Wychowanie

„Gdy bije się dorosłych, nazywamy to torturowaniem, ale bicie dzieci nazywamy wychowaniem.”

Alice Miller „Twoje ocalone życie”

Jaka jest różnica między dorosłym a dzieckiem jeśli chodzi o bycie ofiarą przemocy? Chyba jedynie taka, że dorosły wie, co może zrobić, żeby to zmienić, dziecko jest bezradne w takich chwilach. Dorosły potrafi zdefiniować swój ból i poszukać pomocy, bezradne dziecko zostaje samo ze swoim gnębicielem, by nie rzec oprawcą, i w milczeniu znosi „lekcje wychowania” ze strony „kochającego” rodzica.

To, co czasem dzieje się za drzwiami mieszkań nierzadko może być tematem horrorów i to wcale nie science-fiction. Matka skatowała syna za nieposprzątane podwórze i przypieczętowała swój czyn pocałunkiem, mówiąc – „to dla twojego dobra, synku”… Inna wsadziła twarz dziecka w talerz zupy, bo nie miało ochoty jej jeść, a ona przecież napracowała się przy gotowaniu obiadu… Matka skatowała czteromiesięczną córkę, bo ta działała jej na nerwy płaczem… Ojciec zabił syna, bo nie mógł go uspokoić…

Zanim stali się katami dla swoich dzieci czy współmałżonków, byli ofiarami – takimi samymi, jak ich własne potomstwo. Byli wychowywani biciem, terrorem, sadyzmem na porządnych ludzi – w ich przypadku te metody sprawdziły się, i tak samo sprawdzą się w przypadku ich własnych dzieci. Obłuda, fałsz, kłamstwo, hipokryzja.

Na środku korytarza szkolnego stoi mała, przerażona ośmioletnia dziewczynka, która urodziła się z zajęczą wargą. Wokół niej zebrała się grupka innych dzieci, wytykająca ją palcami i śmiejąca się z jej wyglądu… Nie znalazła nikogo, kto stanąłby po jej stronie. Przy próbie poskarżenia się w domu, zignorowano to, co czuła… Urodziłeś się „inny” niż pozostali rówieśnicy? Nie zawsze znajdziesz pomocną dłoń…

Z okrucieństwem można się oswoić, zwłaszcza gdy się go doświadcza z rąk najbliższych…

Pułapka

Relacje rodziców i dzieci przeważnie polegają na okazywaniu przez dzieci szacunku i czci rodzicielom, a przede wszystkim na wybaczaniu im wszystkiego, czym częstują swoje pociechy żeby je zdyscyplinować, zmusić do uległości i posłuszeństwa. Rola rodziców najczęściej ogranicza się do stosowania dyscypliny i kar nakładanych na nieposłuszne, nadmiernie ruchliwe, „krnąbrne” dzieci. Mało kto zwraca uwagę na nierówność tego układu. Jedna ze stron ma całą władzę – fizyczną, emocjonalną, intelektualną, druga ze stron jest bezsilna, wrażliwa, zdana na łaskę i niełaskę opiekunów.

Sądzę, że różnice między prawami rodziców i prawami dzieci dobitnie ukazują, jak ta władza jest traktowana i używana.

W tym miejscu zacytuję opowieść człowieka, który zgłosił się na terapię, ponieważ rozpadało się małżeństwo z powodu jego niepohamowanej złości, którą odreagowywał na żonie…

“Oczywiście, że ojciec mnie bił, ale robił to tylko dlatego, żeby utrzymać mnie w dyscyplinie. Nie kojarzę, co to ma wspólnego z rozpadem mojego
małżeństwa…

Człowiek ten uważał, że miał wspaniałego ojca, ponieważ gdyby nie on, nie zostałby wziętym lekarzem. Ich stosunki popsuły się, gdy młody lekarz oznajmił ojcu, że zamierza zająć się medycyną holistyczną i dołączyć ją do swojej praktyki lekarskiej.

Ojciec zareagował agresywnie wygłaszając mowę, że nie po to łożył na jego wykształcenie, by w rezultacie syn został znachorem. Powiedział również, że ma zapomnieć, iż kiedykolwiek należał do rodziny…

W ilu domach tak się dzieje? W ilu domach łamana jest wola dziecka (krzykiem, biciem, przemocą psychiczną, intelektualną) tylko dlatego, że rodzice w okrutny sposób realizują własne potrzeby czy wyobrażenia, nie biorąc pod uwagę, że dziecko nie jest ich wyłączną własnością i nie ma obowiązku spełniania oczekiwań rodziców, ale ma obowiązek realizować własne życie, w czym powinni mu pomóc opiekunowie.

Rodzic powinien być przewodnikiem dla swojego dziecka, przekazać mu dostępną wiedzę i pomóc w rozwoju zdolności.

Nic na siłę. Rozmowy, tłumaczenie, dyskusje między rodzicami i dziec-kiem są jak najbardziej potrzebne, ale decyzję i odpowiedzialność za nią ponosi młody człowiek, ucząc się w ten sposób – pod okiem rodzica – decydowania o sobie ale i również ponoszenia konsekwencji tych decyzji.

Dziecko, które rośnie przy zawistnym, stosującym przemoc psychiczną – a często i fizyczną, narcystycznym rodzicu (i/lub starszym rodzeństwie), które nieustannie znajdowało uchybienia w każdym jego działaniu (a jeśli zachowanie lub dokonanie dziecka było bezbłędne, spotykało się ono z kompletnym brakiem zainteresowania i milczeniem), wyrośnie ono na człowieka, który zamiast wcielać w życie swoje pomysły, ambicje i marzenia, będzie podchodzić do życia obronnie, bojąc się ryzyka oraz zaszczepionej mu w dzieciństwie, nieuchronnej nagonki wewnętrznego krytycyzmu i poniżania…

W ilu domach najpierw wyręcza się młodego człowieka we wszystkich pracach domowych, w podejmowaniu – odpowiednich do wieku dziecka – decyzji mówiąc, że jeszcze zdąży się nauczyć, a potem podnosi się krzyk, że młodzież nic nie potrafi, jest nastawiona tylko na konsumpcyjny styl życia nic z siebie nie dając, bo wychodzą z założenia że im się wszystko należy.

Młode zwierzęta osiągają bardzo szybko dojrzałość. Ich opiekunowie uczą je sztuki przetrwania i na tym ich rola się kończy – młode zwierzę musi umieć wywalczyć swoje miejsce, by przetrwać.

Ludzkie dzieci do osiągnięcia pełnej dojrzałości potrzebują długich lat. Czasami tej dojrzałości nigdy nie osiągają i to często nie z własnej winy. Rodzice, kosztem dzieci, zapewniają sobie przedłużenie własnej tożsamości, realizują swoje marzenia czy ambicje, których sami nie zrealizowali w odpowiednim ku temu czasie, ponieważ też byli wykorzystywani do realizacji potrzeb swoich rodziców.

Czego nie nauczy się dziecko, dojrzały człowiek umiał nie będzie – czy to zadbanie o własny byt, pracę zawodową, podejmowanie jakichkolwiek decyzji, czy też okazywaniu uczuć i emocji bez szkody dla niego samego i dla innych. Nagromadzoną złość w latach dzieciństwa często projektujemy na inne osoby, które podświadomie utożsamiamy z którymś z rodziców (starsze rodzeństwo też ma w tym swój udział). Cytowany powyżej lekarz odreagowywał swoją złość (na ojca) na najbliższej mu osobie – na żonie. Szokiem było dla niego, gdy przy pomocy psychoterapeutki odkrył ten fakt.

Dziecko, które rośnie przy zawistnym, stosującym przemoc psychiczną – a często i fizyczną, narcystycznym rodzicu (i/lub starszym rodzeństwie), które nieustannie znajdowało uchybienia w każdym jego działaniu (a jeśli zachowanie lub dokonanie dziecka było bezbłędne, spotykało się ono z kompletnym brakiem zainteresowania i milczeniem), wyrośnie ono na człowieka, który zamiast wcielać w życie swoje pomysły, ambicje i marzenia, będzie podchodzić do życia obronnie, bojąc się ryzyka oraz zaszczepionej mu w dzieciństwie, nieuchronnej nagonki wewnętrznego krytycyzmu i poniżania…

Przemoc na co dzień…

dziecko Dużo mówi się o przemocy w rodzinie – tej skrajnej, w patologicznych rodzinach – ale niewiele pisze się czy mówi o codziennej przemocy
w rodzinie wobec małego, starszego czy nastoletniego dziecka, wynikającej
z nieświadomości rodziców i rodzeństwa, którzy również zaznali tej przemocy we własnym dzieciństwie.
Nie próbuję w żaden sposób umniejszać zasług, które im się należą, ale nie chcę już milczeć tylko dlatego,że to społeczne tabu.

Gdy rozpoczynam ten temat w dyskusji, od razu podnosi się krzyk, że nic nie rozumiem, bo… nie masz dzieci,nie masz rodziny, ty nic nie wiesz.
Kto nie rozumie? Kto boi się, że będzie mu zwrócona odpowiedzialność za to, co robi czy zrobił własnemu dziecku, młodszemu bratu czy młodszej siostrze? Co wpłynęło na zaburzenie osobowości młodego człowieka, kiedy w okresie dorastania raz po raz słyszał: „jesteś głupi!”, „a co ty tam wiesz!”, „nie bądź taki mądry!”, „weź przykład z (tutaj wpisz imię), jaki jest grzeczny, mądry, jak dobrze się uczy, jaki jest zaradny”.

Codzienne tego typu sugestie potrafią zniszczyć tożsamość czy wartość człowieka
w jego własnych oczach.
Co skłania człowieka do bezwzględności wobec innych, do wykorzystywania słabszych czy bezbronnych?
Co nauczyło nas być nieufnym, czy wręcz wrogim wobec drugiego człowieka? Skąd w nas tyle agresji wobec siebie i wobec innych?
Skąd w nas tyle  obojętności wobec bólu i krzywdy?

Rodząc się wszyscy mamy jednakowe szanse na dobry start w życiu. Jesteśmy radośni, twórczy, pełni wspaniałej energii, którą tak uwielbiają dorośli a dzieci tak chętnie dzielą się nią z całym otoczeniem, nie wyłączając
pluszowych przytulanek, czy zwierząt. A potem gdzieś to z biegiem czasu ginie – dlaczego?

Co niszczy to wszystko, co tak uwielbiamy u maluchów, co po latach objawia się u nich nieśmiałością, krytykanctwem, niezdrową rywalizacją dążącą do zniszczenia przeciwnika? Co nieagresję nazywa słabością, bezbronnością? Co to jest, co każe nam niszczyć naszego dyskutanta, bo ośmielił się mieć inne zdanie, inne poglądy od naszych?

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój