Lung-gom


Biegłem, nie
stawiając kroku, wyglądało to jakbym sunął tuż nad ziemią.
Miałem wrażenie, że
mógłbym tak biec i biec, okazało się, że nie mam “baku bez dna” i
musiałem odpoczywać. Docierając do jednego miasta widzę znajomego, który
deklaruje, że mnie podwiezie, rozpatrując to w myślach czy skorzystam z jego
propozycji, wybrałem swój środek transportu. W podróży okazało się że nie
musząc odpoczywać mogę „przebiec” odległość czterech starożytnych maratonów.
Na jednym „przystanku”
odpoczywałem przy małym dziecku i jego babci, tak jakbym wpadł nagle w
odwiedziny, wyglądali jak mieszkańcy Himalajów.

Jak patrzeć na tą „podróż”,
być może – „dotrzesz tam gdzie chcesz, ale są chwile, kiedy musisz wyczekać (zebrać
siły) odpowiedniego momentu do dalszej drogi”.

Dziecko i jego
babcia przypomniały mi inny sen sprzed wielu lat, ktoś poprosił mnie w nim o
odprowadzenie dziecka do wioski, gdzie tłem też były Himalaje. Wioska leżała
tuż nad rzeką, której brzeg był obłożony kamieniami, miejscami nawet murowany, pamiętam
jak dziś schody, aby wyjść na poziom miasta. Wszedłem do domu, w którym główne
pomieszczenie było jakąś salą obrad, a do dokoła były rozsiane mniejsze pokoiki.
Spotkałem się ze starszymi wioski, widać było że są bardzo starzy, dziwnie
wyglądali, włosy mieli uplecione w warkocze, coś wydzierało się z ich
spojrzenia i mimiki. Ni to młodość/przewrotność,  nie było to naturalne jednym słowem. Wciąż pamiętam
powitalne skinięcie głowy i to spojrzenie „starca”.

Sen w środku dnia

Nieokreślony czas, przypominający świat bez technologii, wychodzę przez okno na gzyms.
Zamyka za mną okno moja siostra, robiąc minę „csssss zamykam aby nikt nie wiedział, że wyszedłeś”, bo trochę byłem przeciw;)
Na gzymsie leżą jakieś kości, które wykorzystałem jako pociski miotające, poruszając się uważnie dotarłem do końca gzymsu. Pode mną ulica i stragan między budynkami, jakaś kobieta przygotowywała tam posiłki. Pociski miotające „gotów”, „pal”:) poleciały w kierunku straganu, za którymś kolejnym kobieta nie wytrzymała i w moim kierunku poleciała zwarta bryła owsianki:), na szczęście doleciała tylko do początku gzymsu. Ot wspomnienia…

Miejsce już się zmieniło przenosząc mnie do domu rodzinnego na wsi, gdzie wszedłem w stare sny.
Tak jakbym miał na nowo je przeżyć, niektóre pamiętałem, część wypłynęła z nieświadomości.
Dziwne uczucie śnić, wchodzić w kolejny mocny sen w sensie emocjonalnym, mając zarazem świadomość wszystkich tych poziomów. To były sny o zagrożeniu, ktoś chciał wedrzeć się do domu, czy to przez drzwi, czy to przez okno. Niebezpieczeństwo i zarazem stawienie jemu czoła, zabezpieczenie domu, jego wejść i oczekiwanie na atak Czy zabezpieczenie wytrzyma, okna nie wytrzymywały…
Rozmawiałem też z jakimiś bliskimi, wszystkie te wydarzenia wydawały się jednolitym procesem.

Na drugi dzień wróciłem w to samo miejsce, tylko że teraz akcja rozgrywała sie na podwórku.
Obok domu przepływa nieduża rzeczka, ktoś budował na drugim brzegu na powierzchni jakąś kanalizację. Woda w rzeczce była nad wyraz czysta, co było przyjemnym zaskoczeniem znając możliwości ludzi we wsi. Wśród zielonych wodorostów przepływały zbrojniki niebieskie, całe chmary. Rozmowy i działania z grupką ludzi, która stała razem ze mną na brzegu.

Loup-garou…

Trzy dni temu oglądałem pewien film, mógłby wmówić sobie, że jestem jak małe dziecko, a później “śnię” na podstawie filmu.
Tylko, że jest jeden szkopuł, wczoraj po wielomiesięcznej przerwie nawiązała kontakt Cesarzowa, choć przez cały ten czas było to zakazane.
Czas pokaże, co jest tego przyczyną.

Gabriel przywódca sfory pokazywał mi sztukę opanowania, podejścia.(a może to był pokaz siły)
Nie dopuszczał do swojej przemiany, zachodził mnie od tyłu, wciąż czekałem na jego krok. W pewnym momencie nie wytrzymałem obróciłem sie warcząc niczym wilk, budząc sie przy tym, przechodząc z śnienia do jawy, jakby wychodząc z wody, z rozmazania do ostrości.

Do rana był to już płytki sen przeplatany, pewną symboliką.
Rozmowy z kobietami w różnym wieku i przenoszenia je w różnorodne miejsca.
Wchodzenie na na kilkudziesięciometrowy budynek i przymierzanie sie do skoku, dochodząc do wniosku , że to jeszcze nie czas aby skakać.

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój