Próba ucieczki

Było nas kilkoro wychodzących z długiego tunelu, czas był zbliżony do późnego wieczora lub wczesnego ranka.
Zanim wyszliśmy dobiegła do nas dwójka lub trójka dzieci.
Miałem dystans do nich i nie ufałem im, można było by pomyśleć co to za miejsce, że dzieci mogą budzić nieufność.

Okazało się po chwili, że jesteśmy w czymś, w rodzaju więzienia i będziemy lada moment uciekać. Możliwe, że nie chciałem aby były przy tym wszystkim dzieci i stad moje zachowanie.
W niewielkiej odległości przy wyjściu z tunelu stało więzienne ogrodzenie, każde z nas pobiegło w swoją stronę by samodzielnie je sforsować.

Nie podobała mi się cała ta sytuacja, to tak jakby, to wszystko było nieprzemyślane i nie przygotowane, pomimo tych rozterek zacząłem się wspinać.
Ogrodzenie było trójwarstwowe, wspiąłem się najszybciej z uciekinierów, ale trzecia zewnętrzna warstwa ogrodzenia była pod napięciem, musiałem bardzo uważać aby nie zostać skwarkiem zawieszonym na drutach. W momencie jak juz znalazłem sposób na uniknięcie niebezpieczeństwa i powoli schodziłem po drugiej stronie ogrodzenia, pojawił się jakby obserwator, który stwierdził, że „głośno uciekam”.

Pomimo tego napięcie i cała atmosfera jaka towarzyszyła ucieczce nie opadła ani na jotę.
Będąc już na wolności nie wiedziałem w którą stronę mam uciekać, super przygotowanie ucieczki apropo moich wcześniejszych obaw co do całych przygotowań.
Słuchając podpowiedzi i okrzyków współuciekienierów , postanowiłem biec w stronę lasu, po obydwu stronach miałem białe ogrodzenia, tak jakby cały ten teren był wielkim kompleksem więziennym.

W pewnym momencie mój bieg staje się chodem ,nie mogę się poruszać, w pierwszej chwili nie wiem co się dzieje, niewidzialna siła utrzymuje mnie w miejscu.
Rozpacz moja i moich towarzyszy, którym się nie udało się sforsować ogrodzenia była tak przejmująca, że pamiętam ją wciąż jak żywą.

Znalazłem się ponownie za ogrodzeniem, żadnego strażnika, jakby wszystko było zautomatyzowane. Zebraliśmy się w małej grupie dyskutując o porażce i konsekwencjach, okazało się że pozbyłem się urządzenia namierzającego mnie ale jak widać to nie wystarczyło.
Przyprowadzono małego chłopca , który wedle słów moich towarzyszy był ze mną powiązany na wypadek ucieczki, gdybym uciekł jego serce by stanęło. Gdy to usłyszałem uzmysłowiłem sobie dopiero, że moje serce jest w dziwnym stanie tak jakbym zamienił się sercem z kolibrem, kto wie co by się stało gdybym uciekł.
Praca serca była ostatnim zapamiętanym elementem tych wydarzeń.

Miliony istnień zatopionych w Nas…

Dziś w nocy zobaczyłam nas w każdym z naszych spotkań i wizji. Z każdego z istnień w jakim byliśmy i jakim się staniemy. To było jak wycieczka, a zarazem coś całkiem innego… Mimo nieokreślenia nie lękałam się tego, co zobaczę, tylko tego czym lub kim się możemy zrodzić. Moc ukryta w nas rozbudzała nas zawsze. Zawsze nas wypełniała i w pewnym sensie prowadziła ku przeznaczeniu. Byliśmy wszystkim i wszędzie, a zarazem pozostaliśmy w duszy wolni, jak jeźdźcy apokalipsy świętego Jana. Czyżby i nam było umrzeć w pragnieniu wiecznego tak dla Boga, którego tak naprawdę nikt jeszcze nie poznał?? Nie wiem…
Widziałam, jak za każdym razem któreś z nas pokonywało któregoś lub jak oboje stawaliśmy się sobie katami w różny sposób, w różnych istnieniach i na różnych poziomach. Czy też w tych istnieniach – bytach którymi teraz jesteśmy też tak będzie? Nie chcę tego… Chyba zaczynam się rozczulać na wszystkich poziomach swego jestestwa. To nowe dla mnie doświadczenie…. Muszę je powstrzymać…. Wszak teraz w nas jest każde z naszych istnień, a tym samym my jesteśmy wszystkimi dzięki rozwojowi… żeby tak świat przejrzał i zobaczył, jak wiele jest umiejętności i zdolności ponad wytłumaczalnych, a zarazem tak użytecznych…. Jak można nie chodząc, przenosić się, jak można czytać kogoś na wskroś nie znając go nawet i podpowiadać nie mówiąc nic ustami mu myśli i nakazy, jak można zaglądać w tajniki światów i istnień będąc nimi i sobą zarazem, jak można osiągnąć większe wtajemniczenie, mądrość i moc pozostając dla otoczenia zwykłym przechodniem…. jak wiele można….. aż nie chcę się tu rozpisywać…. Ale magią, energią, istotami i światami można władać…. pamiętając, że pewnego dnia role mogą się zamienić jeśli wkradnie się w serce pycha i rządza większej władzy…. Jako elementy istnień i współobywatele światów jesteśmy powołani do czynienia dobra….. dla milionów istnień zatopionych w nas…. Nawet Ci z którymi na pozór tylko rozmawiamy, lub przebywamy w tym życiu są częścią nas…. układanką naszego odradzania się w….. Samatrani……..

2004-08-05 14:11:23

Nie lękaj się….

Dużo przed Tobą na drodze Twego teraz i potem… Z świadomością swego wczoraj już nie zbłądzisz, a odnajdziesz sens pośród cieni niebytów… Znasz swe powołanie, sens gonitwy nazwanej życiem, to co jest staje się mocniejsze dzięki temu, że otwierasz swe serce- jedyny przewodnik warty przeczytania. Już nic Ci nie grozi jeżeli pozwolisz sobie na bycie w pełni człowiekiem. Nie uciekaj przed sobą nawet wówczas gdy siebie sam nie rozumiesz… Twa Dusza jest Ci piastunką mądrości….

2004-08-03 17:15:09

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój