Często pojawia się w moich sennych symbolach obraz drogi, pełnej niebezpieczeństw by na końcu dane było mi odnaleźć z niej bezpieczne wyjście.
Przede mną zniszczona droga, pęknięta i zagruzowana, tuż obok po lewej stronie ciągnie się ściana jakiegoś muru lub budynku. Dostrzegam niewielki gzyms, gdybym był krasnoludkiem to może byłbym wstanie wskoczyć na niego i nie spaść. Wybieram inna drogę zbaczam na prawo w kierunku nieznanych mi zabudowań, przypominających niewielką fabrykę.
Przechodzę po dachach, na ostatnim dachu są problemy, muszę szczególnie uważać, aby nie spaść.
Wszystko się rusza i najmniejsza nieuwaga może mnie wiele kosztować.
Za ostatni budynkiem jest płot, który wykorzystuje prze zejściu z budynku, wreszcie udaje mi się szczęśliwie wylądować na ziemi. Wiem że nie jestem na swoim terenie i zaczynam szukać właściciela, odnajduję kobietę, które sprowadza mężczyznę w domyśle szefa.
Po krótkiej rozmowie wyjaśniają mi jak wyjść, pytam się czy mogę iść znaną mi drogą, mówią „że mosty są zniszczone”, że powinienem iść inną drogą.
Nasze drogi się rozchodzą, a ja idę przed siebie na właściwą drogę.