Wielkość

Moje Trzecie Imię…
Rzeka mojego dzieciństwa, kąpałem się w niej, łapałem ryby, tak wiele dni spędziłem w jej pobliżu. Pamiętam jak dziś, byłem małym “szkrabem”, któremu nie chciało się iść na jakąś lekcję, bo jak tu nie iść skoro Rzeka wylała.
Jak można przepuścić taką okazję, potworzyły się zakola w których zostało uwięzionych mnóstwo ryb.
Pamiętam radość jak brałem ryby w dłonie i wrzucałem je do Rzeki. Po latach idąc jej brzegiem napisałem kilka słów….

Idę, a razem ze mną idzie rzeka
Już tyle lat idziemy razem
Już tyle lat się znamy
Kojący jej głos
Pokazuje mi prawdziwy świat
Ptaki i drzewa,
Słońce i wiatr
Pomagają jej ,a
My dalej razem wspólnie idziemy…

Ale nie o tym chciałem pisać, intencja obudziła wspomnienia, a intencję obudził fragment filmu i pewien „sen” może sprzed kilkunastu miesięcy.
Szedłem w górę rzeki swojego dzieciństwa, nie o suchej stopie brzegiem, ale jej nurtem przez środek. Łapałem siecią ryby, były różnokolorowe, kto by pomyślał że w naszych rzekach pływają tak egzotyczne ryby;)
A życie płynie i wątki się splatają, słowa, sny, wizje…

masai-eirene-aniteri 2006-03-01 21:42:44
skomentuj (0) Istota z ognia stworzona…
Fizyczne ograniczenia odpadają, sposób myślenia i postrzegania diametralnie inny od ludzkiego. Brak ograniczeń w wielu kwestiach….
Duma tu też słabe ograniczenia…często ogranicza spektrum postrzegania niby tak wolnej istoty.
A już rozmawiać z człowiekiem to już obraza majestatu, no chyba że w interesach lub u wyjątkowych przypadków duma z chodzi na plan dalszy.
Poruszanie się w “przestrzeni” i “czasie”, pełna swoboda, nie trzeba pytać od drogę, co gdzie i jak trafić.
Człowiek zaś jak to się mówi “koniec języka za przewodnika” i tu nie tylko chodzi o drogę ale o najmniejsze elementy bytu nad którymi człowiek się zastanawia i powstają pytania.
Zdarzają się przypadki wśród ludzi, że szukają odpowiedzi na jedno pytanie przez całe życie…
Jeśli jest pytanie to i jest odpowiedź, patrząc na drugą stronę totalne przeciwieństwo. Sposób istnienia, myślenia i poruszania się wyeliminował pytania, jakże odmienny to stan istnienia…

masai-eirene-aniteri 2006-03-01 22:31:45
skomentuj (4) Powiadasz inne Dusze…
Być może, ale to „co było kiedyś” tkwi w nich nadal, przepojone tęsknotą w milczeniu
Wystarczy ciepło dłoni
Dotknięcie spojrzeniem
Ty znasz klucz, który idzie w uśmiechu
I wcale nie musi być pierzastej pościeli czy starej wiekowej słomy
Czy zielonej, leśnej polany spalonej letnim słońcem
Brakuje mi wieczorów w utuleniu i tych dźwięków sennych, Ty wiesz o jakie chodzi…
Spacerów, pod gwiazdami w powrocie do domu z nocnej zabawy, przez okolicę bezludną
Krzyków na całą okolicę, gdy kot zabłąkany, pośrodku nocy brykał po polu będąc potworem strasznym, co na życie niewieście nastaje
Dotknij mnie tylko….a ja już Ci pokażę Anioła;)
Dotknij mnie czule…

masai-eirene-aniteri 2006-03-06 21:00:00
skomentuj (0) Siostra Malakai…
Tak dawno to już było
Ona przyszła pierwsza by pamięć mą rozbudzić
Ukazując to co mi nieznane i tych z dawnych wieków
Postawiłem pytanie dlaczego Ty, odpowiedź była żartem “Bo nikt inny nie chciał, ale mówiąc już poważnie odpowiednia osoba do odpowiedniej osoby…”
Siostra Cesarzowej, ciekawa świata i ludzi, poznawanie jej napędem i pasją
Ciekawe cóż teraz porabia?
Czasami jest tak, że szczegóły zacierają się w naszej pamięci, cisza nocy przywołuje i podkreśla szczegóły, a nawet gdy nie ma ciszy wiele zdarzeń odtwarza się w moich myślach.
Jej Siostra podczas pierwszego spotkania, dużo opowiadała, a ja szedłem obok zastanawiając się “a czemu ja”, “dlaczego”, podczas tej rozmowy wiele rzeczy zaczynało nabierać innych barw. Stawiając pytanie dowiedziałem się co było między innymi powodem naszego spotkania, sprawiła ta odpowiedź lekką trudność Cesarzowej…
“Jestem Matką i jak każda matka martwię się o swoje dzieci, na pewno to rozumiesz.
W przyszłości może się tak zdarzyć, że któreś moje dziecko może zginąć…”

masai-eirene-aniteri 2006-03-08 22:24:15
skomentuj (0) Kiedyś, kiedyś, a może właśnie teraz…
Wchłonięty przez noc
Ciepłem dłoni* rozpoznany
Potrójnym światłem przeniesiony
Żarem przeciwstawię się bólowi**
Wiatrem mych intencji wyjdę mu naprzeciw***
Nurtem rzeki w fali tęczy
Wsączę szepty morza życzeń, a
Na zewnątrz uśmiech w cieple dłoni.

* “podczas wizji wytworzone ciepło, pierwsza część twego daru”
Ciepło przejawiało się w różnych sytuacjach, były chwile, kiedy gdzieś jadąc czułem się chodząco-jadącym ogniskiem.
Ilekroć siądę i zamknę oczy, widzę dwie latarnie, kilka lat temu spotkałem się ze znajomą, która ma szczątkowy dar, a jeżeli nawet coś więcej, to jej tryb życia nie pozwala na więcej…
Poszliśmy na piwo, knajpa w środku Rynku, siedzimy i rozmawiamy, jej dłonie wiele czują. Byliśmy małą atrakcją, możliwe że ktoś z boku zastanawiał się “co ona robi z tymi dłońmi”.
Jej dłoń nad moją dłonią, chwila koncentracji i odpowiedniego nastawienia i zaczęło jej brakować wzrostu bo musiała wstać…
Dziwiło ją to bardzo, mnie zresztą też, bo nigdy z czymś podobnym się nie spotkała.
** “zadanie”
*** “to nad czym musisz nauczyć się panować”

masai-eirene-aniteri 2006-03-08 23:16:00
skomentuj (0) Pamiętasz…
Pojechałaś kiedyś do Krakowa, to był ciężki dzień…
Chciałaś tej nocy wykrzyczeć swój smutek
Nie zastanawiając się wiele postanowiłaś, że napiszesz do kogoś
Znalazłaś w swoich zapiskach jakiś numer, ale nie wiedziałaś do kogo należy
Tak Życie pokierowało, że to ja dostałem wiadomość
I siedzi sobie facet w środku nocy, zastanawia się i głowi od kogo mógł to dostać
Twoje słowa wzbudziły we mnie odpowiedź…

…więc siądę i przejdę
Odnajdę
Myślą jasna dotknę
W nurcie rzeki zniknę
Bo to, co odnalezione
Nigdy niezgubione.

I wtedy było po równo, Ty zastanawiałaś się kto odpisał i dlaczego w ten sposób…

…a ja nadal każdej nocy dotykam Cię myślami

masai-eirene-aniteri 2006-03-09 00:12:27
skomentuj (1) Chwila z życia kropli wieczna jest w pamięci…
Czasami tak mam…majestatyczna bezgraniczność Wszechświata, a tu nagle… i mój pokładowy GPS wariuje i wszystko bierze “w łeb”…

Raz było to tak…

Wpadłem do “głowy” pewnego kloszarda i jego “bazy” gdzie się zatrzymał;), co się na słuchałem i po odczuwałem jego i tego co go otaczało…

Innym razem tak…

Czuję wiatr, stojąc na środku ogromnego placu, wpatruję się w swojego rozmówcę, przysiadł on na schodach jakiegoś pomnika, opowiadając mi o swoim życiu. Słuchając jego opowieści rozglądam się dookoła, w oddali dostrzegam kopuły Świątyń, przypominające zwieńczenia niczym jak Hagia Sophia…
Przechodzimy przez miasto, mój rozmówca pokaże mi gdzie mieszka. Trafiamy do miejsca usianego przez malutkie domki lepianki.
Klimat jest gorący, więc mieszkania są pod ziemią. Dach jego domu jest odsłonięty, a na powierzchni bawią się jego dzieci, śpiewają, machają i uśmiechają się do mnie…

Ostatnio…

Woda była krystalicznie czysta, promienie światła docierały na samo dno. Piasek czysty tu i ówdzie koralowce, otwarte morze, zarazem jakby pokój. Nad sobą w odległości kilkunastu metrów dostrzegam powierzchnię wody połyskującą w świetle słońca.
W pewnym momencie chcę wypłynąć, okazuje się że jakaś siła mi to uniemożliwia, po kilku próbach dociera do mnie fakt….
Nie żyję, podpływam do swojego ciała leżącego na dnie, sam ten fakt nie budzi we mnie jakiś gwałtownych uczuć, dostrzegam ludzi, a raczej duchy i nawiązuję z nimi rozmowę, wprowadzają mnie…. Nawet nie wiem jak bardzo chce mi się pić, dociera to dopiero do mnie wtedy gdy jakaś dziewczyna przynosi mi trochę gazowanego napoju i błogosławię ją za to “gdzie udało Ci się to zdobyć”
Później uczę się opanowywać oddziaływać na rzeczy, które zostawiłem za sobą, na tamten świat…
Uczucia jakie powstają gdy myślę, o tym do czego wrócić nie mogę…są nie do opisania.
Nie ma powrotu, to nie chwilowy wyjazd, to wieczność.
Najbliżsi…Dlaczego tak wcześnie…Przeogromna tęsknota, ale świadomość że tam nie można już wrócić tylko ją potęguje.
Ale zarazem czujesz siłę i nadzieję….”Nadzieja umiera ostatnia”

Szedłem z jakaś kobietą śmiała się widząc moje zachowanie, wznosiła oczy do nieba, gdy widziała moje wygłupy, gdy dotykałem mijanych ludzi.
Gdy dochodziłem do siebie, miałem trudności z określeniem czy jestem tu, czy tam….
Żyję, czy nie żyję…

“Prawdziwa Księga Południowego Kwiatu”

“Pewnej nocy Zhuangzi śnił, ze przemienił się w motyla…
Unosząc się beztrosko w powietrzu zapomniał, że jest Zhuangzi. Ale…
Kto tak chrapie?
Być może Zhuangzi jest motylem, być może motyl jest Zhuangzi…”
masai-eirene-aniteri 2006-03-14 22:33:06
skomentuj (0) Wielkość…
Ostatnimi czasy usłyszałem jak mówi się o Amadeo Modigiliani…za którymś razem, gdy usłyszałem więcej szczegółów z jego życia, pojawiła się we mnie myśl “Poświęcenie”.
Co jest miarą wielkości człowieka?
Można mnożyć wiele przykładów i określeń, ale wszędzie moim zdaniem pojawia się słowo “poświęcenie”.
Dla pasji, sztuki, dla drugiego człowieka, są też i negatywne znaczenia “poświęcenia”, ale zawsze to słowo jest związane z miarą człowieka.
Cytując pewnego Wielkiego Człowieka, jest coś jeszcze…
“Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący….”

2006-03-20 23:00:09

Kiedyś, kiedyś, a może właśnie teraz

Wchłonięty przez noc
Ciepłem dłoni* rozpoznany
Potrójnym światłem przeniesiony
Żarem przeciwstawię się bólowi**
Wiatrem mych intencji wyjdę mu naprzeciw***
Nurtem rzeki w fali tęczy
Wsączę szepty morza życzeń, a
Na zewnątrz uśmiech w cieple dłoni.

* “podczas wizji wytworzone ciepło, pierwsza część twego daru”
Ciepło przejawiało się w różnych sytuacjach, były chwile, kiedy gdzieś jadąc czułem się chodząco-jadącym ogniskiem.
Ilekroć siądę i zamknę oczy, widzę dwie latarnie, kilka lat temu spotkałem się ze znajomą, która ma szczątkowy dar, a jeżeli nawet coś więcej, to jej tryb życia nie pozwala na więcej…
Poszliśmy na piwo, knajpa w środku Rynku, siedzimy i rozmawiamy, jej dłonie wiele czują. Byliśmy małą atrakcją, możliwe że ktoś z boku zastanawiał się “co ona robi z tymi dłońmi”.
Jej dłoń nad moją dłonią, chwila koncentracji i odpowiedniego nastawienia i zaczęło jej brakować wzrostu bo musiała wstać…
Dziwiło ją to bardzo, mnie zresztą też, bo nigdy z czymś podobnym się nie spotkała.
** “zadanie”
*** “to nad czym musisz nauczyć się panować”

2006-03-08 23:16:00

Susan Forward – Toksyczni rodzice – recenzja.

Recenzję książki znalazłam na jednym z forów psychologicznych sprzed dwóch lat. Zamieszczam jej obszerne fragmenty. Niestety, nie mam kontaktu z Panią Aleksandrą Horyś, by tekst autoryzowała.

RECENZJA KSIĄŻKI – Susan Forward – Toksyczni rodzice
Jacek Santorski & CO Agencja Wydawnicza, Warszawa 1995

Uważam, że Susan Forward jest wśród najlepszych terapeutów naszego wieku.


Tak o autorce książki Toksyczni rodzice wypowiada się John Bradshaw.
Susan Forward to nie tylko terapeutka, to także autorka bestsellerów psychologicznych przetłumaczonych na wiele języków. Zaliczyć do nich można m.in. książki pt. Szantaż emocjonalny, Dlaczego on nie kocha a ona za nim szaleje, Gdy Twój partner łże jak pies, a także Toksyczni rodzice.

Książki pisane przez S. Forward są wynikiem jej wieloletniej pracy terapeutycznej, w której zajmuje się problematyką przemocy wobec dzieci , a także związków między ludźmi.
Terapia prowadzona przez S. Forward to spotkania indywidualne, grupowe, a także współpraca z różnego rodzaju mediami. Susan Forward stale współpracuje z amerykańską prasą. Jej artykuły pojawiały się m.in. w Time Magazine, Newsweek, Cosmopolitan, New York Times.

Dzięki swojemu doświadczeniu terapeutycznemu, a także ze względu na otwartość i odwagę w poruszaniu trudnych, często wstydliwych tematów S. Forward często zapraszana jest do różnego typu programów telewizyjnych. Już ponad 500 razy gościła w takich programach jak m.in. Oprah, Today show, Good morning America, CNN
Od 6 lat prowadzi także audycję radiową w ABS Talkradio. Podczas trwania audycji odpowiada na pytania słuchaczy, a także doradza osobom, które dzwonią do radia, by uzyskać pomoc.

Jeżeli dziecko jest aprobowane, uczy się aprobować sam siebie

 

Dorothy Law Nolte


Toksyczni rodzice – to rodzice, którzy sprawiają, że ich rodziny przestają działać normalnie. To rodzice, którzy w różny sposób wywierają presję na swoich dzieciach uzależniając je od siebie i sprawiając, że nie potrafią one sprawnie funkcjonować jako dorośli, to rodzice, którzy jak pisze S. Forward zaszczepiają w dziecku wieczną traumę, poczucie znieważenia, poniżenia i nie przestają tego robić, nawet kiedy dzieci są dorosłe.
Książka S. Forward jest o takich właśnie rodzicach, rodzicach zatruwających rodzinną atmosferę.

Bohaterami książki są : Gordon, Louise, Les, Sandy, Melanie i wielu innych. Są to osoby z którymi S. Forward zetknęła się w trakcie swojej praktyki terapeutycznej, a które wychowywały się w rodzinach toksycznych. Przytaczając historię każdej z tych osób autorka zwraca uwagę na różnorodne mechanizmy działające w rodzinach toksycznych, jakimi są:

  • Funkcjonujący mit doskonałego rodzica – dzieci wyobrażają sobie, że ich matka, bądź ojciec są nieomylni i zawsze robią to, co najlepsze. Rodzice stawiani są na równi z bogami, podkreślana jest wielokrotnie potęga ich władzy rodzicielskiej, wszystko to prowadzi do stopniowego obniżania poczucia własnej wartości dziecka przy jednoczesnym i trwałym uzależnieniu się od rodziców, którzy funkcjonują w świadomości dziecka jako bez skazy, idealni.
  • Wypieranie – autorka twierdzi, że mechanizm ten jest najpowszechniej występującym w rodzinach toksycznych. Treści ciężkie, okrutne, z którymi dziecko miało styczność zostają wyparte do podświadomości i często przy próbie ich wyjawienia pojawia się zdanie:
    przecież nie było aż tak źle, czy wręcz zaprzeczanie coś takiego nie miało miejsca. Wypieranie ma charakter obustronny. Mechanizm ten stosuje i ofiara toksycznej rodziny i sami toksyczni rodzice, zapewniają oni w ten sposób status quo swojej rodzinie umożliwiając pozornie normalne jej funkcjonowanie.
  • Beznadziejna nadzieja – to kolejny z typowych objawów toksycznej rodziny. Wiara w to, że kiedyś sytuacja się odmieni, że być może tym razem rodzic dotrzyma obietnicy i zmieni się mimo, że już wielokrotnie obiecywał i nie przynosiło to efektów.
  • Racjonalizacja – stosowana jest, by nie zburzyć obrazu rodziny, jest to przypisanie złym czynom rodziców dobrych intencji oni chcieli dobrze, wszystko co robili, robili zawsze dla mojego dobra, czy wreszcie gdyby nie oni nie byłbym teraz tym, kim jestem.
  • Wytłumaczanie – próba wybielania sytuacji poprzez szukanie przyczyn i tłumaczenie tego, co się dzieje w rodzinie np. on robił to tylko dlatego, że potrzebował miłości, lub że wymagała tego sytuacja.

Mechanizmy wymienione wyżej są wynikiem toksycznego działania rodziny, które najczęściej pojawia się, gdy rodziców można określić jako nieadekwatnych, nie spełniających podstawowych funkcji wobec swoich dzieci, nie zaspokajających ich potrzeb a obarczających obowiązkami. Rodziców tych można określić mianem złodziei dzieciństwa, gdyż często nakładają na swoje dzieci odpowiedzialność za ratowanie chorej sytuacji rodzinnej nie zważając na wiek dzieci i przysługujące temu wiekowi przywileje. Rodzice nieadekwatni to także rodzice traktujący swoje dziecko jak niewidzialne, zajmujący się swoją karierą i nie zważający na potrzeby, czy nawet na istnienie kogoś, za kogo powinni czuć się odpowiedzialni. Za nieadekwatnych można uznać rodziców znikających, nie wspierających, nie towarzyszących swoim dzieciom w ważnych dla nich chwilach.

Z drugiej strony toksyczny rodzic to także rodzic nadmiernie kontrolujący. Kontrola jednak nie musi oznaczać tylko bezpośrednich nacisków, czy jawnej lustracji każdego ruchu dziecka. Może być ona zakamuflowana przez dobre intencje. Rodzic może kontrolować mówiąc, że robi to tylko dla dobra dziecka, może także uważać, że nacisk to jedyna możliwość, by dziecko zrobiło coś naprawdę dobrze. Może wreszcie uciekać się do manipulacji swoim dzieckiem, by to zgodziło się wyręczać rodziców z ich obowiązków, by udowodniło, że potrafi coś zrobić, a tym samym, by poświadczyło, że może coś zrobić dla ukochanego rodzica. Mogą to być niewielkie sprawy jak rezygnacja z wakacji ze względu na prośby rodziców, czy podejmowanie decyzji tak, by nie zrobić im przykrości. Wszystko to jednak nawet pod przykrywką dobrych zamiarów sprawia, że często już nawet dorosłe dziecko pozostaje ubezwłasnowolnione, bez własnej tożsamości, bez własnego zdania i możliwości wyboru.

Alkoholizm, także może stać się pretekstem dla toksycznych działań rodziców. Nieustanne zaprzeczanie problemowi alkoholizmu w rodzinie, piastowanie rodzinnej tajemnicy, tak by nie wyszła ona na jaw, bezustanna i bezpodstawna wiara w możliwość naprawienia przeszłości i obarczanie dziecka obowiązkami przekraczającymi jego możliwości to najczęstsze znamiona jakie pozostawiają po sobie rodzice-alkoholicy. Gdy dołożyć do tego także robienie z dziecka kumpla do picia, bądź zrzucanie na niego wszelkiej odpowiedzialności za każdy rodzinny problem, wynikiem tego typu działań może stać się zaszczepienie u dziecka braku zaufania wobec osób je otaczających, a także braku wiary w szczęśliwe zakończenie nie tylko koszmaru dzieciństwa.

Rodzice toksyczni to rodzice, których można określić mianem tyranów stosujących różne metody nękania swoich dzieci, może to być niszczenie słowem: przeklinanie, wyzywanie, poniżanie, wyśmiewanie, obelgi, obarczanie winą, wypominanie przeszłości, stwierdzanie, że żałują, że dziecko w ogóle się urodziło. Stanowi to często wynik rywalizacji z własnym dzieckiem, szczególnie gdy to wkracza w okres dojrzewania. Rodzice toksyczni wówczas nie potrafią cieszyć się sukcesami własnych dzieci ale ustawicznie starają się być od niego lepsi za wszelką cenę. To rodzice- perfekcjoniści niedający dziecku prawa do błędu, stosujący oprócz przemocy werbalnej także przemoc fizyczną, czyli bicie dziecka bez względu na faktyczne przewinienia czy ich brak, tłumaczenie własnych napadów agresji tysiącem problemów, czy ranienie dziecka poprzez niereagowanie na krzywdy wyrządzane przez drugiego z rodziców czyli tzw. tyrania pasywna. W rodzinach toksycznych często czułość i miłość przeplatana jest przemocą, co powoduje dezorientację i nieumiejętność rozpoznawania prawdziwych emocji, nienawiść dziecka do samego siebie, obarczanie siebie winą za napady agresji rodzica, zamknięcie się w sobie i obrona rodzinnej tajemnicy.

Najgłębsze jednak rany pozostawia po sobie przemoc innego rodzaju, przemoc seksualna, kazirodztwo, przemoc, która do niedawna stanowiła temat tabu, a do dziś jest traktowana jako coś szczególnie ohydnego i odrażającego. Jest to temat kłopotliwy ze względu na funkcjonujące wokół niego mity. Susan Forward w swojej książce przytacza kilka z nich, są to stwierdzenia, że:

  • kazirodztwo zdarza się rzadko,
  • kazirodztwo zdarza się tylko w rodzinach biednych lub niewykształconych, albo też w odizolowanych, prymitywnych wspólnotach,
  • kazirodczy napastnicy są społecznymi i seksualnymi zboczeńcami,
  • kazirodztwo jest reakcją na deprywację seksualną,
  • dzieci – zwłaszcza nastoletnie dziewczynki – są uwodzicielskie i przynajmniej po części są odpowiedzialne za to, że są napastowane,
  • większość historii o kazirodztwie jest nieprawdziwa. Tak naprawdę są one fantazjami pochodzącymi z seksualnych tęsknot dziecka.

W rzeczywistości jednak problem kazirodztwa nie jest odosobnionym w tzw. toksycznych rodzinach. Nie jest on wyjawiany często ze względu na to, że napastnicy dopuszczający się kazirodztwa korzystają z pogróżek, by zapewnić sobie milczenie ofiary. Do najczęstszych pogróżek należą:

  • Jeśli powiesz, zabiję cię,
  • Jeśli powiesz, mama rozchoruje się,
  • Jeśli powiesz, ludzie pomyślą, że zwariowałaś,
  • Jeśli powiesz, nikt ci nie uwierzy,
  • Jeśli powiesz, znienawidzę cię do końca życia.

Dziecko skrzywdzone w ten sposób przez własnego rodzica zostaje trwale zranione na długie lata. Nie potrafi zaznać i zrozumieć prawdziwej miłości, czuje odrazę przed seksem, a każde pozytywne uczucia wokół niego mogą sprawiać, że czuje się źle. Stając się dorosłym dziecko zdaje sobie sprawę z ogromu krzywdy jakiej doznał od własnych rodziców i nie potrafi wymierzyć im odpowiedniej kary, która mogłaby być adekwatna do zadanych mu ran.

Susan Forward twierdzi, że mimo tak wielkiego spustoszenia jakie doświadczenie kazirodztwa dokonały w psychice dziecka, jest ono najzdrowszym członkiem rodziny, w której pojawił się ten problem. Inni jej członkowie bowiem bądź przyzwalają na to barbarzyństwo, bądź przymykają na to oczy chcąc zachować homeostazę i ładny obraz faktycznie chorej rodziny.

Co zrobić, by wyzwolić się spod nacisku i wpływu toksycznych rodziców?
II część książki S. Forward odpowiada na to pytanie. Autorka prezentuje w niej różne sposoby terapii, które stosuje, by pomóc osobom ciemiężonym przez własnych rodziców. Zwraca uwagę na to, że by móc uleczyć swój ból niekonieczne jest przebaczenie swym rodzicom. Konieczne natomiast jest stawienie czoła problemowi, uznanie swojej niezależności, samookreślenie siebie, obarczenie odpowiedzialnością tego, kto faktycznie jest odpowiedzialny. Uwieńczeniem procesu terapeutycznego jest konfrontacja, która często stanowi punkt zwrotny i jest momentem, który ostatecznie pozwala zerwać z toksyczną przeszłością i budować zdrową przyszłość. Proces terapeutyczny komplikuje się, gdy wśród toksycznych doznań dzieciństwa znalazły się doświadczenia kazirodztwa. Leczenie w tym przypadku obejmuje wiele etapów, a by stało się skuteczne S. Forward stosuje różne techniki terapeutyczne jak: pisanie listów (do agresora, milczącego partnera, siebie – jako zranionego dziecka), pisanie bajek, odgrywanie kierowanej przez terapeutkę psychodramy.

Książka Toksyczni rodzice jest to książka, którą autorka adresuje przede wszystkim do osób, które wychowały się w toksycznych rodzinach. Poprzez naświetlenie problematyki chorej, nieadekwatnej rodziny, a także dzięki prezentacji autentycznych historii osób borykających się z tym problemem. Autorka w sposób dostępny zwraca uwagę na trudny i niewdzięczny temat problemów wewnątrz pozornie normalnych rodzin. Stanowi to zdecydowany atut książki. Kolejnym atutem jest na pewno obrazowość i emocjonalność języka, którym książka jest napisana. Sprawia on, że lektura staje się pretekstem to głębszych przemyśleń dotyczących problemu toksycznych rodzin. Wyzwala także ogromną ilość emocji u czytelnika, które – jak sądzę – mogą stanowić podstawę do określenia Toksycznych rodziców Susan Forward jako książki bardziej do odczuwania, niż do czytania.

Sposób prezentacji wyników terapii, które autorka prowadziła wśród swoich pacjentów, a także sam opis technik terapeutycznych pozwala wierzyć w możliwość wyleczenia z ran jakie nieadekwatni rodzice zadają dziecku.
Książka napisana jest w sposób przejrzysty. Podzielona jest na dwie części. Każda z części podzielona jest na rozdziały i podrozdziały, sprawia to, że treści przytaczane przez autorkę są klarownie i jasno wyjaśniane.

Książka Toksyczni rodzice napisana przez Susan Forward to na pewno pozycja, którą warto przeczytać. Zwraca uwagę na problemy wewnątrz rodzin i stanowi uzupełnienie książek, które prezentują obraz rodziny adekwatnej, zdrowo funkcjonującej.


Aleksandra Hytroś


Cóż mogę od siebie dodać?
Większość z nas pochodzi z takich właśnie rodzin. Jesteśmy ofiarami ofiar nie tylko w rodzinach patologicznych, ale również w rodzinach normalnie funkcjonujących – robotniczych, inteligenckich. Możemy zidentyfikować naszą krzywdę, ale nie możemy dochodzić zadośćuczynienia przed sądem, ponieważ musielibyśmy o to oskarżyć całą ludzkość, aż do pierwszych rodziców, którzy zapoczątkowali całą ludzką populację, możemy natomiast oddać im odpowiedzialność za to, co zrobili… Nic więcej.

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój