Proza życia, codzienność, ale gdy słońce już śpi, zdarzają
się noce, że zabieram kogoś na wycieczkę. W noc sylwestrową podróżnikiem była
moja mama, przenieśliśmy się w nadmorskie krajobrazy, skaliste wybrzeża,
zielone tarasy, półwyspy wysunięte głęboko w morze. Podziwialiśmy te nieznane miejsca
z lotu ptaka. Wyczerpująca to była podróż, w pewnym momencie poczułem, że musimy
już wracać, ostatkiem sił ściągnąłem nas do znanej przestrzeni, do naszego
miasta. Miejsce w którym się pojawiliśmy wyróżniło się tylko błękitnym
rozbłyskiem wielkości świętojańskiego robaczka.