List…

Nadeszła pora obfitych śniegów, drogi nieprzejezdne, pozostaje mi tylko ta forma komunikowania się z Toba.
Obchodzę mury miasta, sprawdzam morale i siły obrońców. Dla chwili wytchnienia zaszedłem do gospody, tutejszy oberzysta ma wobec mnie dług i ma sposoby, na przerzucenie listu.
W takich dniach myśli często szukają słońca, cieżko jest się odnaleźć. Siedząc teraz za stołem, za oknem widzę lampę uliczną, która dzielnie rozświetla mroki nadchodzącej nocy.
Dziwi Cię może Przyjacielu, że ostatnio w moich listach do Ciebie, cytuję Świętą Księgę, ale wiedz, że nastały straszliwe czasy.
Teraz nie jest to, chwilowa potyczka. Walczymy o kążdą pędź Naszej ziemi, o wolność dusz i ciała, stajemy całą determinacją przed rozlewającym się mrokiem.
Rozwścieczone hordy bezustanie nacierają, bez względu na pogodę i porę dnia. Nie cofają się przed najmroczniejszymi rytuałami.
Cytując Świętą Księgę i dzieląc się z Tobą Słowem w Niej zawartym, czerpię siłę i moc.
W Słowo wpleciona jest Nadzieja, Wiara i Miłość, dzięki nim trwamy, nie oddając pola wrogowi….

Wspomnienia…

To była chwila nieokreślona, chciałem ją jakoś wypełnić.
Sięgnąłem po książke do hiszpańskiego, przewertowałem ją bezwiednie, by po chwili przyjrzeć się niektorym słowom.
Mam słabość do tego języka, a raczej do pewnego architekta.
Był taki moment w moim życiu, że postanowiłem nauczyć się hiszpańskiego, by odbyć podróż do stolicy Katalonii.
Moc chodzić tymi uliczkami i chłonąć ich atmosferę…
Jak widać zycie przygotowało dla mnie inną podróż, podczas gdy powoli sie przygotowywałem na wyjazd, okazała się. rzecz prozaiczna, jedna z firm w których pracowałem rozwiodła się ze mna…
Fundusze uciekły ale przyszedł za to czas na całkiem inną podróż, czytając tutaj moje słowa poznajecie malutkie wycinki z tej Innej Podróży…
Gdybym pojechał, gdyby inne wątki potoczyły się inaczej…
Ale wracając do rzeczy, dwa słowa z książki, które normalnie nie mają ze sobą powiązania wzbudziły we mnie wspomnienia.
Mineło już prawie 10 lat od tamtych dni, które spedziłem w pobliskich górach.
Pamiętam wszystko dokładnie, dzień, miesiąc, rok, pamietam to małe okiennko w skośnym poddaszu, przez które widziałem rozgwieżdżone niebo.
Królował wtedy w tym wycinku nieba, widocznym przez ten okienny lufcik, Altair…
Słowa które były pretekstem wspomnień – to altar i rey, ich podobne brzmienie przywołało obrazy.
O dziwo w tych dwóch słowach też jest zawarta część mojego przeznaczenia…
Tej nocy “stanąłem” pomiędzy Światami, opisać trudno, pamięć lepiej sobie daję radę, bo pamięta… odczucia, obrazy.
Nie zapomnie tej Przestrzeni…

Szarzy Bracia…

Poznawaliśmy miasto, z mapą w ręku jako kierunkowskazem;)
Zawędrowaliśmy na jego skraj, gdzie na uboczu przycupnęła sobie niewielka Świątynia Szarych Braci. Prostota i słodki zapach letnich kwiatów przeniknął Nas.
Już mieliśmy wychodzić, gdy przydreptał jeden z Braci, jeszcze młody i nieco gadatliwy, bo nasze wyjście przeciągnęło się znacznie:)
Chyba ma zadatki na kustosza, poznaliśmy prawie całą historię Zakonu.
W pewnym momencie upał stał się nie do wytrzymania, tam gdzie panuje cień i łagodny chłód.
To Miejsce przesiąknięte jest mocą modlitwy Braci i Duchem, dotknęło mnie żarem.
Wieczorem przyszliśmy ponownie, wtedy odczuliśmy je obydwoje.

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój