Wszyscy myślą, a ja wiem…

Jakże głupi są ci co myślą, że mediualizm jest wielkim darem. To brzemię które z czasem męczy…. Jakże bardzo bym chciała by spadło. Bym kładąc się spać nie zostawała wyciągana na wyprawy przez duchy, istoty, demony, światy i energie…. Bym nie musiała widzieć i odczuwać aż tyle, czasami bezwiednie, w czasie i miejscu nie przeze mnie, a przez innych wybranym. Chciałabym po prostu na moment być tylko sobą….
Pamiętam, jak byłam mała, częściej miałam za towarzysza jakąś istotę ( bez określania jakiego typu lub nacji) lub ducha niż żywej i realnej osoby…. Dopiero później nauczyłam się rozróżniać kto kim i po co… Dopiero później nauczyłam się tym darem posługiwać i kierować, a teraz? A teraz wolę to wszystko zapomnieć, całą tą zdobytą okultystyczną, spirytystyczną, metafizyczną wiedzę wykreślić i stać się zwykłą kobietą…. Utracić ten dar nawet za cenę słów wypowiedzianych przez kogoś do mnie ty nic o tym nie wiesz, nie znasz się…. Bo i nie chcę się już znać!!!! Chcę tylko znać się na życiu….. Ale nie mogę…. Jestem Dzieckiem Wiatru i Emocji, Szafarką Miladei, Panią Naderatii, Eirene Sen. Nie da się więc oszukać przeznaczenia….. A Ty jesteś…… ciiiiiii……. jeszcze nie dziś. Najpierw jeszcze bardziej musisz się rozbudzić w sile i mocy……
Pamiętaj Twe wiersze są przepowiedniami tego, co przed Tobą i co za Tobą…..

2004-08-05 14:11:51

Piąta brama pustki, gdzie nie kwitną kwiaty nienawiści…

Przeszłość…
Dostałem wiadomość od sprzymierzonych światów, że walczysz z demonami mojego wczoraj.
Jak tylko mogłem najszybciej znalazłem się przy Tobie.
Migotałaś nie mogłem nic zrobić, bezsilność wsączała się we mnie.
Przez bramę przeszedł jeden z książąt Mroku.
Ból rozpuszczony w morzu bezsilności.
Niby zwykła rozmowa, tłem walki w krainach Mroku.
Wierzyłem w Twoje Serce i w tym się utwierdzałem…
Choć uwięzione, to zawsze wolne bez względu na wszystko.
Gdy to się stało ból wdarł się rzeką.
Ostatnia gaśnie nadzieja!
Pożegnanie przeniknęło mnie do głębi i wtedy gdy koniec nadszedł…pojawiła się możliwość…
Godzę się na podróż,określoną w czasie, On wie, że będzie to dla mnie ciężkie doświadczenie, ale czy to się liczy?
Wolność dla Ciebie…i próba dla mnie.
Kwiat nie zakwitnął, Brama otwarta…Brama zamknięta…

2004-07-26 17:48:26

Orkiestra otchłani…

W opustoszałej restauracji dostrzegłem dwóch mężczyzn wspierających się na sobie.
Żartowali między sobą o białym winie, zapytałem się czy mają czerwone wino, wyciągnęli zieloną butelkę o podejrzanej jakości.
Prowadząc rozmowę zajęliśmy jeden z wielu wolnych stolików, wyglądali na mieszkańców Bliskiego Wschodu.
Ten, który był po lewej stronie jakby w oddaleniu mówił w domyśle o Bogu używając określenia “Odcinający”.
Wyglądało to na kłopoty z wymową, zacząłem mu to tłumaczyć gramatycznie, a później z zaangażowaniem całą istotę rzeczy.
Mężczyzna po prawej siedział bliżej mnie, w tym momencie dostrzegłem zmianę w zachowaniu rozmówców.
Pomimo toczącej się rozmowy, mężczyźni zaczęli się zachowywać dość nerwowo, wyglądało to jak” właśnie zostawiłem żelazko włączone w domu” lub chcieliby uniknąć nadejścia jakiś bliżej nieokreślonych wydarzeń.
Pomimo zmiany nadal udawali, jak gdyby nigdy nic.
Nie daje mi to spokoju, mówię ” że jakby się czegoś bali…”.
Nagle dostrzegam dwie nowe sylwetki, obok mężczyzny po lewej, jedna sylwetka przypomina dziewczynkę, patrzę na jej twarz, dostrzegając jej oczy.
Całe czarne, bezdenne, mówię”przecież Twoje oczy….”
Kamuflaż całkowicie opada, oczy mężczyzny obok niej zmieniają się w bezdenną otchłań czerni, stając się jednym okiem.
Odskakujemy od siebie, butelka toczy się po podłodze, z ust tego po prawej padają wyrwane z kontekstu słowa – “jesteś ciekawy”, “przyjąłeś wino i pieniądze”.
Nie wiem co o tym sądzić, później po wszystkim przychodzi odczucie, czyżby byli orszakiem dyplomatycznym.
W tle panuje piekielny hałas, kakofonia dźwięków rozrywa umysł.
Wszystko przebiega w zastraszającym tempie, góra zmienia się z dołem, pojawi się trzecia osoba, kościsty starzec.
Trudno cokolwiek zrozumieć, huk nie ustaje, padają określenia tych dwóch demonów, po siedmiokroć kim są i co robią.
Po siedmiokroć postacie symbolicznie były odbite łukiem w przestrzeni.
Za każdym słowem, jedna z siedmiu postaci znikała, pomimo psychodelicznej uwertury głos był słyszalny.
W tym całym harmidrze szukałem Boga, czułem potworny strach, jakimś cudem cały ten wrzask, bębny, grzmoty nie wciągnęły i nie rozproszyły.
Bezustannie się modliłem “Panie Jezu…”, obudziłem się, pełen tego wszystkiego spojrzałem na zegarek 4.04, po zapisaniu z czasem wszystko opadło, obudził mnie ranek.

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój