Prowadzę rozmowę z bliżej nieokreśloną o sobą, przede mną stoi skrzynka z rożnymi owocami, o różnych kształtach i świeżości.
Wyciągam ze skrzynki pierwszy owoc, nasuwa mi się myśl, że wygląda tak, że żaden kloszard by go nie dotknął, zmurszały i pozbawiony soków. Próbuje go i przeżuwam, wrzucając go do pustej skrzynki. Niektórych owoców w ogóle nie próbuję, przełamuję je na pół, i widząc ich zgniliznę odrzucam je do skrzynki, gdzie zbiera się ich coraz więcej.
Jakież jest moje zdziwienie, gdy zaglądam do skrzynki z owocami, których skosztowałem i przełamałem „rodzą się” ryby. Najpierw jedna, a później kolejna.
Na początku nie rozumiałem, ale z czasem jednak przyszło zrozumienie.
Kategoria: Opowieści z Niejednego Snu
Próba ucieczki
Było nas kilkoro wychodzących z długiego tunelu, czas był zbliżony do późnego wieczora lub wczesnego ranka.
Zanim wyszliśmy dobiegła do nas dwójka lub trójka dzieci.
Miałem dystans do nich i nie ufałem im, można było by pomyśleć co to za miejsce, że dzieci mogą budzić nieufność.
Okazało się po chwili, że jesteśmy w czymś, w rodzaju więzienia i będziemy lada moment uciekać. Możliwe, że nie chciałem aby były przy tym wszystkim dzieci i stad moje zachowanie.
W niewielkiej odległości przy wyjściu z tunelu stało więzienne ogrodzenie, każde z nas pobiegło w swoją stronę by samodzielnie je sforsować.
Nie podobała mi się cała ta sytuacja, to tak jakby, to wszystko było nieprzemyślane i nie przygotowane, pomimo tych rozterek zacząłem się wspinać.
Ogrodzenie było trójwarstwowe, wspiąłem się najszybciej z uciekinierów, ale trzecia zewnętrzna warstwa ogrodzenia była pod napięciem, musiałem bardzo uważać aby nie zostać skwarkiem zawieszonym na drutach. W momencie jak juz znalazłem sposób na uniknięcie niebezpieczeństwa i powoli schodziłem po drugiej stronie ogrodzenia, pojawił się jakby obserwator, który stwierdził, że „głośno uciekam”.
Pomimo tego napięcie i cała atmosfera jaka towarzyszyła ucieczce nie opadła ani na jotę.
Będąc już na wolności nie wiedziałem w którą stronę mam uciekać, super przygotowanie ucieczki apropo moich wcześniejszych obaw co do całych przygotowań.
Słuchając podpowiedzi i okrzyków współuciekienierów , postanowiłem biec w stronę lasu, po obydwu stronach miałem białe ogrodzenia, tak jakby cały ten teren był wielkim kompleksem więziennym.
W pewnym momencie mój bieg staje się chodem ,nie mogę się poruszać, w pierwszej chwili nie wiem co się dzieje, niewidzialna siła utrzymuje mnie w miejscu.
Rozpacz moja i moich towarzyszy, którym się nie udało się sforsować ogrodzenia była tak przejmująca, że pamiętam ją wciąż jak żywą.
Znalazłem się ponownie za ogrodzeniem, żadnego strażnika, jakby wszystko było zautomatyzowane. Zebraliśmy się w małej grupie dyskutując o porażce i konsekwencjach, okazało się że pozbyłem się urządzenia namierzającego mnie ale jak widać to nie wystarczyło.
Przyprowadzono małego chłopca , który wedle słów moich towarzyszy był ze mną powiązany na wypadek ucieczki, gdybym uciekł jego serce by stanęło. Gdy to usłyszałem uzmysłowiłem sobie dopiero, że moje serce jest w dziwnym stanie tak jakbym zamienił się sercem z kolibrem, kto wie co by się stało gdybym uciekł.
Praca serca była ostatnim zapamiętanym elementem tych wydarzeń.
Zmiennokształtni, sny z jednej nocy
Siedziałem na szczycie totemu, lub obok niego, w miejscu gdzie ziemia opadała łagodny łukiem, prowadząc do jego postawy, gdzie znajdował się mój rozmówca. Tak sobie rozmawialiśmy, ja na górze, a on gdzieś niewidoczny na dole, rozmawiając zabawiałem się jakimiś drobiazgami , podrzucając je w swojej dłoni. W czasie rozmowy odczułem, że mój rozmówca „wygląda” mi na osobę zniewoloną, rozmowa przeciągała się i zaczęła być męcząca, postanowiłem ją zakończyć.
Zszedłem na dół i zobaczyłem mężczyznę rzeźbiarza – tatuażystę, obok niego stało jeszcze dwóch osobników. Mój rozmówca tatuował jednego z nich, zresztą cała trójka nosiła podobne tatuaże, roślinne wzory i soczyste barwy, zaczynały się na podbrzuszu, a skończywszy na podgardle.
Po chwili przeszliśmy w inne miejsce, gdzie pokazano mi obrazy, które przedstawiały jaki to mój rozmówca jest groźny i potężny, jak i jego cele jakie chce osiągnąć. Na karmazynowym tle widziałem głowę drapieżnika , oczywiście wszystko było tak przedstawione aby wywrzeć jak najlepsze wrażenie na widzach.
Z tego wszystkiego „człowiek” sprawiał wrażenie zniewieściałego faceta, wszystkie te odczucia względem niego złożyły się na myśli typu”aspiracje ma wysokie, a taki pokręcony z niego facet”.
Jego celem było zajęcie miejsca samca alfa i to uświadomiło mi z kim mam do czynienia.
Oglądając obraz, cała trójka stała tuż obok mnie, główny zainteresowany przedstawił się też pod jakim przydomkiem jest znany, padło słowo które brzmiało „anakar”, było tez jakieś krótkie słowo na początku, ale dokładnie go nie zapamiętałem, coś w rodzaju „li” lub „lis”.
Poszukiwałem później wyjaśnienia tych słów, znalazłem kilka określeń w językach ludzi:
Podstępny lub egocentryczny, przelewająca się pycha, że jest się lepszym od innych .
Jak widać w tym przypadku wszystkie te określenia można przypisać niedoszłemu pretendentowi na przywódcę stada.
No cóż u nas bywa podobnie, ludzie mają parcie na władzę i mówiąc kolokwialnie nie zawsze mają równo pod sufitem.
Zagrożenie
Następna scena, inne miejsce, zabudowania miejskie.
Dostrzegam skradająca się kobietę, jest uzbrojona, okazuje się że tym kogo szuka jest druga kobieta, która ukrywa się w innej części miasta. Postanawiam, ze nie będę się mieszał i lepiej będzie jak oddale się w bezpieczne miejsce. Kobieta uciekinier miała dostarczyć komuś jakąś przesyłkę. W ostatniej chwili zdeterminowana kobieta dobiega do mnie, przekazując mi jednak tą przesyłkę. Wynikło z tego, ktoś został uratowany lub też dzięki temu złapano kogoś, kto był poszukiwany.
Przejście
Szliśmy całymi rodzinami, naszą okolice niedawno nawiedził kataklizm i szliśmy ocenić szkodę jakie poczyniła powódź. Przed nami był wysoki wał ziemi, jego szczyt pochylony był w naszą stronę, dodatkowo był dość stromy i plus rozmiękła ziemia, wszystko to utrudniało nam podejście, ale okazało się że jest boczna droga która była łatwiejsza w podejściu.
Gdy weszliśmy na tą boczną drogę zobaczyliśmy, przed sobą kamienne strome kamienne schody, zawalone były odłamkami skał, w dodatku była za wąska jak na cała nasza grupę.
W pewnym momencie stało się coś dziwnego, staliśmy na wysokości szczytu wału, ale jeszcze go nie przekroczyliśmy tak jakbyśmy nie mogli po prostu tego zrobić.
Coś stało się z przestrzenią, jakby jedna była za nami, a druga przed nami, pojawiła się przezroczysta kurtyna, która odradzała jakby nas od naszego celu.
Dostrzec można było za tą kurtyną sporych rozmiarów kamienną płytę, która skojarzyła mi się z grobowcem. Przeszliśmy po tej płycie, idąc dalej przed siebie.
Poszukiwanie
Morze, widzę statki, które kształtem pokładu przypominają gwiazdę, lub pentagram, były podobne do naszych katamaranów z tym, że większa część ich była zanurzona w wodzie.
Na pokładzie nie było żadnych urządzeń, goły pokład. Pływaliśmy po zatoce, szukaliśmy jakiś specyficznych miejsc, nie mogliśmy tego znaleźć, ale po pewnym czasie udało nam się określić, ze powinny być dwa takie miejsca. Starszy człowiek, który przysłuchiwał się naszej rozmowie, wyraził głośno swoje niezadowolenie, że szukamy tego miejsca, były to jakby wiry albo miejsca mocy.
Zmieniliśmy statki na małe drewniane stateczki, kształtem przypominały skrzynie, były chybotliwe i niepewne, ale to pozwalało na lepsze odczuwanie okolicy i dotarcia do naszego celu.
Czy poszukiwania zakończyły się sukcesem? Tego nie wiem…
Jaskinia
Wybiegałem z jaskini, kilka razy podrząd, mrok, kilka zakrętów, za każdym razem ta sama droga, raz ją widziałem, raz biegłem na pamięć, wiedząc gdzie jest wyjście. Pokonywałem przeszkody kamienne głazy, jakieś stare meble, rozrzucałem je na swojej drodze.
Ta sytuacja miała jakby powiązanie z dwoma kobietami i z poszukiwaniem na statkach.
Trzy sceny wzajemnie się przenikające, tak jakbym z jednej wskakiwał do drugiej.
Pokonywał jaskinię w scenie z kobietami i rozrzucał meble na statkach. Przychodzi mi na myśl klamra łączącą wszystkie wydarzenia.