Anegdota opowiedziana lemuriańskiemu fizykowi kwantowemu:)

W zamierzchłych czasach, dawno , dawno temu, trafił mnie obowiązek pisania testu z fizyki.
Tak uwielbiałem fizykę w tamtym czasie, że dostawałem gęsiej skórki ze wstrętu:d
Obowiązek obowiązkiem i nie udało się go uniknąć, w głowie pustka, a przede mną, teraz dokładnie nie pamiętam ile, ale było tego ze 20 pytań, może trochę więcej , może trochę mniej.
Test nie był łatwy i psorek dał „handicap” – że można się konsultować, ale cóż z tego że większości wychodziły oczy z orbity jak zapoznali się treścią pytań:D

Dokoła zapanował szmer wszyscy ratowali się jak mogli w powietrzu tylko latały słowa „a”, „b”, „nie to nie to”, „a skąd wiesz, jesteś pewny”, i bądź tu człowieku mądry i pisz wiersze:)
Test, dobiegł końca , co będzie to będzie, tak jakoś się ułożyło i nie mogłem być na zajęciach kiedy oceniony test był oddawany, a szkoda bo chciałbym zobaczyć minę psorka.
Moja też nie była lepsza, jak dowiedziałem się o swoich efektach, wyłapywania z powietrza odpowiedzi;)
Dostałem jako jedyny słownie pięć plus, cuda na ziemi:)
W tej anegdotce jest pewien haczyk dotyczący mnie, ale to juz pozostawiam domysłom swoim inteligentnym czytelnikom;)Coś czego wciąż się uczę…

9 stycznia 2007

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój