Metanoi…

Spełniliśmy swoje słowo…
Pojechaliśmy, by zwrócić pamięć tym o których nikt nie pamięta.
Połączone działanie przyniosło skutek.
Bitwa wygrana…główny cel wykonany, ale…
Los postawił na naszej drodze Pomieszańca rozsmakowanego w cierpieniu bytów pośrednich…
Unikał konfrontacji, wiedząc co może go spotkać od naszej trójki.
Wymknął się dzięki naiwności ludzkiej…
Ilu jest takich, którzy widzą to co chcą, będąc ślepcami no to co przed nimi…

2004-07-26 17:16:05

Pamiętam…

Pamiętam wszystko… a może tylko wybrane elementy naszego wspólnego istnienia… Pamiętam, że poszłam wtedy pierwszy raz z Tobą na spacer tylko dlatego, by odreagować po całym dniu pracy, by na chwile nie myśleć… Pogrążyć się w chwili i stać się chwilą… a stałam się chyba już wtedy kimś kogo nie umiałam określić… Stałam się znów częścią dawnego snu, który później stał się naszym snem, a może najprawdziwszą jawą… Pamiętam, że już wtedy otworzyłeś coś… a dzień w którym rozbiłeś we mnie Okno Mroku był kolejnym, po którym następowały następne i następne….
Niekiedy ogrom tego co się wydarza przytłacza mnie… Tak bardzo chciałam by to już w mym życiu minęło, odeszło, jak odchodzi nie miłe wspomnienie… a Ty to na nowo obudziłeś wszystko, ale już w inny sposób. Dla innych celów….
Gdy byłam mała myślałam, że to wszystko, co doświadczam jest częścią świata, który wszyscy widzą. Z czasem zrozumiałam, że dane jest to tylko nielicznym… “Brzemię” to jest czasami , jak słodycz, a czasami jak cierń istnienia. Jak pudełko czekoladek w którym każda kostka ma inny smak, a pod denkiem pudełka nie ma opisu zawartości… ja nigdy nie chciałam byś poczuł ciernie owych smaków… a tym bardziej dane po części ode mnie… Wszak dar odbudowujesz w sobie i rozwijasz w pewnej mierze dzięki naszemu połączeniu…
Pamiętam, jak walczyłam z sobą nie raz czy zostać i dokończyć z Tobą podróż poprzez Twój rozwój i bytowanie w światach, czy też nie… Pamiętam, jak nie raz w nocy modliłam się bym mogła obudzić się w świecie gdzie nie ma już połączenia, wizji, istot, światów…. ale to niemożliwe… bo jesteśmy częścią wielkiego planu. Tylko czyj to plan? …
Tak, to wszystko kosztuje, mnie, Ciebie, Nas, ale też owocuje… a o to chodzi- o owoce….
Nie zatrzymuj pociągu, nie zawracaj statku… płyń….. płyńmy…

2004-06-23 08:08:23

Człowiekiem być… Refleksje

Mówi się, że człowiek to istota rozumna, która świadoma jest swoich zachowań i czynów. Powinna taka być…

Żyjemy blisko siebie przez całe życie, nie rozumiejąc siebie i nie rozumiejąc drugiego człowieka. Nie rozumiemy swojej złości, wściekłości, nienawiści – boimy się. Na złość odpowiadamy jeszcze większą złością – byle porazić przeciwnika, przestraszyć, unicestwić.

Za złością często kryje się lęk, lęk przed zranieniem, przed odrzuceniem czy porzuceniem. Wybuch agresji to zwielokrotniony strach przed samotnością, przed odrzuceniem. Jeżeli w normalny sposób nie mogę czegoś uzyskać, mogę uderzyć wściekłością, by kogoś przestraszyć i zmusić do uległości.

Gadzi móżdżek daje znać o sobie, jego funkcja jest bardzo ważna, ponieważ steruje czynnościami instynktowymi, odpowiada za bezpieczeństwo swojego właściciela. Tak było kiedyś, na początku rozwoju człowieka… Tak jest i dzisiaj…

Często gryziemy, kopiemy, niszczymy, może już nie w takiej formie, jak to robił prymitywny człowiek, któremu bliżej było do zwierzęcia, kiedy właśnie to gryzienie, kopanie i atak ratowały mu skórę, a często i życie. Używamy do tego celu rozumu – gryziemy i kopiemy psychicznie. Trochę to inna forma, ale cel osiągamy ten sam.

Często robimy to nieświadomie lub dla sportu, by się zabawić cudzym kosztem – niczym sportowiec trenujący przed zawodami. A potem znajdujemy forum – publiczność, przed którą prezentujemy swoje wyćwiczone umiejętności.

Wychodzimy na arenę i gnoimy przeciwnika, który nawet nie przeczuwa, o co w tym wszystkim chodzi. Tatuś znęca się nad mamusią w obecności swoich latorośli – niech wiedzą dzieci, jak to się robi, niech się uczą… Mamusia upokarza lub oszukuje tatusia – to też wspaniały trening na przyszłość. Kolega wykorzystał koleżankę i ma z tego radość, koleżanka wykorzystała kolegę i jest z tego dumna…

A dzieci rosną i patrzą, rosną i trenują – na kolegach i koleżankach, na braciach czy siostrach, w piaskownicy, w ławie szkolnej, a potem – gdy już dorosną – przenoszą wytrenowane zachowania na teren rodzinny, zawodowy, społeczny.

I walczą co silniejsze dorosłe dzieci w rodzinach, w życiu społecznym, zawodowym, na gruncie towarzyskim, nie pamiętając dlaczego walczą, co było powodem. Lecz walka ta daje satysfakcję i zapewnienie, że nikt nie dobierze mi się do skóry, bo wcześniej zdążę wyeliminować przeciwnika swoją bezwzględnością, wściekłością, agresją. „Ugryzłem” z taką siłą, że przeciwnik się wycofał, uległ… zniszczyłem go psychicznie… uhh, ale frajda… Jestem z siebie dumny!

Matka czy ojciec niszczy własne dziecko nie uświadamiając sobie, że niszczy nowe, młode życie przekazując mu własne strachy, własne niedobory emocjonalne – własną złość, wściekłość, nienawiść. Starsze rodzeństwo często bierze przykład z rodziców, z autorytetów.

Wszyscy jesteśmy ofiarami, ale nie znaczy, że można zostawić ten problem sam sobie, bo wszyscy mu ulegamy. Dostajemy go w spadku po własnych rodzicach, dziadkach, pradziadkach… po całej ludzkości i z nieświadomą beztroską przekazujemy dalej.

Ani Kościół, ani tym bardziej Państwo nie zajmie się uświadomieniem obywateli. Człowiek świadomy nie pozwoli sobą manipulować. Nieświadomość pozwala na manipulację, na realizację własnych planów pod płaszczykiem uszczęśliwiania ludzkości.

Ludzie czekają, że ktoś za nich załatwi to, z czym sobie sami nie radzą. Naiwnie czekają, że każdy nowy rząd, przepis czy uchwała załatwi ogólnospołeczny problem. Są nazbyt leniwi, by zacząć myśleć, żeby samemu wprowadzać zmiany – przede wszystkim w sobie, a nie w innych ludziach.

Jeżeli najpierw siebie nie zmienisz, nie zmieni się drugi człowiek. Siedzimy i psioczymy – na rząd, na Kościół, na szkoły , na sąsiada, na własne dzieci, nie zauważając, że problem czeka na rozwiązanie najpierw w nas, a nie w innych, jako że tych „innych” przecież sami tworzymy, sami kształtujemy, sami wychowujemy, których potem sami sadzamy na piedestale i… sami krytykujemy. Oceniamy w ten sposób własne „dzieło”. Krytykujemy i oceniamy siebie…

Dzieci i młodzież – najbardziej delikatny i wrażliwy materiał na kształtowanie charakterów, osobowości, z którym dorośli – lecz jakże często niedojrzali ludzie – obchodzą się po macoszemu, załatwiając przy ich pomocy własne niezrealizowane marzenia, lub próbując je realizować poprzez własne dzieci. Później psioczymy na dzieci, młodzież, że jest niedobra, okrutna. A kto ich kształtował, kto ich wychowywał? Marsjanie, cywilizacje pozaziemskie? A może bestie obdarzone cechami ludzkimi?…

Codziennie potykasz się o człowieka, którego uważasz za mięczaka, słabego i odkopujesz go z wściekłością, jak kamień zawalidrogę. Zastanów się, co robisz. Może ten człowiek przekazuje ci coś, na co powinieneś zwrócić uwagę, może ty również jesteś lekcją dla niego? Nie pomyślałeś o tym?

Mamy do dyspozycji dwie półkule mózgowe, gadzi móżdżek, szyszynkę – tyle bogactwa się marnuje.

Jakże pięknie wyraził to jednym zdaniem Prymas Tysiąclecia – Kardynał Stefan Wyszyński: „Nie sztuka urodzić się człowiekiem, trzeba nim być.”

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój