Spotkanie pod gołym niebem

Na płaskowyżu stała mała grupka rozmawiających ludzi, gdy nagle pogoda zaczęła sie zmieniać.
Wiatr naganiał burzowe chmury, zaczęło się błyskać, tym wydarzeniom towarzyszyło uczycie, którego doświadczyłem już w niektórych snach. Ciężko je opisać, uczucie zagrożenia, tajemniczości, pełne w swoich przejawach.
Pojawił się błysk, który okazał się jakimś obiektem, który lśnił, za chmur ukazała sie linia prosta, niczym błyskawica, w pierwszej chwili wziąłem ten znak za krzyż, po chwili można było dostrzec inne szczegóły.
Gdy obiekt był wysoko nad ziemią był świetlisty i przypominał połączenie kół, elips i krzyża.
Schodząc niżej zmieniał swoją budowę, świetlistość zastąpiły kości, można było dostrzec żebra, kręgosłup,ramiona, kolejne zbliżenie i teraz widać dwie głowy jakby połączone dwa tułowia, jeden tułów z głową, a nad nim kolejny z głową, połączony z poprzednim tułowiem. Kości oblekły się skórą, która miała odcień jasnej stali.
Moi rozmówcy przedstawili mnie zwracając się do istoty jako “Uczeń Jezusa”, widziałem siebie jako małego chłopca.
Po przedstawieniu mnie istota zwróciła sie do mnie ze słowami, poruszając dłonią przed moim czołem “Niech przejawiają się twoje moce”. W tym momencie zacząłem iść, przechodząc w lot, oddalając się od moich towarzyszy…

Przeszedłem w inne sny
Pracowaliśmy przy niewielkim zbiorniku wodnym, coś było z nim nie tak, udało nam się znaleźć połączenie z drugim zbiornikiem, łączyła je lina która naciągaliśmy i w tym momencie moja lewa stopa wpadła w niewielki otwór. Atmosfera była gorąca w związku z tymi zbiornikami i bo groziło nam bliżej nie określone zagrożenie, przez dłuższą chwilę nie mogłem uwolnić stopy. Nadbiegła pomoc po chwili byłem już wolny.

Tym razem scena wydarzeń przeniosła sie na niewielkie wzgórze porośnięte gęstym lasem, przesiąkniętym wilgocią, jakby przed chwilą spadł deszcz. Na ściółce leśnej dostrzegam salamandrę, i mam wrażenie że muszę się nią opiekować, albo jest to mój “brat”, albo ja sam. Salamandra powoli wspina się na górę, na jej drodze znajdują sie ostra kamienie, a nawet nie wiadomo skąd wiele kawałków szkła. Płaz cierpliwie pokonuje przeszkody, jest tak delikatna ale zarazem ta delikatność pomaga jej przekraczać najtrudniejsze przeszkody. Zamarłem na chwilę widząc jak przeciska sie przez ostry otwór w szkle, wystarczy tak nie wiele , a ostre krawędzie ją przetną. Szczęśliwie idzie dalej…

Biegnę, ciesząc się prędkością, wolnością. Sycąc sie powietrzem, słońcem i górami. Górska wyżyna jest miejscem mojego radosnego biegu, moja postać nie jest postacią ludzką. W tym momencie jestem skrzyżowaniem ryby i gazeli, o twardej brązowej skórze.
W pewnej chwili dostrzegam, że strzelają do mnie, przyspieszam. Napastnikom jednak udaje się mnie zranić, budzę się w jakimś bliżej nieokreślonym miejscu. Wciąż w tej samej postaci leże na sianie, zamknięty jakimś kurniku. Dostrzegam drzwi, patrzą na zamek lub inaczej na sposób zamknięcia tych drzwi. Pojawia się myśl, że jeśli tylko dojdę do siebie to bez żadnego problemu uwolnię się.

„Zwykła świadomość jest drogą” Nansen Fugen

Każdy szuka szczęścia, spokoju, spełnienia.
Jeden się modli, drugi medytuje, trzeci uważa, że jest ponad to, jak to się mówi „korzysta z życia”.
Ci, którzy się modlą czy medytują, poświęcają lwią część swojego życia na te praktyki, które w mniejszym lub większym stopniu, mają wpływ na ich życie wewnętrzne, co się przekłada na to, jakimi są ludźmi.
Cisza może dawać siłę, a co wtedy, gdy jesteśmy „wspaniałymi” ludźmi tylko na czas modlitwy=medytacji, jeśli nie dostrzeżemy tej chwilowości naszego postępowania, będziemy gorsi od Syzyfa.
Czytaj dalej „Zwykła świadomość jest drogą” Nansen Fugen

Tajemnica Księcia Filipa

Korci mnie aby napisać “Tajemnica szyfru Marabuta” ale to nie ta bajka i nie ten film;)

W słowach historii, którą masz możliwość czytać poznasz losy pewnego chochlickiego Księcia, któremu udało się uciec z krainy chochlików. Stał się człowiekiem by spełnić swoje marzenie, ale krok w krok za nim podążali jego wrogowie.
Jego największym przeciwnikiem, była mu najbliższa osoba w krainie chochlików, Księżna Sirian.

Spędzili razem ze sobą wiele cudownych chwil, ale co się stało tak naprawdę, że pchnęło to naszego bohatera do tego kroku, aby wymknąć się z krainy chochlików, jest okryte tajemnicą. Gdyby nie jego przyjaciele na pewno nie udałaby mu się ta sztuka, niektórzy zapłacili za to swoja wolnością.

Książę Filip, bo takie nosił imię, żył sobie niczego nieświadomy pośród ludzi, zapomniał, kim był i skąd pochodził dla własnego bezpieczeństwa. Pewnego wieczora, Sirian udało się odnaleźć Filipa w świecie ludzi, w realizacji tego celu pomogła jej plemienna szamanka.
Spotkanie to było zadziwieniem i Filip był totalnie zaskoczony, spotkanie było bardzo krótkie i wzruszające, ale nie było im dane po wspominać, umówili się, że spotkają się dnia następnego.

Na drugi dzień przyszło doszło do spotkania, Książę nic nie wie o podstępie Sirian, ale my wiemy, że pętla wokół niego coraz bardziej się zaciska, jakby nie było ta kobieta jest dla niego śmiertelnym zagrożeniem, a on w swej niepamięci niczego nie podejrzewa.
Sirian to taki szlachecki komandos w świecie chochlików, wiedzieli, kogo posłać, my już o tym wiemy, ale nie nasz nieszczęśnik.

Wspominali, a raczej ona wspominała, jak to razem wypuszczali się na łąki elfów, które dla nich były zakazane. Sirian z rozrzewnieniem mówiła o Filipie z dawnych czasów, jak pięknie potrafił grać uczuciami, okazywać wszystko barwami i emocją.
Będąc na spacerze w świecie ludzi, Księżniczka zachwycała się przyroda, dotykała roślin, zachwycała się najmniejszymi listkami, w pewnym momencie usłyszała, że ktoś ścina drzewa, zastygła, wsłuchała się w tych, którzy ścinali drzewo, mocnym i gniewnym głosem powiedziała „dzisiejszej nocy dobrze spać nie będą”.

Niebezpieczna chochliczka wodziła go za nos i postawiła przed nim ultimatum, tylko ona wiedziała, czemu to wszystko tak naprawdę służyło, a to, co się rozgrywało było grą pozorów.
Przychodziły momenty, w których nasz bohater nabierał podejrzeń, ale chwile te były krótkie i ulotne, brak było mu doświadczenia.
Filip dostaje 3 dni do namysłu i ma wybrać, Sirian lub jego towarzyszkę życia, z którą do tej pory żył pośród ludzi.
Nie wiemy dokładnie, co czuł Książe, ale już drugiego dnia podjął decyzję.
Nie wybrał, chochliczki, tak jakby podskórnie przeczuwał wiszące nad nim niebezpieczeństwo.
Gdy wszelkie sposoby przekonania zawiodły i usłyszała jego decyzję wpadła we wściekłość i odsłoniła się w pełni, postawiła wszystko na jedną kartę. Gdy się żegnali się wyszedł z cienia jej sprzymierzeniec, Władca Mroku, który pomógł jej we wszystkich knowaniach, ale jak widać w naszej bajce nic im to nie dało i Książę nie dał się zwieść tym dwóm połączonym mrocznym siłom.

A morał bajki jaki…
Prawda z reguły leży tam gdzie nie chcemy patrzeć.

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój