Iaido

Widzę małego chłopca, a przy nim mężczyznę.
Nagle naciera na nich trójka uzbrojonych w miecze osiłków, miecze przywodzą na myśl japońskie katany.

Odczuwam, że głównym ich celem jest mały chłopiec, przy którym czuwał nieznajomy.
Trójka przeciwników nadbiegała z dobytymi z pochwy mieczami, rozegrała się krótka walka, lała się krew, a zgrzyt stali dopełniał resztę.

Obrońca chłopca pomimo przewagi atakujących, upuścił im sporo krwi by w pewnej chwili wykonać manewr w którym przyjął wszystkie atakujące miecze na swoją klingę.
Pokazał swoją siłę, przez ładnych kilka metrów pchał przeciwników, nic nie mogli zdziałać przeciwko jednemu. Przyparł ich do muru, nie dane mi było zobaczyć reszty.

Głos

Latałem sobie w zadowoleniu nad miastem, czasami obniżając lot omijając linie wysokiego napięcia.
W pewnym momencie wylądowałem na jakimś drewnianym słupie, przypłaciłem to tym, że jakiś drobiazg z mojego ubioru, zaplątał się i musiałem balansować na różne strony aby się uwolnić. Różni ludzie przechodzili poniżej, ale i tak byłem zdany tylko na siebie.

Jedna osoba przystanęła, nieznana mi kobieta, zaczęła się śmiać i ironicznie powiedziała coś w stylu “A co ten pan tam robi w czerwonym kubraczku”, no cóż podniosła mi ciśnienie, gdzie ona widzi jakiś czerwony kubraczek.

Ja tu się produkuje i próbuję uwolnić, a tu przychodzi taka jedna i naśmiewa się ze mnie.
Odwróciłem się do niej i tutaj nie powstydziłaby się nawet Matka Wielebna z zakonu Bene Gesserit, zaznaczam że ona się wciąż śmieje, powiedziałem jedno słowo, ale miało takie brzmienie, że krew przemieniłaby się w ciekły azot 🙂

Powiedziałem “żaba”, śmiech zniknął z jej ust, zaniemówiła, powtórzyłem drugi raz “żaba”, straciła panowanie nad sobą, zamiast śmiechu zaczęła skrzeczeć jak żaba, najpierw ramiona, a później całe ciało naśladowały ruchy żaby.

Tak to bajka się kończy, jeśli naśmiewamy się z przypadkowych ludzi 😉

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój