Z miasta pełnego spalin i zgiełku przechodziłem przez „drzwi” do innego świata, o ile dobrze zapamiętałem robiłem to kilkakrotnie.
Po drugiej stronie cisza i spokój, i klimat inny, gdy sobie wędrowałem pojawiła się myśl że to miejsce przypomina Oksford.
Powietrze było łagodne, oddychanie przynosiło ulgę, patrzyłem na zegarek na lewej dłoni analizując ile czasu mi zostało na podróż i kiedy muszę wrócić.
Powiedziałem sobie że następnym razem lepiej byłoby wziąć ze sobą rower, więcej mógłbym wtedy zdążyć zwiedzić. Od razu pojawiła się myśl że strażnicy „przy drzwiach” mogliby mnie nie przepuścić z takim bagażem, ale może kiedyś mi się uda 😉