Deszczowy liść…

W zapachu powietrza przemyka zieleń, kroplami obmyta
Nabiera oddechu i stawia krok czysty i lekki
W melodii ptaków słyszysz chóralne głosy, a
Każdy liść na to wszystko się otwiera
Zapach kropli w ich dłoniach przenika
Oddychasz…

2006-04-29 22:00:52

Wrzaskliwa masarka

Potężny gmach, szerokie schody i korytarze, w niemieckim stylu.
Na schodach dostrzegam sunącą niczym duch długowłosą kobietę, unosiła się tuż nad schodami, nie stawiając kroku.
Wszystko było przesiąknięte jej krzykiem, każdy kto za długo przebywał by w jej domenie przypłaciłby to szaleństwem.
Smaczku dodawało to że miała zaszyte oczy, zszedłem za nią, kierując się w dół schodów.
Trafiłem chyba do jej spiżarni, gdzie mogłem sobie swobodnie powybierać mięso, mogłem wziąć trzy kawałki. Właścicielka stała obok nie przestając rozsiewać atmosfery szaleństwa i krzyku.
Mięso odrzucało mnie swoim zapachem , musiało leżeć tutaj długi kawał czasu, nie wiem kto by gustował w takim nadpsutym mięsiwie.

Wybrałem 2 kawałki, wybierając trzeci, moja rozmówczyni podeszła do mnie i sama pomogła mi wybrać, rzucając mi odpowiedni kawałek, który był jaśniejszy od dwóch poprzednich.
Wziąłem co miałem wziąć i zaczynałem się zbierać, gospodyni poszła za mną, niejeden horror jest bladym odbiciem tej atmosfery i krzyku który wibrował i przenikał do szpiku kości.

Przy wyjściu miałem chwilowe problemy, dwuskrzydłowe drzwi stare i ciężkie raczej nie często były używane, stawiły mi chwilowy opór. Była to ostatnia chwila na spojrzenie na budynek i na odczucie wszechogarniającego krzyku i szaleństwa.

Kolejna pora żółtych liści…

Chłodne wieczory przesycone zapachem stworzonych naprędce małych ognisk.
Dymu unoszącego się nad śpiącymi drzewami.
Stref ciepłych i zimnych
Zapachem wiatru rozpoznane
Budzą pamięć wszystkich tych dni, które były Naszym początkiem.
Widzę Nasze rozmowy na ławce, której już nie ma…
Drzewa pamiętają, ja pamiętam
Wszystko wtedy było takie inne…
Tak jakby nagle w Twoim życiu otworzyły się drzwi, w pełnym biegu, o których nie masz zielonego pojęcia.
„Kumple”…z tych „kumpli” będziemy się śmiać zawszeJ
Z bicia rekordów rzucania batonem, tylko dlaczego ja musiałem być celemJ
Otworzyły się drzwi, uchylasz je lekko , zaglądasz delikatnie, no może jest troszeczkę inaczej, ale jakoś to przyjmujesz, to co jest za nimi. Stawiając kolejne kroki, pytasz się siebie co jest grane…
By nagle w pewnym momencie dotarło do Twojej świadomości, że tam nie ma „podłogi”;) i wszystko nagle nabiera prędkości naddźwiękowych.
Pamiętam jedno z Naszych pierwszych ćwiczeń, a dokładniej moich, wyobrazić sobie „coś” i wykonać zadanie, nie jest łatwo, gdy wszystko jest nowe i wiara w siebie jest mniejsza od nowo narodzonej pchły.
Później to już cała historia, którą tu próbuje choć w jakimś małym stopniu przedstawić.
Wdzięczność to będzie zawsze, Skarbem jesteś mi największym.
Drogą serca, nie jest to łatwa droga, utęskniona, gdy wybywasz na dni kilka.
Jutro przesiąkniemy zapachem ognisk, bliskością i dddduuuużżżżżżżżżżym Naszym ogrodem.

2005-10-10 21:48:00

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój