Czarna kuleczka…

Dostaliśmy małego kotka, frajdy było co niemiara, ale z różnych przyczyn nie mogliśmy go zatrzymać.
Był już na tyle duży by dać sobie radę w życiu, jego mama już by go nie przyjęła, postanowiliśmy uczynić go wolnym…
Tuż przed wykonaniem tej decyzji pojawił się z Opiekun kotka i okazało się że nie wszystko jest tym na co wygląda.

-Idziesz dalej i rozwijasz się Masai.
Powiedział z uśmiechem i w zadowoleniu ze swojej enigmatyczności Opiekun.
Poszedłem sam uwolnić małą czarną kuleczkę wolność dla kotka i …
tu jest tajemnica, którą może kiedyś poznam.

2005-07-25 11:15:30

Siostrzyczki…

Ile to już wieczorów i dni, jakie spędziliśmy na grze w bilard…
Mieliśmy jedną upatrzoną knajpkę, w której dzielnie stawiałem swoje pierwsze kroki przy stole bilardowym. Pewnego dnia mieliśmy pecha i stół był już zajęty, a nam nie chciało się czekać, aż się zwolni, więc poszliśmy na poszukiwania wolnego stołu.
Trafiliśmy do nieodwiedzanej przez Nas knajpki, która z reguły omijaliśmy szerokim łukiem, taka „umiarkowana” spelunka z permanentnym smogiem , zalegającym na wysokości głowy obserwatora.
Zaczęliśmy grę, bila za bilą ląduje w łozie …ale przy tym zauważam coś dziwnego.
Barmanka ze swoją przyjaciółką plus na przylepę ich kumpel, są dziwnie ożywieni, spoglądając co rusz w Naszą stronę.
Gramy dalej, a całe to towarzystwo przenosi się w okolice stołu bilardowego, rozgrywając sobie partyjka za partyjką lotek.
Któż mógł przypuszczać że „wdepnęliśmy” w gniazdo os, wszystkie świerszcze świergotały, o myślach kotłujących się im w głowach. Zaintrygowaliśmy ich swoimi odwiedzinami, byliśmy dla nich jak rodzynki w cieście, a raczej rodzynek, bo to był czas moich początków i byłem jak nie opierzone pisklę.
Gdyby nie Ty „zjadłyby” mnie wtedy, najbliższej ofiarnej nocy, a święto w ich obrządku było tuż, tuż…
Od tamtej pory to miejsce stało się miejscem ćwiczeń, umilanych partyjkami bilarda, przychodziliśmy tak często że ochrzciłem jedną „Siwa”, a druga została „Blondi”:) Nie raz robiliśmy sobie różne numery, powiedzmy tak dla rozwoju;)co nie znaczy że zawsze było wesoło.
Nie wiem czy teraz przestaliśmy już być dla nich zagadka, jaką byliśmy pojawiając się tam…a tak dawno już nie graliśmy w bilard…

2005-07-08 15:07:03

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój