Patrol

Na pierwszy rzut oka były to głębiny oceanu, zatopiona budowla pełna swobodnie pływających śmieci.
Ktoś z naszej grupy podpływając do uwięzionych różnych skrzynek ,zwojów lin, odnalazł w klatce małego pieska, który żył. Okazało się wiec, że nie do końca jest to woda w czym się poruszamy.
Penetrując kolejne pomieszczenia , dociera do nas, że „Coś” w głębinach się obudziło, dostrzegamy z dołu bijącą poświatę.

Rozpraszamy się, by utrudnić pościg, każdy na własna rękę szuka sobie schronienia.
Podpływam do zabarykadowanych drzwi, które w pospiechu forsuję, „przenoszą” mnie one do podłużnego pokoju w pewnym niewielkim domku daleko-daleko od miejsca wydarzeń i już na suchej ziemi.
Wciąż szukam ukrycia, czując że w każdej chwili mogę zostać odkryty.

W pewnej chwili pojawia się cała Rodzina domowników, rozmawiam z nimi, wskazują mi miejsce gdzie mogę się schować, pomimo ukrycia czuję mentalny dotyk, który nie należy do przyjemności tego „Czegoś”.
Z czasem wychodzi na to, że pościg nie przejdzie przez „te” drzwi, wychodzę z ukrycia już swobodniej rozmawiając z domownikami.

Rozmowa z młodym mężczyzna lekko mnie zdziwiła.
– Nie obawiaj się, będę Cię bronił.
Myślałem sobie „taa…”, ściga mnie coś, co mogłoby nas wszystkich wziąć na jeden ząb, a tu słyszę takie słowa.
Nagle ze wszystkich stron wpadają do pokoju przeciwnicy, nie biorę udziału w walce, tak jakby Rodzinka mi na to nie pozwalała.

Po chwili co widzą moje oczy, chyba strzelam karpika, każdy domownik kobieta czy mężczyzna młody czy starszy, bierze udział w walce, po krótkiej szamotaninie, każdy z domowników ściska w dłoniach głowę przeciwnika, paraliżując go.
Jestem ich dłużnikiem.

Gdy już wszystko uprzątnięto, siadam sobie w progu domu, podziwiając lesistą okolicę, w której przycupnął sobie domek moich wybawicieli.
Nadeszli Starsi Rodu, dwóch bardzo wysokich mężczyzn, statecznych jak przystało na głowę Rodziny, ciekawi byli w jakim jestem stanie. Byli jak dwie wieże rozmawiające między sobą, które górowały nade mną.
Na koniec dali mi prezent, zdjęcie ich umysłu, a przy okazji jakby żart, bo zdjęcie przedstawiało groźnego psa.

8 marca 2007

Radość

autor: Alexander Lowen
tytuł: Radość. Naucz się wyzwalać energię stłumionych uczuć
przekład: Kamila Jakimowicz
wydanie I
Wydawnictwo Czarna Owca (dawniej Jacek Santorski & Co)
Warszawa 2010
Nareszcie ukazały się dalsze tłumaczenia książek Alexandra Lowena.
Zaprezentuję treść Przedmowy do tej publikacji.

 

Przedmowa
Minęło już czterdzieści lat, odkąd przyszedł do mojego gabinetu pierwszy pacjent. Właśnie ukończyłem własną terapię u Wilhelma Reicha. Jego metoda stawała się coraz bardziej znana i znajdowała wciąż nowych zwolenników. Ponieważ mało było wówczas terapeutów wyszkolonych do jej stosowania, miałem wielu chętnych, mimo że nie zdobyłem wykształcenia medycznego. Jako początkujący terapeuta brałem dwa dolary za godzinę terapii, co jak na tamte czasy było skromnym wynagrodzeniem. Jednak gdy z perspektywy czasu patrzę na jakość mojej pracy, zadaję sobie pytanie, czy byłem wart nawet tego. Nie miałem wówczas pojęcia o głębi i powadze zaburzeń, z jakimi boryka się wielu ludzi zachodniego świata. Mam na myśli depresję, niepokój, brak poczucia bezpieczeństwa, miłości i radości życia.

 

Pracując z pacjentami przez prawie pół wieku, napisałem jedenaście książek i wierzę, że zgłębiłem naturę ludzkich problemów; zdefiniowałem również zasady analizy bioenergetycznej. Książka ta opisuje terapię w praktyce i obrazuje jej zastosowanie licznymi przykładami z sesji z pacjentami. Muszę zaznaczyć, że analiza bioenergetyczna nie jest szybką i prostą metodą leczenia, jest jednak bardzo efektywna, chociaż jej efektywność zależy od doświadczenia terapeuty. Trudno spodziewać się natychmiastowego uzdrowienia, jeśli problemy, z którymi przez lata zmagają się pacjenci, stają się w końcu częścią ich osobowości. Prawdziwe cuda zdarzają się rzadko. Największy cud, jaki znam, to akt powstania nowego życia, któremu dedykuję niniejszą książkę.

 

Ciało i umysł działają jako jedność, aby podtrzymywać życie w organizmie; działają również jako jedność na poziomie głębokich procesów energetycznych. Umysł potrafi wpłynąć na ciało, a ciało, oczywiście, wpływa na myślenie i procesy psychiczne.
Analiza bioenergetyczna opiera się na założeniu, że człowiek jest jednolitą całością. To, co dzieje się w umyśle, wpływa na procesy w ciele. Zatem jeśli ktoś cierpi na depresję i ma rozpaczliwie czarne myśli, czuje się beznadziejny i przegrany, w jego ciele to nastawienie będzie widoczne w spowolnionym przepływie impulsów, w zmniejszonej ruchliwości i ograniczonym oddechu. Wszystkie funkcje życiowe doświadczają depresji, również metabolizm. Zaburzony metabolizm wpływa na obniżenie energii życiowej

 

W niektórych przypadkach można poprawić funkcjonowanie ciała poprzez zmianę nastawienia w umyśle, lecz każda taka zmiana będzie krótkotrwała, dopóki nie dokona się fundamentalnych zmian na poziomie ciała. Z drugiej strony, bezpośrednie poprawianie funkcjonowanie ciała poprzez oddech, ruch, odczuwanie i swobodną ekspresję przynosi natychmiastowy i długotrwały efekt oraz zmienia nastawienie psychiczne. W końcowej części terapii dążymy do energetycznego wzmocnienia pacjenta. Jest to istotne, jeśli naszym celem jest wyzwolenie pacjenta z ograniczeń przeszłości i zahamowań teraźniejszości.

 

[…] Celem terapii jest pomóc człowiekowi w odzyskaniu jego pełnego potencjału. Wszyscy ludzie, którzy przychodzą na terapię, są na skutek urazów z dzieciństwa pozbawieni umiejętności doświadczania pełni życia. Jest to ich główne zaburzenie, które leży u podłoża objawów. Objawy wskazują, jak bardzo człowiek został upośledzony przez proces wychowawczy. Najcięższym stanem jest utrata części własnego ja. Wszyscy pacjenci cierpią na różnego rodzaju ograniczenia osobowości: ograniczoną samoświadomość i uważność, ograniczone wyrażanie siebie, zaburzone panowanie nad sobą. Te podstawowe funkcje są filarami świątyni własnego ja. Ich ułomność i słabość odpowiadają za brak poczucia bezpieczeństwa, który dramatycznie podkopuje wszelkie próby poszukiwania spokoju i radości, satysfakcji i najgłębszego sensu istnienia.

Wielce ambitnym celem terapii jest przekroczenie tych ograniczeń i, jak wcześniej wspomniałem, nie jest to proste. Bez zrozumienia tego celu można się pogubić w labiryncie konfliktów i sprzeczności uczuć, które gmatwają lub nawet udaremniają starania podejmowane w trakcie terapii. Warto jednak podjąć wysiłek, jakim jest niesienie pomocy wielu ludziom współczesnej cywilizacji, dla których życie jest ciągłą walką o przetrwanie, a radość – stanem obcym.

Inny świat, czas i przestrzeń.

Jechałem odpocząć ze swoją siostrą i osobą towarzyszącą, nie wiem kto to mógł być.
Słowo “jechałem” nie wiem czy tu można zastosować, byliśmy jakby na stacji, przygotowani do podróży.
Tylko małe ale stacja była w koronach i nad koronami drzew, technologia tego świata była idealnie połączona z otaczającą przyrodą i przyroda była dopasowana do technologii. Korony drzew miały pastelowe kolory, były jakby zmodyfikowane, nie były chaotyczne ale każda miał idealny kwadratowy lub prostokątny kształt.

Liście i gałęzie idealnie współgrały jak przechodziliśmy z góry w dół korony. Transportery, windy, kapsuły podróżnicze wszystko było dopasowane idealnie dograne, kapsuły miały eliptyczny pionowy kształt. Wilgotność powietrza przywodziła na myśl tropikalny kraj, szkoda że nie pamiętam pobytu, pamiętam tylko wyjazd i powrót.
Wracając dziwiłem się że to już tak szybko, tak jakbym zatracił poczucie czasu ile spędziliśmy na wycieczce. Ponownie zachwycałem się przyrodą i technologią, jak wszystko było dopasowane i współgrało. Każde z nas wsiadł odo oddzielnej kapsuły, które zaczęły się przemieszczać, przywodziło to na myśl kolejkę górską.

Dotarliśmy do czegoś co przypominało port lotniczy, usłyszałem specyficzny dźwięk, wskazujący na jakieś problemy, moja kapsuła została odłączona od reszty i zaczęła poruszać się innym transporterem. Zacząłem wietrzyć kłopoty, po kilku zakrętach wylądowałem w cześć która wyglądała na jakiś bar, kapsuła podjechała do 2 kobiet które obsługiwały to stanowisko. Dziwiły się one że mnie jako pasażera nie powinno tutaj być i czy coś się stało. Tak jak bym wiedział że te problemy dotyczą mojej osoby więc grałem że się zgubiłem że tylko coś kupię i pójdę-pojadę sobie dalej.
Wszystko przemawiało za tym że byłem przygotowany na taką ewentualność kłopotów, miałem na reku zegarek lub bransoletkę, przyczepiona była tam, folia.

Wyciągnąłem ją i powolnym i swobodnym krokiem podszedłem do śmietnika aby ją wyrzucić, podchodząc dostrzegam mężczyznę który z kimś rozmawia przez telefon, patrzy się na mnie i czuję że atmosfera się zagęszcza że zaraz się coś wydarzy. Do końca trzymam fason wyrzucając folię do śmietnika.

Czuję że każda sekunda jest droga ale staram się nie wzbudzać podejrzeń i nie okazywać że spodziewam się zasadzki.
Kieruję się w kierunku wyjścia gdzie jest pełno ludzi, czuję się coraz słabszy i wiem że jest coraz bardziej źle ze mną.
Nagle dopada do mnie potężnie zbudowany Przyjaciel, wszystko się zaczyna, krzyczę do niego ciągnij mnie, wiedząc że moja słabość i szybkość jest godna wyścigowego leniwca.
Otwiera sporych rozmiarów drzwi,mocno mnie trzymając, wiem że zdany jestem na niego, później okazuje się dlaczego jestem taki słaby.

Dookoła pełno ludzi, przeciwnicy depczą nam po piętach, część naszych robi zamieszanie, stają na drodze pościgu utrudniając i opóźniając na różne sposoby.
Na szczęście ucieczka się udaje, jak widać wszystko musiało być zaplanowane, gdybym był sam nie miałbym żadnych szans.

Okazało się że wrogowie w jakiś sposób prawdopodobnie gdy byłem na wycieczce zarazili mnie jakimś wirusem, który mnie tak osłabił. Tu dokładnie nie pamiętam ale być może chodziło o zaszkodzenie Nam i poróżnienie nas lub o przejęcie mnie lub innego rodzaju przemianę.
Idąc już na spokojnie i powoli przez miasto, rozmawialiśmy a w oddali widzieliśmy jakieś potyczki gangsterskie, niebezpieczeństwo zostało daleko za nami.
Odebrałem te wydarzenia, że już nie pierwszy raz jestem w takiej sytuacji. / 29.10.210

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój