Twoje ocalone życie


Tylko wtedy, gdy mamy jasny obraz naszej minionej rzeczywistości, tego, co się wtedy naprawdę wydarzyło, możemy uniknąć niekończącego się zadawania cierpienia. Kiedy wiem i mogę odczuć, co uczynili mi rodzice, gdy byłem zupełnie bezbronny, nie potrzebuję ofiar, aby przytępić swoją świadomość. nie potrzebuję, posługując się niewinnymi ludźmi, nieświadomie inscenizować tego, co było kiedyś moim doświadczeniem, bo dzisiaj to w i e m. Tej wiedzy nie pozwolę sobie odebrać, bo nie chcę wykorzystywać innych, chcę żyć świadomie. (fragment książki)

Najnowsza, wydana w lipcu 2009 roku książka Alice Miller
“Twoje ocalone życie”, podobnie jak jej poprzednie publikacje, porusza temat wykorzystywania dziecka przez dorosłych i cierpienia spowodowanego wyparciem urazów z dzieciństwa. Autorka jest przekonana, że jej odkrycia, pomimo ich tragicznego aspektu, niosą optymistyczne przesłanie, ponieważ otwierają drzwi do świadomości i budząc na nowo rzeczywistość dzieciństwa, uwalniają od jego tragicznych konsekwencji.

Treść książek napisanych przez Alice Miller dotyczy nie tylko dzieci, które teraz się rodzą, dotyczy również tych, którzy mają dzieci i wnuki – którzy mają własne dzieciństwo dawno za sobą.

Chcąc pozbyć się demonów, musimy pozwolić, by wraz z nimi odleciały również anioły…

Bezmyślność

Znając szczegóły z dzieciństwa – swojego czy innej osoby – prawie nigdy nie kojarzymy tej wiedzy z cierpieniem czy zahamowaniami dorosłego człowieka. Dorosły ma już swoje dzieciństwo za sobą – jakie by ono nie było. Dziecko swoją dorosłość dopiero tworzy przy pomocy opiekunów, rodzeństwa, rówieśników, społeczeństwa. Finalnym „produktem” jest dorosły, lecz nie zawsze w pełni dojrzały człowiek.

W kształtowaniu człowieka psychologia rozróżnia kilka etapów. Każdy etap to nowa zdolność, która jest rozwijana w miarę wzrostu dziecka, w czym pomagają mu rodzice, starsze rodzeństwo i całe otoczenie.
Każdy z opiekunów dziecka ma swoją wizję-wyobrażenie i ambicje, kim będzie jego dziecko, gdy osiągnie dojrzałość.

Już na starcie życia maleńki człowieczek jest poddawany tresurze. Rodzice ustalają z góry, co będzie najlepsze dla ich dziecka, nie bacząc co czuje i czego chce ich latorośl w miarę upływu lat.
Rodzic zadba o wszystko w najdrobniejszych szczegółach, wymuszając posłuszeństwo i uległość manipulacją i nadmierną kontrolą, łamiąc wolę i twórczość własnej pociechy, nie zauważając, że w ten sposób okalecza własne dziecko, które dochodząc do pełnoletności nie będzie potrafiło – czy wręcz będzie się bało – wyrażać własne opinie, czy zabiegać o swoje.

Mama i tata decydowali o wszystkim, łącznie z doborem kolegów i koleżanek do zabaw, pozbawiając dziecko umiejętności radzenia w różnych sytuacjach, relacji z różnymi ludźmi, nawiązywania kontaktów. To, między innymi zabawa uczy tworzenia więzi i zachowań w grupie. Bezmyślne urabianie dzieciaka na chodzącą doskonałość, z której – mają nadzieję – będą na starość dumni, jest okrucieństwem wobec bezbronnego, zdanego na dorosłych małego człowieka…

Gdzie w tym jest miejsce na wyrażanie uczuć i emocji dziecka, na tworzenie więzi? To nie jest bezduszny kamień! Od chwili narodzin ta istota jest człowiekiem a nie potencjalnym materiałem na człowieka. Nie dziwię się, że później to dziecko – już jako dorosły człowiek – cierpi z powodu samotności, braku więzi uczuciowej, wyalienowania społecznego.

Ten człowiek nie będzie umiał wyrażać uczuć, bo nie nauczono go tego. Za to nauczono go bez szemrania wykonywać polecenia – nawet najbardziej absurdalne, nauczono zaspokajania potrzeb i ambicji cudzych, ale nie swoich. Nauczono agresji i przemocy dając przykład własnym zachowaniem…

Pułapka

Relacje rodziców i dzieci przeważnie polegają na okazywaniu przez dzieci szacunku i czci rodzicielom, a przede wszystkim na wybaczaniu im wszystkiego, czym częstują swoje pociechy żeby je zdyscyplinować, zmusić do uległości i posłuszeństwa. Rola rodziców najczęściej ogranicza się do stosowania dyscypliny i kar nakładanych na nieposłuszne, nadmiernie ruchliwe, „krnąbrne” dzieci. Mało kto zwraca uwagę na nierówność tego układu. Jedna ze stron ma całą władzę – fizyczną, emocjonalną, intelektualną, druga ze stron jest bezsilna, wrażliwa, zdana na łaskę i niełaskę opiekunów.

Sądzę, że różnice między prawami rodziców i prawami dzieci dobitnie ukazują, jak ta władza jest traktowana i używana.

W tym miejscu zacytuję opowieść człowieka, który zgłosił się na terapię, ponieważ rozpadało się małżeństwo z powodu jego niepohamowanej złości, którą odreagowywał na żonie…

“Oczywiście, że ojciec mnie bił, ale robił to tylko dlatego, żeby utrzymać mnie w dyscyplinie. Nie kojarzę, co to ma wspólnego z rozpadem mojego
małżeństwa…

Człowiek ten uważał, że miał wspaniałego ojca, ponieważ gdyby nie on, nie zostałby wziętym lekarzem. Ich stosunki popsuły się, gdy młody lekarz oznajmił ojcu, że zamierza zająć się medycyną holistyczną i dołączyć ją do swojej praktyki lekarskiej.

Ojciec zareagował agresywnie wygłaszając mowę, że nie po to łożył na jego wykształcenie, by w rezultacie syn został znachorem. Powiedział również, że ma zapomnieć, iż kiedykolwiek należał do rodziny…

W ilu domach tak się dzieje? W ilu domach łamana jest wola dziecka (krzykiem, biciem, przemocą psychiczną, intelektualną) tylko dlatego, że rodzice w okrutny sposób realizują własne potrzeby czy wyobrażenia, nie biorąc pod uwagę, że dziecko nie jest ich wyłączną własnością i nie ma obowiązku spełniania oczekiwań rodziców, ale ma obowiązek realizować własne życie, w czym powinni mu pomóc opiekunowie.

Rodzic powinien być przewodnikiem dla swojego dziecka, przekazać mu dostępną wiedzę i pomóc w rozwoju zdolności.

Nic na siłę. Rozmowy, tłumaczenie, dyskusje między rodzicami i dziec-kiem są jak najbardziej potrzebne, ale decyzję i odpowiedzialność za nią ponosi młody człowiek, ucząc się w ten sposób – pod okiem rodzica – decydowania o sobie ale i również ponoszenia konsekwencji tych decyzji.

Dziecko, które rośnie przy zawistnym, stosującym przemoc psychiczną – a często i fizyczną, narcystycznym rodzicu (i/lub starszym rodzeństwie), które nieustannie znajdowało uchybienia w każdym jego działaniu (a jeśli zachowanie lub dokonanie dziecka było bezbłędne, spotykało się ono z kompletnym brakiem zainteresowania i milczeniem), wyrośnie ono na człowieka, który zamiast wcielać w życie swoje pomysły, ambicje i marzenia, będzie podchodzić do życia obronnie, bojąc się ryzyka oraz zaszczepionej mu w dzieciństwie, nieuchronnej nagonki wewnętrznego krytycyzmu i poniżania…

W ilu domach najpierw wyręcza się młodego człowieka we wszystkich pracach domowych, w podejmowaniu – odpowiednich do wieku dziecka – decyzji mówiąc, że jeszcze zdąży się nauczyć, a potem podnosi się krzyk, że młodzież nic nie potrafi, jest nastawiona tylko na konsumpcyjny styl życia nic z siebie nie dając, bo wychodzą z założenia że im się wszystko należy.

Młode zwierzęta osiągają bardzo szybko dojrzałość. Ich opiekunowie uczą je sztuki przetrwania i na tym ich rola się kończy – młode zwierzę musi umieć wywalczyć swoje miejsce, by przetrwać.

Ludzkie dzieci do osiągnięcia pełnej dojrzałości potrzebują długich lat. Czasami tej dojrzałości nigdy nie osiągają i to często nie z własnej winy. Rodzice, kosztem dzieci, zapewniają sobie przedłużenie własnej tożsamości, realizują swoje marzenia czy ambicje, których sami nie zrealizowali w odpowiednim ku temu czasie, ponieważ też byli wykorzystywani do realizacji potrzeb swoich rodziców.

Czego nie nauczy się dziecko, dojrzały człowiek umiał nie będzie – czy to zadbanie o własny byt, pracę zawodową, podejmowanie jakichkolwiek decyzji, czy też okazywaniu uczuć i emocji bez szkody dla niego samego i dla innych. Nagromadzoną złość w latach dzieciństwa często projektujemy na inne osoby, które podświadomie utożsamiamy z którymś z rodziców (starsze rodzeństwo też ma w tym swój udział). Cytowany powyżej lekarz odreagowywał swoją złość (na ojca) na najbliższej mu osobie – na żonie. Szokiem było dla niego, gdy przy pomocy psychoterapeutki odkrył ten fakt.

Dziecko, które rośnie przy zawistnym, stosującym przemoc psychiczną – a często i fizyczną, narcystycznym rodzicu (i/lub starszym rodzeństwie), które nieustannie znajdowało uchybienia w każdym jego działaniu (a jeśli zachowanie lub dokonanie dziecka było bezbłędne, spotykało się ono z kompletnym brakiem zainteresowania i milczeniem), wyrośnie ono na człowieka, który zamiast wcielać w życie swoje pomysły, ambicje i marzenia, będzie podchodzić do życia obronnie, bojąc się ryzyka oraz zaszczepionej mu w dzieciństwie, nieuchronnej nagonki wewnętrznego krytycyzmu i poniżania…

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój