Wychowanie

Dziecko, które było krzywdzone i bite w dzieciństwie, będzie krzywdziło i biło w dorosłym życiu. Są to uwarunkowania wyniesione z domu rodzinnego pod wpływem metod wychowawczych, stosowanych w jego rodzinie przez najbliższych, którzy doznali identycznego traktowania od swoich najbliższych. Wynika to z doświadczeń wyniesionych w dzieciństwie.

Naszym postępowaniem kierują wspomnienia, których nie musimy pamiętać, chociaż są zakodowane w naszej podświadomości. Są one pozytywne, przyjazne, negatywne, destrukcyjne i/lub traumatyczne.
Jako dorośli rodzice jesteśmy święcie przekonani, że bicie i straszenie dzieci, znęcanie psychiczne nad nimi, ograniczanie lub wręcz niekochanie jest tym najlepszym sposobem wychowywania i dyscyplinowania nadmiernie ruchliwych dzieci, których nie potrafimy czy wręcz nie chcemy dyscyplinować w inny sposób. Brakuje nam cierpliwości, by zacząć traktować dziecko jak człowieka, usiąść i rozmawiać z nim o jego problemach, nie lekceważąc tego, co ma nam do powiedzenia, bez groźby kary za jego prawdziwe odczucia i ufność, którą nas darzą. Zaufanie i bliskość również w ten sposób się tworzy – podczas szczerych rozmów, wspólnych zabaw, wspólnego rozwiązywania problemów. A nie tylko mieszkania we wspólnym mieszkaniu.

Mało kto uświadamia sobie, że bicie, znęcanie psychiczne, manipulowanie potęguje zło, a nie redukuje go. Dorosły prędzej poradzi sobie z destrukcyjnymi emocjami rozładowując je – idąc po najmniejszej linii oporu – na otoczeniu, przenosząc je na najbliższe otoczenie, tzn. na dzieci, partnera lub obróci je przeciw sobie. Dziecko jest pozbawione w ogóle możliwości rozładowania złości, wściekłości czy nienawiści, bo łatwiej jest nam dorosłym wysłać groźbę w stronę bezbronnego dzieciaka niż nazwać te emocje po imieniu i pomóc mu je rozładować pod kontrolą, żeby nie zrobiło krzywdy sobie, a w przyszłości nie wyprojektowało tłumionych emocji i uczuć na rówieśników czy niewinnych ludzi, którzy akurat nawiną mu się pod rękę.
Dziecko musi gdzieś odreagować zabronione emocje i uczucia, których dorośli boją się okazywać, bo najzwyczajniej nie nauczono ich tego, dlatego zabraniają okazywania ich przez dzieci, które najczęściej agresję wyładują na słabszych od siebie lub kierują ją na siebie, bądź przyłączają się do band identycznie krzywdzonych, gdzie są akceptowane i gdzie czują się silne.

Nikt z dorosłych nie zapyta, dlaczego wpadło w złość, ale i dziecko nie powie, bo będzie się bało, że zostanie pobite, albo że dorosły rozwrzeszczy się na nie, niczego nie tłumacząc . Atakujemy słabszych, bezbronnych, już bez tego przerażonych krzykiem i karą cielesną, która go może czekać ze strony dorosłego. Bo przecież najłatwiej rozładować agresywność na słabszym.

Dobrą ilustracją kształtowania osobowości będzie tu film “Wolność słowa”. Obraz młodzieży z marginesu, których potraktowano jak człowieka a nie jak śmieć, nie wart uwagi.
Manipulacją i zmuszaniem do realizacji niespełnionych oczekiwań dorosłych przez dzieci jest tragiczny w swej wymowie los aktorki hollywoodzkiej Frances Forman, pokazanej w filmie “Frances”.

Wiele jest filmów czy książek opisujących losy skrzywdzonych dzieci, które opisują dorośli z własnych, choć nie zawsze uświadomionych wspomnień. Są to historie ich życia zaklęte w historiach bohaterów książek, czy filmów. Są to nasze historie.

Kłamstwo

ma olbrzymi wpływ na dzieci.
Jeśli swoim zachowaniem rodzice pokazują, że niezbyt wysoko cenią uczciwość, prawdomówność, dzieci na pewno wchłoną tę informację. To, co mówią oboje opiekunowie ma o wiele mniejsze znaczenie, niż to, co robią.

Można do znudzenia powtarzać, by dzieci były prawdomówne, że nie wolno kłamać, ale kiedy widzą, że słowa nie pokrywają się z czynami, szybko dowiedzą się, co naprawdę myśleć. Przed dziećmi nic się nie ukryje. Mają wspaniale rozwiniętą intuicję i są doskonałymi obserwatorami. Nie łudźcie się, że można coś przed nimi ukryć!

Zaczyna się od niewinnych kłamstw, które odsuwają na chwilę nieprzyjemną konfrontację, potem – kiedy się uda – życie bez kłamstwa staje się niemożliwe. Odraczamy wzięcie na siebie odpowiedzialności zasłaniając się kłamstwem, zagłuszamy, co naprawdę czujemy. A potem… potem kłamstwo staje się sposobem na życie… Strach przed wzięciem odpowiedzialności za słowa i czyny nie pozwoli na zmiany.

Pierwszymi nauczycielami w życiu dziecka są rodzice. To od nich przede wszystkim uczą się kontaktowania z innymi ludźmi. Potem ten krąg się poszerza o inne autorytety – nauczycieli, rówieśników, pracodawców.
Jeśli oboje rodziców wzajemnie przymyka oczy na własne drobne kłamstewka w obecności dzieci, wzorzec ten zostanie utrwalony w ich psychice: Tatuś okłamuje mamusię, że wypił tylko dwa piwa, a w rzeczywistości wypił z kumplem pół litra wódki… Mamusia okłamuje tatusia, że zapłaciła za nowe buciki tylko 100 złotych, gdy w rzeczywistości zapłaciła dwa razy tyle… Dziecko przynosi ze szkoły drogie markowe pióro. Na pytanie skąd je ma, odpowiada, że koleżanka mu je podarowała, że znalazło na ulicy/na przerwie między lekcjami/w szatni/w klasie itd., będąc na sto procent pewne, że ani ojciec, ani matka nie będą dociekali, skąd je ma tak naprawdę. Jest to unikanie odpowiedzialności za własne postępowanie i w następstwie – postępowanie dzieci.

Od rodziców – w pierwszej kolejności – uczymy się tolerancji lub nietolerancji kłamstwa, oszustw, mataczenia. I zawsze zaczyna się od niewinnego kłamstewka, drobnego oszustwa, naginania faktów na swoją korzyść. Te wzorce stosujemy w dorosłym życiu. Unikanie odpowiedzialności przenosząc ją na innych, to sposób na życie większości z nas. Niech odpowiadają naiwni – przypłacając zdrowiem, depresją (a czasem życiem), chcąc na siłę utrzymać zakłamany związek, w którym nigdy – lub prawie nigdy – nie było szczerości, otwartości, uczciwości – wobec siebie i wobec najbliższej osoby.
Chcąc tym sposobem utrzymać pracę, dobre relacje ze zwierzchnikami, współpracownikami brniemy w kłamstwa i zaprzeczanie, w oszustwa, przymykanie oczu na jawną niesprawiedliwość. Akceptując w ten sposób to, czego tak naprawdę nie chcemy doświadczać w swoim życiu…

Bezmyślność

Znając szczegóły z dzieciństwa – swojego czy innej osoby – prawie nigdy nie kojarzymy tej wiedzy z cierpieniem czy zahamowaniami dorosłego człowieka. Dorosły ma już swoje dzieciństwo za sobą – jakie by ono nie było. Dziecko swoją dorosłość dopiero tworzy przy pomocy opiekunów, rodzeństwa, rówieśników, społeczeństwa. Finalnym „produktem” jest dorosły, lecz nie zawsze w pełni dojrzały człowiek.

W kształtowaniu człowieka psychologia rozróżnia kilka etapów. Każdy etap to nowa zdolność, która jest rozwijana w miarę wzrostu dziecka, w czym pomagają mu rodzice, starsze rodzeństwo i całe otoczenie.
Każdy z opiekunów dziecka ma swoją wizję-wyobrażenie i ambicje, kim będzie jego dziecko, gdy osiągnie dojrzałość.

Już na starcie życia maleńki człowieczek jest poddawany tresurze. Rodzice ustalają z góry, co będzie najlepsze dla ich dziecka, nie bacząc co czuje i czego chce ich latorośl w miarę upływu lat.
Rodzic zadba o wszystko w najdrobniejszych szczegółach, wymuszając posłuszeństwo i uległość manipulacją i nadmierną kontrolą, łamiąc wolę i twórczość własnej pociechy, nie zauważając, że w ten sposób okalecza własne dziecko, które dochodząc do pełnoletności nie będzie potrafiło – czy wręcz będzie się bało – wyrażać własne opinie, czy zabiegać o swoje.

Mama i tata decydowali o wszystkim, łącznie z doborem kolegów i koleżanek do zabaw, pozbawiając dziecko umiejętności radzenia w różnych sytuacjach, relacji z różnymi ludźmi, nawiązywania kontaktów. To, między innymi zabawa uczy tworzenia więzi i zachowań w grupie. Bezmyślne urabianie dzieciaka na chodzącą doskonałość, z której – mają nadzieję – będą na starość dumni, jest okrucieństwem wobec bezbronnego, zdanego na dorosłych małego człowieka…

Gdzie w tym jest miejsce na wyrażanie uczuć i emocji dziecka, na tworzenie więzi? To nie jest bezduszny kamień! Od chwili narodzin ta istota jest człowiekiem a nie potencjalnym materiałem na człowieka. Nie dziwię się, że później to dziecko – już jako dorosły człowiek – cierpi z powodu samotności, braku więzi uczuciowej, wyalienowania społecznego.

Ten człowiek nie będzie umiał wyrażać uczuć, bo nie nauczono go tego. Za to nauczono go bez szemrania wykonywać polecenia – nawet najbardziej absurdalne, nauczono zaspokajania potrzeb i ambicji cudzych, ale nie swoich. Nauczono agresji i przemocy dając przykład własnym zachowaniem…

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój