo mi się robi, jak słyszę to “dla rozwoju”…;)
A może czas sobie odpowiedzieć: czy Wy kiedykolwiek przestajecie być zagadką?;)