Fragment książki Margit i Ruediger Dahlke: Księga medytacji. 138 technik. Przewodnik dla każdego znaku zodiaku,
wydanej przez Wydawnictwo KOS,
Katowice 2001.
Stres to najważniejszy problem człowieka Zachodu. Objawia się on nerwowością, pobudzeniem, skurczem mięśni i przemęczeniem. Terapeuci uznają go za przyczynę wielu chorób cywilizacyjnych. Jako reakcja na bodźce zewnętrzne, wytrąca nas on z wewnętrznej równowagi. Wszystkie życiowe funkcje organizmu (trawienie, powstawanie i usuwanie komórek) zostają ograniczone, nasilają się wszystkie funkcje pobudzające. Organizm przygotowuje się do walki lub ucieczki. W pewnych sytuacjach jest to konieczne. Dzięki reakcjom stresowym mamy dostęp do wielu środków zaradczych, dzięki którym można adekwatnie i skutecznie reagować na bodźce zewnętrzne, po czym wrócić do stanu równowagi i spokoju.
Stres staje się niebezpieczny dopiero wówczas, gdy pojawia się zbyt często i nie może zostać odreagowany. Przygotowania organizmu na walkę lub ucieczkę są bezsensowne, gdyż ani jedno, ani drugie zachowanie nie jest akceptowane społecznie. Jeśli zdarzy się, że rozmowa o interesach wypada dla nas niekorzystnie, nic nie pomoże podbicie oka rozmówcy czy pospieszne wyjście z pomieszczenia. Wprost przeciwnie – udajemy, że nic się nie stało, i w milczeniu przełykamy strach i wściekłość.
W tej samej chwili dostaliśmy jednak zastrzyk adrenaliny, serce bije szybciej, podnosi się ciśnienie krwi – ale nie ma żadnej możliwości uwolnienia tego napięcia. Stres staje się więc błędnym kołem i przez to wgryza się w nas coraz głębiej. Psychologowie nie wiedzą jednak jeszcze, co dokładnie dzieje się wówczas w naszym wnętrzu. Pewni są natomiast przynajmniej dwóch niekorzystnych rezultatów powstawania stresu:
- Przedłużający się stres osłabia system odpornościowy. Organizm nie jest w stanie skutecznie zwalczać zalążków chorób.
- Stres obciąża psychikę. Strach i złość zagnieżdżają się w nas głęboko, ponieważ nie znajdują ujścia.
Właśnie taki stary, „nagromadzony” stres może być szczególnie zgubny w skutkach. Co prawda nie zdajemy sobie sprawy z owego balastu, a nasza racjonalna świadomość nie odróżnia go od reakcji na bieżące bodźce, on jednak wciąż obciąża naszą psychikę.
Większość ludzi tworzy metody, z pomocą których radzą sobie z wewnętrznymi pokładami stresów: są one nieprzekraczalnymi granicami między nimi a ich świadomością. Podświadomość staje się wysypiskiem niebezpiecznych odpadów i jest skrzętnie omijana. Możemy tak funkcjonować przez pewien czas, jednak w którymś momencie na naszym wysypisku śmieci zabraknie miejsca. Zapełni się ono i stare pokłady stresów wedrą się do świadomości w postaci przygnębienia lub zaburzeń psychosomatycznych.
Oddzielając głębię naszej duszy od świadomości, ryzykujemy też utratę możliwości korzystania z nieograniczonych pokładów pozytywnych sił, które tam właśnie się znajdują. W rezultacie możemy stać się nieszczęśliwą istotą o zubożonym życiu uczuciowym, nieświadomą głębi swej psychiki, osobą, która zatraciła energię niezbędną do twórczego i produktywnego działania. Człowiek w znacznym stopniu zahamowany uczuciowo może nadal funkcjonować, jeśli zdoła wypierać ze świadomości wszelkie obciążenia. Taki człowiek nie jest jednak w stanie rozwijać się duchowo. Kryzys nadchodzi, gdy śmietnisko urządzone na dnie duszy zapełnia się i tamowana fala frustracji wdziera się do naszej świadomości.
Istnieje wiele sposobów zniesienia tej wewnętrznej blokady i odnalezienia nowego dostępu do naszego wnętrza. Taki cel stawiają sobie metody psychoterapeutyczne: psychoanaliza, trening autogenny, metoda bio-feedback oraz relaksacja progresywna.Jedną z najprostszych i jednocześnie dającą największe możliwości metodą jest medytacja. Najnowsze badania naukowe, jak też i tysiąclecia doświadczeń, jednomyślnie potwierdzają pozytywne działanie różnych form medytacji. Przy jej pomocy możemy uspokoić i odprężyć i ciało, i duszę.
Medytacja nie powinna być postrzegana jako ochrona przed stresem, który atakuje nas z zewnątrz, ale jako szansa na zniesienie barier dzielących różne sfery naszej świadomości. Będąc w stanie głębokiego odprężenia, jesteśmy zdolni wyzbyć się dawnych stresów i otworzyć się dla nowej ufności.
Wszystko to jest szczególną formą działania medytacji. Przez częściowe lub całkowite „opróżnienie świadomości” nasza dusza otwiera się na nowe doświadczenia. Przeciwnie do psychoanalizy i programów relaksacyjnych, medytacja nie narzuca wartościowań czy celów.
Całkiem wolni, możemy wyruszyć w odkrywczą podróż do własnego wnętrza. Nie chcemy niczego osiągać, akceptujemy to, co się dzieje. Nasza dusza potrafi docenić tę wolność. W niewymuszony sposób nasz wewnętrzny reflektor wyłania z mroku zapomniane obszary psychiki. Nie ograniczeni myślą o jakimś konkretnym celu możemy osiągnąć wszystko.
Psychologowie zbadali procesy zachodzące w nas podczas medytacji, kiedy to zgłębiając podświadomość, pozbywamy się stresu. Jak windą zjeżdżamy w nieznane nam dotąd głębiny psychiki i rozpoczynamy pracę nad tym, co w nich ukryliśmy. Uczucia negatywne, strach, złość, nienawiść i nieufność zostają odkryte, zaakceptowane i przez to zneutralizowane; uczucia pozytywne, miłość, ufność i radość są wzmacniane i rozwijane. Stany odprężenia i chwile odkrywania zawartości głębin naszej psychiki następują po sobie nieregularnie i samoistnie. Właśnie dzięki temu mechanizmowi medytacja nie jest męcząca.
Otwarci na zmiany i zdolni do akceptacji, dokonujemy pewnej pracy w samym sednie ludzkiej egzystencji. Stąd też skutki tej pracy są dostrzegalne w wielu sferach naszego życia. Ciało i dusza odczuwają jej dobroczynny wpływ. Poznajemy lepiej samych siebie i na tej podstawie możemy rozwinąć w sobie umiejętność pozytywnej komunikacji z innymi.
Kto akceptuje siebie, potrafi też akceptować innych. Kto zna siebie, mniej ulega wpływom z zewnątrz i dzięki temu łatwiej odnajduje drogę do samorealizacji. Psycholodzy Lutz Schwabisch i Martin Siems widzą w tym „najlepsze zabezpieczenie przeciw totalitarnym i niehumanitarnym zjawiskom politycznym”. W książce „Rozwój poprzez medytację” wyjaśniają: „Każde przeciwstawienie się ogarniającej świat neurozie jest aktywnym sprzeciwem wobec niehumanitarnych zjawisk społecznych, politycznych i prawnych”.
Potwierdzone naukowo badania wpływu medytacji przeprowadzono jedynie dla medytacji transcendentalnej (TM), medytacji chrześcijańskiej, zen i jogi. Większość naukowców jest jednak zdania, że owe oddziaływania są typowe dla medytacji i pojawiają się w każdym z jej rodzajów. Najczęściej wymienia się następujące rodzaje oddziaływań:
Skutkiem regularnego wykonywania ćwiczeń medytacyjnych jest uczucie głębokiego odprężenia, spokoju i równowagi psychicznej. Medytując, pozbywamy się ciągłego poczucia, iż musimy za czymś gonić lub czegoś unikać. Bodźce zewnętrzne nie obciążają nas już tak dotkliwie, rzadziej pojawiają się reakcje stresowe. Mimo osiągnięcia spokoju, zwiększa się nasza zdolność do koncentracji i gotowość do adekwatnych reakcji.
Medytacja prowadzi do większej samoakceptacji, większej wiary w siebie, lepszego samopoznania, a co za tym idzie, do lepszej samorealizacji. Z tego zaś wynikają: większa niezależność, samodzielność, zdolność do podejmowania ryzyka i większa tolerancja w stosunku do innych.
Medytacja wywiera wyraźnie pozytywny, równoważący wpływ na nasz nastrój. Jesteśmy pełni spokoju, pogodni i zadowoleni. Łatwiej rozpoznajemy i kontrolujemy stany emocjonalne.
Zwiększają się nasze możliwości fizyczne i psychiczne, uaktywnia się nasza inteligencja i kreatywność. Badania wykazały, że medytacja pozytywnie wpływa na pamięć i zdolność uczenia się; z łatwością rozwiązujemy zadania arytmetyczne, zwiększa się sprawność fizyczna, znika lęk.
Lekarze stwierdzili, że medytacja może też „wyleczyć” nas z nadciśnienia i bezsenności. Medytacja drastycznie hamuje narkomanię. Badania naukowe przeprowadzone w USA wśród uczniów TM wykazały, iż ćwiczenia medytacyjne prowadzą do złagodzenia lub całkowitego zaniku objawów następujących schorzeń: wrzodów żołądka, astmy, padaczki, stwardnienia rozsianego, alergii, migren, trądziku, nadwagi i napięć. Skoro wiemy, że życie w ustawicznym stresie pociąga za sobą osłabienie systemu immunologicznego organizmu, jest dla nas również oczywiste, że redukując stres, medytacja zmniejsza również podatność na infekcje.
Tych pozytywnych skutków medytacji możemy doświadczyć tylko pod pewnym warunkiem – jeśli nie będą one celem praktyk. Medytacja działa odprężająco i uzdrawiająco tylko wtedy, gdy przeżywamy ją w sposób niewymuszony i nie wyznaczamy sobie żadnego celu. Nasze ciało i dusza wiedzą lepiej niż nasza racjonalna świadomość, jak pozbyć się stresów i lęków. Kto medytuje, musi mieć w sobie ufność i próbować wyzwolić się z przymusu codziennej gonitwy za jakimś konkretnym celem. Powinniśmy zaakceptować wszystkie myśli, uczucia i fantazje, które pojawią się podczas medytacji, nie wartościując ich ani nie komentując, nie analizując ani nie porównując z wcześniejszymi przeżyciami. Zmniejszyłoby to lub nawet zniweczyło szansę na pozytywne działanie medytacji.
Większości początkujących adeptów medytacji szczególną trudność sprawia akceptacja negatywnych reakcji i uznanie ich za część własnej osobowości. Co prawda medytacja powinna dawać radość, w żadnym razie nie cierpienie, jednak uwolnieniu stresów zepchniętych do podświadomości towarzyszyć mogą niepokojące objawy: podwyższenie temperatury ciała, pocenie się, skurcze mięśni lub drgawki. Są to niegroźne zjawiska towarzyszące eliminowaniu napięcia fizycznego, które po pewnym czasie samoistnie ustąpią.
Podobnie jest z bólami głowy, zmęczeniem i poczuciem opakowania ciała w watę – odczucia te towarzyszą rozluźnianiu się napięć psychicznych i fizycznych. Pojawienie się tych symptomów na początku medytacji nie jest powodem do niepokoju. Nerwowość, rozdrażnienie i swędzenie skóry to objawy uwalniania się zadawnionych agresji. Mogą też wystąpić bóle starych blizn pooperacyjnych. Dzieje się tak, gdyż w medytacji przeżywamy ból świadomie (uwalniając się od niego), ból obecny cały czas w podświadomości, dokąd został wyparty w czasie operacji prowadzonej pod narkozą. Symptomy bólu mogą utrzymywać się kilka godzin lub dni. Również wyzwalające się podczas medytacji uczucia lęku, smutku, samotności, złości i depresje obciążają chwilowo naszą świadomość. Tego też nie powinniśmy się obawiać, bo tylko wychodząc naprzeciw tym stanom emocjonalnym, możemy się z nich wyzwolić. Opierając się im lub uciekając przed nimi, utrwalamy je.
Wymienione objawy występują tylko w nielicznych, wyjątkowych przypadkach. Powinniśmy interpretować je jako zjawiska pozytywne, ponieważ są dowodem wydobywania na światło dzienne ukrytych sfer naszej świadomości. Kto nie umie akceptować treści swej podświadomości, traci szansę samorealizacji i rozwoju.
W nielicznych przypadkach wskazany jest wybór innej medytacji. Tak jak każda z metod działa inaczej, tak też różnią się indywidualne reakcje. Jedni wolą intensywnie i szybko pozbywać się stresu, inni czują się lepiej, oddając duszę delikatnej i powolnej kuracji oczyszczającej. Wybór tej drogi musi być naszą własną decyzją. Żadna forma medytacji nie jest lepsza czy gorsza od innych, powinna być jednak dokładnie dobrana do osobowości praktykującego.
Prawidłowo praktykowana medytacja nigdy nie stanie się niebezpieczna. Harmonijnie współgra ona z potrzebami ciała i duszy. Ryzykowna staje się tylko wówczas, gdy zastosujemy ją dla osiągnięcia egoistycznych celów. Kto w medytacji szuka ucieczki przed swoimi codziennymi obowiązkami, może zatracić poczucie rzeczywistości. Kto próbuje używać medytacji jako narzędzia władzy, naraża się na poniesienie szkód.