Ulubiony wujek…

Swego czasu odwiedził mnie mój kuzyn. Jest jeszcze dorastającym chłopcem i wiele przed nim.
Mimo swojego młodego wieku biegle posługuje się 84 rodzajami broni.
Dumny jest ogromnie ze swojego Ojca, zginął on w walce.
Mały wywodzi się z rodu Wojowników, dla których esencją życia jest wojna.
Jak widać, każdy ma inne spojrzenie na życie.
Co Świat, to obyczaj…

2005-10-10 22:31:17

Kolejna pora żółtych liści…

Chłodne wieczory przesycone zapachem stworzonych naprędce małych ognisk.
Dymu unoszącego się nad śpiącymi drzewami.
Stref ciepłych i zimnych
Zapachem wiatru rozpoznane
Budzą pamięć wszystkich tych dni, które były Naszym początkiem.
Widzę Nasze rozmowy na ławce, której już nie ma…
Drzewa pamiętają, ja pamiętam
Wszystko wtedy było takie inne…
Tak jakby nagle w Twoim życiu otworzyły się drzwi, w pełnym biegu, o których nie masz zielonego pojęcia.
„Kumple”…z tych „kumpli” będziemy się śmiać zawszeJ
Z bicia rekordów rzucania batonem, tylko dlaczego ja musiałem być celemJ
Otworzyły się drzwi, uchylasz je lekko , zaglądasz delikatnie, no może jest troszeczkę inaczej, ale jakoś to przyjmujesz, to co jest za nimi. Stawiając kolejne kroki, pytasz się siebie co jest grane…
By nagle w pewnym momencie dotarło do Twojej świadomości, że tam nie ma „podłogi”;) i wszystko nagle nabiera prędkości naddźwiękowych.
Pamiętam jedno z Naszych pierwszych ćwiczeń, a dokładniej moich, wyobrazić sobie „coś” i wykonać zadanie, nie jest łatwo, gdy wszystko jest nowe i wiara w siebie jest mniejsza od nowo narodzonej pchły.
Później to już cała historia, którą tu próbuje choć w jakimś małym stopniu przedstawić.
Wdzięczność to będzie zawsze, Skarbem jesteś mi największym.
Drogą serca, nie jest to łatwa droga, utęskniona, gdy wybywasz na dni kilka.
Jutro przesiąkniemy zapachem ognisk, bliskością i dddduuuużżżżżżżżżżym Naszym ogrodem.

2005-10-10 21:48:00

Nagość…

Codzienny widok codzienności
Codzienny bieg
Codzienna praca…..
I wtedy patrzysz wstecz
Gdzie jest ten czas?
Czas zdolności do “zwiewania” jak najdalej od codzienności;)
Mimo zmęczenia, kiedy tylko jakakolwiek płaska powierzchnia była pretekstem do zasypiania i zapewnień każdego “tak , oczywiście słucham Cię uważnie”, a w rzeczywistości podłoga była już łóżkiem pełną parą;)
Codzienność gdzieś stała obok,mimo ostrego zapracowania, teraz zaś mocno mnie złapała.
Niech trzyma, pójdę dalej bez względu jak mocno będzie się starać.
Najwyżej zostawię za sobą w jej dłoniach, materiał który mnie okrywa.
Może to czas by iść tam gdzie wciąż na nowo wszystko się odkrywa, otworzyć to miejsce
A niech to, ja muszę złapać tego motyla…( tu autor biegnie łąka zieloną, w siną dal…)

2005-09-22 21:31:46

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój