Popłynąć pośród koron drzew

Ponad rok czasu temu, dzień zaczął się od bólu głowy, z czasem poznałem przyczynę i źródło tego bólu. Przyjęła imię Melisa, dziwiłem się, dlaczego akurat wybrała takie „spokojne”, z rozmowy wyszło, że raczej jest przeciwieństwem tego imienia. Taka mała dygresja z przeszłości, wróćmy do czasu obecnego.
Rozmawialiśmy wtedy dość sporo śnieniu, był to czas, że miałem na pieńku z „pewnymi osobnikami”.
„Był czas, że Twoi przeciwnicy blokowali twój umysł i wspomnienia, gdyby tego nie zrobili mógłbyś ich wtedy pokonać. Przypomnisz sobie, kiedy będziesz chciał, teraz to już zależy tylko od Ciebie. Z uśmiechem dodając, że wszystko w odpowiednim czasie.”
Wspominam to, bo ostatnimi czasy, gdy jestem wypoczęty o ile takim mogę być;)

Coraz więcej pamiętam…
Dziś schodziłem po schodach, wchodząc to większego pomieszczenia, było to miejsce spotkań. Dostrzegłem białowłosego mężczyznę, on też prawie w tym samym momencie zwrócił na mnie uwagę. Spojrzał i w jednej chwili, był gotowy do walki. Jeden ruch i stanęliśmy naprzeciwko siebie, mając grawitację w głębokim poważaniu.

Następnym obrazem było ogromne drzewo, liczące kilkadziesiąt metrów wysokości.
Dostrzegłem wspinającego się młodego chłopca na szczyt drzewa, pomagał sobie specjalnymi uchwytami, gdy już prawie osiągnął cel, jeden uchwyt wymknął mu się z rąk.
Nie byłem tam jedynym obserwatorem, potraktowaliśmy raczej ulgowo tą inspekcje, moi towarzysze śmiali się, gdy stanęliśmy obok chłopca „Tylko nie patrz w dół”, faktycznie widok był poruszający morze liści i gałęzi, a gdzieś tam na samym dole ziemia, pojawiły się myśli ile czasu by zajęła taka wspinaczka lub zejście pośród poskręcanych gałęzi. Ale widok koron drzew, roztaczający się aż po horyzont był jak ambrozja na mą duszę.

Vendetta

W tym świecie polowano na mnie, grupa ludzi zaprzęgła do pomocy coś w rodzaju komputera. Świat był w jakieś części archaiczny niektóre urządzenia były podobne w działaniu ale ich wygląd daleko odbiegał od naszych norm jakby były prototypami w naszym wydaniu.
Komputer lub raczej jakąś maszynę licząca wspierało urządzenie które znajdowało sie na drugim pojeździe, maszyna była wielkości ciężarówki, także wszystko było “duże”.
Czas do godziny zero upływał w zastraszającym tempie, przeciwko sobie miałem ludzi i maszyny, nie wiem co miało się wtedy dokładnie wydarzyć czy miałem przestać istnieć, czy mieli jakiś inny zamiar.
Moi przyjaciele szukali sposobu na zatrzymanie tego procesu, a jak to wszystko się skończyło zostało przede mną ukryte.

Następnymi scenami były sceny zemsty, widziałem każdego swojego przeciwnika który ginął w rożnych i dziwnych okolicznościach.
Pierwszy obraz jaki widziałem, był mężczyzna prowadzący jakiś dziwny okrągły pojazd, przypominał batyskaf, przyglądał sie wskazaniom na małych monitorach, pomimo tego, że był bezpieczny w pojeździe, na nic sie to zdało, rozprysnął sie na ścianach pojazdu ,inny ginęli w podobnych okolicznościach.

Latałem tuz nad grządkami kwiatów, lawirując miedzy drzewami, lecąc tuz nad ziemia, ocierając sie o czubki traw, upajając sie ryzykiem i szybkimi zmianami kierunków.
Było to tuz obok mojej szkoły z dzieciństwa, było w niej setki ludzi, tłok na korytarzach i przed budynkiem.
Podobnie jak w innych snach coraz mniej przejmowałem sie tym, że ktoś mnie zobaczy, robiącego piruety i mającego gdzieś grawitacje.
Wiedziałem, że przez okna nie jedna osoba może mnie widzieć, a w nie wielkiej odległości dostrzegłem kobietę przechodzącą obok szkoły, która przypatrywała się moim poczynaniom, także permanentnie robiłem co chciałem bez względu na to czy ktoś jest w pobliżu, czy nie.

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój