Rzeczy które oceniamy po pozorach, czyli “zabawki” z wkładką.
Po pewnej rozmowie z przyjacielem, w której dostał zadanie aby odczuć to co do tej pory postrzegał tylko intelektualnie.
Przedmieścia mojego miasta, idzie nas czwórka, 3 chłopaków i dziewczyna. Jeden z nich dla żartu straszy kumpla, który w mgnieniu oka zmienia się w kota, a cała reszta śmieje się i komentuje błyskawiczną przemianę kolegi. Śmiejąc się wychodzę do przodu zostawiając ich za sobą, dokładnie rozglądając się dookoła.
Jest wieczór więc obserwuję niebo, nagle dostrzegam statek kosmiczny. Co jak co ale statek, w tym miejscu? dziwię się, ale uważnie go obserwuję. Od obiektu odrywa się coś mniejszego i tu zaczyna się pastiszowa komedia. Tym czymś okazuje się plastikowy żółw z podczepionymi pod brzuchem urządzeniami, zatacza koła, jest coraz bliżej ziemi, biegnę do miejsca gdzie ma wylądować.
Okazuje się, że jest to niedaleko mojego rodzinnego domu, na osiedlu. Żółw zmienia się humanoidalnego robota, przypomina plastikową dziewczynkę, a podwieszone części też próbują się przeobrazić. Obawiam się tego co widzę, ale przełamuję się i podchodzę bliżej, dotykam i podnoszę zmieniającego się robota, lub kolejnej “części” dziewczynki.
Dostrzegam “chińskie” pismo, być może że zostało to tam wykonane, to przekonuje mnie że jest to podstępna inwazja wrogiego państwa. Tak jak się zaczęło tak szybko się kończy, nieudana próba “wrogów”, niszczę wszystkie urządzenia łącznie z “dziewczynką”.
Czas zostaje przyspieszony i widzę jakby sytuacje z przyszłości, idzie grupa dzieci z wychowawczyniami, które uczą ich że w tym miejscu została udaremniona inwazja. Na niektórych parapetach, mieszkańcy na znak tego święta, umieścili niewielkie plastikowe laleczki…