Pewna udręczona dusza…

tree

Głos udręczonej duszy:

Niektórzy ludzie rodzą się wrażliwsi niż inni.
Łatwiej ich zranić, częściej płaczą, a smutek towarzyszy im od najmłodszych lat.
Niektórych ludzi łatwiej zranić, między innymi mnie…

 

 

Echo:
Niektórzy ludzie są jak drzewa, gdy wieje wiatr uginają się, gdy żar leje się z nieba,
ich liście dają im ochłodę.
Gdy przybywa im lat, wrastają głębiej w ziemię i rosną w pokoju.
Niektórzy ludzie pomimo przeciwności trwają w Bogu, rosnąc niczym drzewa…

/S.M. 25.06.14/

Gdy nie dajesz nic z siebie…

Rozmowa z pewnym człowiekiem który wciąż brał nie dając nic w zamian…..

Skalna skarpa dość wysoka,  rozmowa,  podziwianie wielokolorowego jeziora, różne odcienie błękitu.

Miasto, miejsce akcji most,  przyglądam się jak ktoś wprowadza na most dziwna istotę. Wygląda niczym kudłaty taran chodzący na czterech łapach, wchodząc na most powoli jego postać staje się humanoidalna. Jest opasany paskiem który przywodzi na myśl smycz,  staje się coraz większym zwalistym olbrzymem.

Widocznie ktoś zamierza wejść tu siłą.

Nie jest sam, gdy zbliża się do niewielkich  zabudowań, wygląda to na niewielkie sklepy. Powstaje zamieszanie, okazuje się ze oprócz wielkoluda są dwie osoby które sieją terror wśród mieszkańców. Drugi mężczyzna jest uzbrojony w nóż, odnoszę wrażenie ze w tym miejscu nie jestem sobą, a tylko korzystam z ciała mieszkańca tego świata, czuję że przez to moje działania są ograniczone.

Pomimo tego mężczyzna uzbrojony w nóż rzuca nim jakby był ostatnim fajtłapą, jego towarzyszka jest jego przeciwieństwem. O czym się przekonałem starając się przeszkodzić im w ich poczynaniach. Mężczyzna posługuje się nożem w tempie żółwia,  kobieta walczy wręcz jak dobrze wyszkolony wojownik,  a olbrzym robi ogólne zamieszanie niszcząc co popadnie.  Chyba nie spodziewali się ze napotykają opór,  widzę ze postanowili się ewakuować, mają samochód,  nie mogę w bezpośredni sposób ich zatrzymać…

W czasie tego zamieszania ludzie krzyczeli “policja”, atakujący zmienili się w uciekinierów, wszystko zapowiadało ze uda im się zbiec, ale samochód którym uciekali okazał się ich pułapką. Za pojazdem doczepione jest kilkanaście  lin, które były sprężyste i super wytrzymałe, wiec ucieczka za naszej trójki skończyła się się na najbliższym drzewie. Jednocześnie pojawia się grupa antyterrorystyczna, w pierwszej chwili celują we mnie,  ale dociera do nich gdzie jest ich prawdziwy cel. Otaczają samochód,  wyłapują uciekinierów.

Kolejny.

Samochód  z ważnymi osobistościami,  rozmawiają o swoich interesach,  a zarazem widzę ze odpowiadają za porządek lub mają duże wpływy.

Rozmowę przerywa im pisk opon, jeden samochód za drugim, przeskakują inne samochody.  Nie podoba się to pasażerom samochodu,  rozmowy o pieniądzach muszą poczekać…

 

 

Smak życia

Wczoraj miałem ciężki dzień, tak naprawdę siadłem sobie dopiero po 23., trzeci tydzień mini maratonu.
Po racy do następnej pracy, a przedtem w biegu wyjście z psem, później sprint na autobus i jazda do miasteczka gdzie zawracają ptaki, a centrum miasta jest krzyżówką 5 ulic;)

Okazuje się, że jednak przyjechałem na darmo, ale z jednej strony to dobrze pomyślałem sobie, że to mi da szansę na załatwienie kilku spraw, na które normalnie nie mam czasu.
Zaszalałem i kupiłem sobie słuchawki high-end, ledwo, ledwo mój sprzęt pozwala rozwinąć im skrzydła, no ale cóż teraz mogę zaliczać odloty muzyczne;)

Zjazd do domu i długi spacer z psem do Łabędzi, w ciemności ludzie nieopodal przemykają, z oddali słychać bawiących się, gdzie nie gdzie przemknie ptak, a ja siedzę zatopiony w modlitwie, wpatrzony w taflę wody i ciemność ponad koronami drzew w oddali.

Powrót do trzeciej pracy, a tam to brak zdjęcia produktu, to brak danych , jak tak można pracować, bajzel, z chęcią walnąłbym to wszystko, gdyby tylko mogło to czemuś pomóc.
To nie wszystko, kropką nad „i” był słowa pewnej „Truskawki holenderskiej”,
„…miałam propozycję pracy ale zastanowiłam się i wolę malować meble(czytaj dalej siedzieć w domu)”.

No to jak dla mnie to już było za wiele, gdybym był Garou to zawyłbym jak stąd do wieczności i zrobił z niej prosciutto, ale nie siła spokoju;) i jedziemy zgodnie ze sztuką bez rzucania mięsem, bo jeszcze trochę, a bym się nie oszczędzał ale i bez mięsa nie było jej do śmiechu.
Rano gdy jako tako wróciłem do rzeczywistości dostaję wiadomość ”Idę do pracy. Od poniedziałku zaczynam!” No to rozumiem;)

Wszystko to przypomina mi pewne wydarzenie, kilka lat temu szedłem na autobus, to były luźne czasy pomieszania z poplątaniem, ale nawet w taki momencie idąc, odczuwając wszystko dokoła, widząc wiatr w koronach drzew, odczuwając każdy krok, zapach powietrza, najmniejszy szczegół, coś we mnie krzyczało „smak życia”.

Życie nie traci smaku, to my tracimy jego smak.

16 marca 2007

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój