Rodzina…

Junior pseudonim roboczy w sztuce: Izraelek.
Jego siostra dla potrzeb sztuki: Salomea.
Ich brat Szymek, który z reguły nie bierze udziały w rozgrywkach rodzeństwa.
Mama to mama.
Tata to tata.
Izralelek jak go wujek Tomek określił to iskra, która spokojnie nie może usiedzieć na jednym miejscu, wszędzie go pełno, wszystkich zna i wszyscy go znają.
Mimo swojego wieku robi “biznesa” z wujkiem, swego czasu zapuścił się sam na „Targ Wszechświata” za co zebrał później burę.
Małego trafia jak jego siostra bawi się jego zabawkami, wtedy idą do boju języki, jedno nie jest dłużne drugiemu. Ile razy Tata musiał rozdzielać to kłębowisko przeciwnych poglądów;)
Kiedy kobiety łapią ryby Izraelek z Tatą, idzie poznawać okolicę.
Salomea dusza artystyczna, tworzy obrazy swojej wyobraźni, często grywa z ojcem w strategiczne gry. Drżyjcie mężczyźni, nadchodzi zagłada;) Salomea niejedno męskie serce skruszy. Mała kobietka często wpakowuje się w problemy, wtedy z odsieczą przybywają Rodzice.
Szymek ulubieniec cioci Enigmy, doświadczony przez życie maluch, lubi bawić się żołnierzykami i ma swój gust wyrobiony co do gier komputerowych.
No i oczywiście nie można zapomnieć o psie, Falkor ulubieniec całej Rodzinki.
Jest jeszcze Szekspir rozpieszczone kocisko, które z głową Rodziny niezbyt dobrze żyje, ale jak nikt nie widzi to odnajdują wspólny język:)
To krótkie przedstawienie nie odda całego domowego klimatu, ale poznaliście już w wielkim skrócie Naszą kochaną Trójkę.

2006-04-10 11:29:03

Czym skorupka za młodu nasiąknie…

Człowiek o racjonalnym umyśle, intelektualista, nigdy nie da się opanować wybuchom emocji, nie straci panowania nad sobą. Jako przykład niech tu posłuży ojciec (równie dobrze może to być matka), który ukarał syna wyrażającego złość tygodniowym szlabanem. Kara była nieadekwatna do przewinienia, nieproporcjonalna do zachowania chłopca.
“Osoba, chcąca zachować się racjonalnie lecz nie mająca dostępu do własnych emocji, będzie czasami zachowywała się nieprzewidywalnie.”

Człowiek ten nie był świadomy własnej złości, która wpływała na jego metody wychowawcze i sprowokowała reakcję nadmiernie surową. Powinien był znaleźć dostęp do własnych emocji, zamiast w sposób niekontrolowany przerzucać je na dziecko, czy osobę słabszą od niego.

W okresie, gdy formowana jest osobowość, dziecko uczy się zachowań, wyrażania emocji i uczuć w pierwszym rzędzie od domowników i środowiska, w którym się wychowuje. To, jak dorośli reagują na spontanicznie wyrażane emocje i uczucia swoich pociech, kształtuje ich osobowość i zachowania, które ujawnią się w życiu dorosłego człowieka.

Jeżeli dziecko widzi, jak zachowują się rodzice wobec siebie, jak skaczą sobie do oczu o wszystko, jak jedno drugiego upokarza i poniża – nierzadko w obecności pozostałych członków rodziny, czy znajomych, jeśli nie kontrolują gwałtownych emocji wobec siebie, dziecko bardzo szybko przyswoi te wzorce i zastosuje je na ulicy czy w szkole, ponieważ w domu nikt nie pozwoli mu na takie zachowanie. Będzie się bał ataku ze strony silniejszego, w tym wypadku rodzica, ponieważ szybko będzie ukrócone takie zachowanie. Po wyjściu z domu gdzieś tą wściekłość na domowe autorytety trzeba odreagować, więc gnębi się słabszych, zadźga nożem obcego człowieka lub skopie bezbronnego – do utraty przez niego zdrowia, a często i życia.
Wściekłość i nienawiść to uczucia, których nie potrafimy wyrażać w sposób bezpieczny i korzystny dla wszystkich. Boimy się ich, dlatego je tłamsimy w sobie. Są to uczucia, które też – a może przede wszystkim – powinny być wyrażane a nie tłumione, wyrażane w sposób bezpieczny, nie powodujący utratę kontroli nad sobą.

Dorośli i media robią dużo wrzawy wobec bestialstwa małoletnich, ale mało kto będzie zastanawiał się, skąd w młodym człowieku tyle gwałtowności i skłonności do stosowania przemocy wobec innych. Widzimy SKUTEK wychowania, nie zadając sobie trudu dotarcia do PRZYCZYN – na przyczynę jesteśmy ślepi. I koło się zamyka – agresywni rodzice wychowują agresywne lub zniszczone psychicznie dzieci, rezultatem jest spłeczeństwo akceptujące taki stan lub bojące się cokolwiek zmienić. Wszak to rodzice świecą odpowiednim przykładem.
Zauważam aż nazbyt dokładnie, że rodzice też kiedyś byli dziećmi, tak samo jak dzieci kiedyś w przyszłości będą rodzicami. Co otrzymujemy na starcie życia, w przyszłości będzie przekazane młodszym pokoleniom, wzbogacone o własne doświadczenia wyniesione z domu i środowiska, w którym przyszło nam się wychowywać.

Rodzice i szkoły oskarżają się wzajemnie o brak u młodych ludzi społecznych zachowań. Kiedyś matka poświęcała swoim pociechom odpowiednią ilość uwagi i zainteresowania, dziś nikt nie ma na to czasu. W trosce o byt i zapewnienie odpowiedniego statusu materialnego, poświęca się dzieci oddając je do całodobowych żłobków, przedszkoli, szkół, cedując na bezosobowych instytucjach odpowiedzialność za kształtowanie osobowości dziecka w najważniejszym dla niego okresie rozwoju – od urodzenia do 14 roku życia.
To rodzice i środowisko rodzinne kładą podwaliny pod dojrzałą osobowość w przyszłości, kształtują emocje i uczucia, wyrażanie ich w gronie rówieśników czy w zachowaniach społecznych. Szkoła ma za zadanie rozwijać intelektualnie i pomóc w rozwoju tego, co dziecko otrzymało w rodzinie jako podstawę. Co można rozwinąć nie mając podstaw?

Jeżeli w rodzinie wyrazem miłości i troski są agresywne zachowania rodziców, przemoc wobec współpartnera, wzajemne wykorzystywanie, lub wykorzystywanie dzieci do zaspokajania własnych oczekiwań, pragnień czy potrzeb, jaką osobowość będzie mieć młody człowiek gdy dorośnie, jakie wzorce będzie stosował w swoim życiu?

Kilka lat wstecz obserwowałam parę psów. On, zwykły mały kundelek, Ona – schorowana wilczurka. Byłam zszokowana, jak tych dwoje zwierząt okazywało sobie ciepło i troskę. Kiedy Ona oszczeniła się, bo jakiś barbarzyńca nie bacząc na jej stan zdrowotny, dopuścił ją do sparowania się z innym wilczurem, On, mały kundel, podsuwał jej pod nos co smaczniejsze kąski, zgarniał i znosił rozłażące się po podwórzu szczenięta. Suka zdechła, pies dostawał szału z rozpaczy. To były tylko zwierzęta…

Emocje i uczucia

W jaki sposób dwoje ludzi może zbudować naprawdę bliską więź, jeśli nie potrafią dzielić się swoimi emocjami i odczuciami? A przecież służą one komunikowaniu tego, co w danej chwili dzieje się w naszym wnętrzu, a nie jako środek do wymuszania czegokolwiek na innych.

Nauczono nas tłumić wszelkie emocje, lecz nie nauczono wyrażania ich w sposób, który przyniósłby lepsze rozumienie siebie i drugiego człowieka. Nie potrafimy rozmawiać o swoich odczuciach z poziomu “ja”, nie chcemy o nich rozmawiać utwierdzając się w przekonaniu, że są oznaką słabości.

Wielu z nas nie potrafi okazać radości, bo wszelkie okazywanie emocji i uczuć tłumią w zarodku nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
“Nie pokazywać co – i w jaki sposób – czuję, bo narażę się na niebezpieczeństwo!” Zastanów się, skąd wziął się u ciebie taki pogląd? Przypomnij sobie, kto wymuszał na tobie tłumienie wyrażania jakichkolwiek emocji, nie tylko radości czy złości?
“Za bardzo to ty się nie ciesz, bo za chwilę dam ci powód do płaczu!” Z czyich ust najczęściej padały te lub podobne słowa? Kto niszczył każdą emocję i odczucie poddając w wątpliwość ich zasadność?
“No i z czego się cieszysz? to jeszcze nie powód do radości, bo: za mało się starałeś… mogłeś to zrobić lepiej… jesteś za głupi, żeby to dobrze wykonać…” Przed kim musiałeś ukrywać czy wręcz tłumić wszelkie odczucia, żeby nie narazić się na krytykę, nie wywołać gwałtownej złości, która uderzyłaby w ciebie?

Nie zdajemy sobie sprawy z tego, ile osób zamieszkuje nasze wnętrze – ojciec, matka, złośliwe starsze rodzeństwo, wiecznie niezadowolony nauczyciel, zawistny kolega lub koleżanka. Ich uwewnętrznione głosy modelują naszą osobowość wpływając na nasze zachowanie czy podejmowane decyzje, na relacje w związkach czy relacje międzyludzkie w ogóle.
Ile związków rozpada się, z powodu braku umiejętności rozmawiania o swoich uczuciach czy emocjach, kiedy jedno z dwojga partnerów wybucha po jakimś czasie niczym wulkan, gdy już mu się “przeleje” przez uszy wysłuchiwanie na swój temat upokarzających czy poniżających opinii?

Często nie potrafimy otworzyć się i mówić o swoich emocjach czy uczuciach, żeby znaleźć wspólnie kompromis, satysfakcjonujący obie strony. Najprościej jest wykrzyczeć w twarz – to twoja wina! Bo jesteśmy święcie przekonani o własnej nieomylności i – jak Pawlak z granatem w dłoni – bronimy swoich racji niczym dzikie zwierzę. A może czasem warto spuścić z tonu i wczuć się w swojego partnera? Tylko że bardzo często mamy za sztywne karki, żeby schylić głowę, lub zbyt kurczowo trzymamy się roli władcy, żeby choć na chwilę zejść z piedestału, który wywalczyliśmy dla siebie.

Docierając do stłumionych emocji i uczuć zaczynamy lepiej rozumieć siebie i innych. Zmieniamy spojrzenie na wiele spraw, które do tej pory wydawały nam się nie do pokonania. Zaczynamy je kontrolować a nie one nas. Świadomie wyrażamy własne odczucia, które z nas wypływają lecz nie są już automatyczną reakcją, wyuczoną przez kogoś z naszej przeszłości. Zaczynamy wykorzystywać je w czasie teraźniejszym, przyjmując odpowiedzialność za to, co z nas wypływa. Będąc świadomym swoich uczuć i emocji nie negujemy już ich i nie poddajemy bezwiednie ich władzy.

Tłumienie emocji to przekazanie im kontroli nad sobą. Im bardziej się złościsz, tym bardziej druga osoba wycofuje się i zamyka w sobie.
Kiedy mówisz: “złoszczę się, bo…”, “jestem zły, kiedy…”, “budzi to we mnie…”, oznajmiasz co czujesz, jakie emocje są w tobie pobudzane w danej chwili, ale nie odpowiadasz agresywnym działaniem w stosunku do osoby, która wywołała w tobie takie a nie inne odczucia. Szkoda tylko, że bardzo często takie stwierdzenia są wykorzystywane, by rozjuszyć i sprowokować do walki, żeby się odegrać. Jak u Pawlaka – racja musi być po mojej stronie!

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój