Pod pełnym Księżycem, nad taflą niewielkiego jeziorka przeleciał świętojański robaczek.
Zobaczyła go mała dziewczynka, która z zachwytem obserwowała wszelki ruch jaki mogły dostrzec jej radosne oczka.
Uwielbiała siedzieć pośród drzew, wszelkich żyjątek, zielonych traw, przesiąkniętych kwitnącymi ziołami.
Swoimi pulchniutkimi rączkami w wyobraźni, już mieszała farby i malowała, tłumacząc z zapałem swojemu Tacie, co właśnie maluje i gdzie to widziała.
Chwilkę zastanawiała się co zrobić z Księżycem, dorysowała mu oczka i nosek, poważnie dumając niczym Leonardo, jaką minkę mu domalować, smutną czy wesołą.
Tato jak zwykle odpowiedział na jej pytające spojrzenie “Malujesz tak jak czujesz”, a mała rezolutnie odpowiedziała kakafonią barw na papierze i na całej sobie.
Gdy zmęczyła się i leżała w łóżeczku, jasnowłosa zaklinaczka tęczy, marzyła już o kolejnej wyprawie i kolorowych opowieściach.
Sen otulił ją stadem motyli kolorowych, w pełni lata…