Mieszkałaś w parterowej kamienicy, wśród wielu podobnych. Uliczka była wąska i po obu jej stronach mieściły się sklepy, a czasami mieszkania tak jak Twoje.
Do mieszkania wchodziło się bezpośrednio z ulicy, więc od zgiełku miasta niewiele oddzielało.
Podobno po drugiej stronie ulicy, w jednym mieszkaniu, gdzie jest obecnie sklep mieszkali Twoi rodzice.
Siedziałaś przy małym stoliku, chcąc pokazać mi swoje dwa zdjęcia, bo w domyśle chciałaś dać je jakiemuś wybrankowi.
Zdjęcia były 3-wymiarowe, i na jednym nawet obraz się poruszał.
Pierwsze było bardzo niewyraźnie i przedstawiało Ciebie bardzo poobijaną, czerwień przeplatała się z sinym kolorem.
Ale żeby było śmiesznie Ty uważałaś, że ono jest w porządku i przekonywałaś mnie jakie ono jest fajne.
Na drugim byłaś uśmiechnięta ale robiłaś bardzo dziwne miny, to napompowane policzki, to wykrzywione usta, czy fryzura w nieładzie.
Głowa Twoja była pod wodą, poruszałaś ustami, z których można było wyczytać jak mówisz po angielsku “I love you”, widocznie tak jak mówiłaś wcześnie miało to być dla tego nieznanego mężczyzny.
Wciąż obstawałaś, że zdjęcia są dobre i tak jakbym rozmawiał z Bess z “Przełamując falę”, nic nie było Cię w stanie odwieść od Twojej pozytywnej oceny tych zdjęć.