Widzę rzekę która przepływa przez środek miasta, po obu jej stronach stoją budynki różnej wielkości, a gdy dochodzę do centralnej części wyłania się z niej najwyższy budynek. Wszystko jest schludne i zadbane.
Widok przywodzi na myśl mały port, ale to za dużo powiedziane.
Idę wąską uliczką na której prawie nikogo nie ma, widzę przed sobą rodzinę ojciec
i matka z dzieckiem. Zbliżam się i wchodzę pomiędzy nich, obserwując przede wszystkim ojca, matka z dzieckiem z chodzi na dalszy plan.
Wygląda na zniszczonego człowieka, cała jego twarz jest w bliznach, koloru brudnej czerwieni. Idzie na sztywnych nogach, każdy krok jest dla niego ogromnym wysiłkiem, porusza się jakby w każdej chwili mógł się przewrócić, wzrok mężczyzny na niczym
się nie skupia, jest pusty i bez wyrazu.
Powoli dochodzimy do cześć osiedlowej, przechodzimy miedzy budynkami, po lewej stronie wyłania się płot, a zanim żywopłot. Na ciemnym tle dostrzegam pająka na rozpiętej sieci, pająk jest wielkości dłoni, sam jego odwłok jest wielkości gruszki, tłusty i żółty
w różne wzory.
Podchodzę by przyjrzeć się owadowi, po chwili zmienia on kolory i rośnie, jego odnóża puchną i przypominają ramiona człowieka, pojawia się karykaturalna głowa.
Niewielki pająk potrafi wzbudzić lęk u niektórych osób, a co wtedy jeśli rośnie on
w naszych wyobrażeniach i staje się naszym największym koszmarem….