Szalony kapelusznik

Jechałem z grupą ludzi autobusem, niby nic wielkiego, tylko nasz kierowca było trochę inny od tradycyjnego.
Stał w odległości kilku metrów od swojego stanowiska, pomiędzy fotelami i zaznaczam autobus był w ruchu. Wszyscy mieli serce w gardle, autobus przy pełnej prędkości wchodził w zakręty, a nasz wspaniały kierowca stał wczuwając się jak to na odległość kieruje autobusem i przekonywał nas, że on steruje pojazdem siłą woli. Jakimś cudem nie wylądowaliśmy na pierwszym lepszym słupie, czyli jakoś to działało, ale sami chyba nie chcielibyście jeździć autobusem bez kierowcy, a już tym bardziej jeśli to jest szalony kapelusznik, który sądzi że poprowadzi siłą woli. 🙂

Jest coś w tym śnie z mojego obecnego życia.
Nie bójmy się wziąć je w swoje ręce, poczujmy ster i kierunek…

Deszcz meteorów

Naszą podróż rozpoczęliśmy od mostu na rzece mojego rodzinnego miasta, kierując się ku jego centrum, rozmawiając w zapamiętaniu nagle dostrzegamy wystrzelona z różnych miejsc rakietnice.
W pierwszej chwili przychodzi nam na myśl, że to sztuczne ognie, ale po chwili okazuje się że byliśmy w błędzie. Przypomniałem sobie w tym momencie pewien sen związany z dziwnym zjawiskiem na niebie i zaczynam opowiadać swoim towarzyszom, okazuje się że nie dane będzie mi dokończyć, ostrzegawczych rakietnic jest coraz więcej, dostrzegam na niebie niewielki ognisty rozbłysk, który w błyskawicznym tempie się rozrasta.
Myślę sobie z przekąsem, no ładnie, supernowa, już po nas, zaraz nas z anihiluje.
Na szczęście lub nasze nieszczęście okazuje się, że to ogromny deszcz meteorów, które z ogromną prędkością mkną w naszym kierunku, część weszła już w atmosferę, szukamy w pośpiechu schronienia, biegnąc co sił w nogach. Pierwsza fala zaczyna niszczyć budynki, jakimś cudem udaje się nam uniknąć tragedii.

Sceneria się zmienia, widocznie każdy na swój sposób szuka schronienia, nie wiem dlaczego, ale wybieram świat Sieci, udaje mi się schować w wirtualnym świecie, od normalnej rzeczywistości oddziela mnie przezroczysta bariera. Przed wejściem do sieci pojawiają się jaszczurzoludzcy „kosmici”, starają się sforsować interfejs który pozostał po drugiej stronie, dotykają go głowami, ale bez powodzenia.
Tłumaczę to sobie, że starają się swoim umysłem przeniknąć bariery, co im się nie udaje.

Mija nieokreślony czas, to może być rok jak i dziesiątki lat.
Pojawiają się pewne symbole.
Pierwszy z nich to gitara porośnięta bluszczem o mocnych konarach, co wskazuje na to że jednak minęło sporo czasu.
Zaczynam zrywać z pudła rezonansowego i najmniejszych zakamarków gitary wszelkie przejawy wijącego się bluszczu.
Drugim symbolem jest nagrobek, a dokładniej, płyta nagrobna zdobiona złotymi literami i jakimś kształtem przypominającym konar drzewa.
Część z tych napisów jakimś cudem przeniosła się na moje plecy, tak jakbym stał się częścią nagrobka.

Morał z tego taki 😉

Nawet najlepsze schronienie, może stać się twoim grobem.

Zmiennokształtni

Straszna rzecz się dzieje w królestwie Zmiennokształtnych Duchów Natury, ościenne Cesarstwo Mrocznych Cieni coraz bardziej przybliża się do ataku na ich królestwo.
Cesarzowa Mrocznych Cieni niedługo wybierze sobie nowego cesarza, jest dwóch pretendentów.

Każdy z nich jest swoim przeciwieństwem, jeden jest pokojowo nastawiony do Zmiennokształtnych, drugi zaś chce ich zniewolenia bo jego zdaniem tylko do tego się nadają.
Zmiennokształtni są bezsilni wobec potęgi Cieni i jeśli stanie się najgorsze nie będą w stanie się obronić.
Niektóre z ich Rodzin, postanowiły szukać ratunku na własną rękę, pewnej niewielkiej Rodzinie udało się dotrzeć do kogoś kto będzie w stanie dać im schronienie.

Udali się do niego ,do królestwa ludzi, z prośbą o pomoc, spędzili czas na rubasznych rozmowach, przedstawili się całą rodziną od najmniejszego do największego.

W ramach rewanżu za spotkanie zaprosili naszego nieznajomego do swojej ostoi, która była tak blisko, tylko o krok od cywilizacji ludzi ale chroniła ją zasłona i nie każdemu było dane przekroczyć jej granice. Cudownie krystaliczna rzeka, pełna ryb i życia dała choć chwilę wytchnienia naszemu nieznajomemu bohaterowi bajki.
Nurkowanie, zabawy i rozmowy, łapanie ryb w takiej krainie było ambrozją na jego duszę.

Kolejne spotkanie odbyło się w ich wiosce, starszyzna wioski wyszła na przeciw zaproszonemu gościowi, widok starszyzny i całej otoczki wprawił w lekką konsternację naszego bohatera bo nie nawykł do takich powitań.

Po całym tym oficjalnym spotkaniu, przenieśli się w okolice gór i kopalni, gdzie Zmiennokształtni mieli swoje siedziby. Tam wspólnymi siłami wraz ze swoim wybawcą odbudowywali zniszczone domy. Pojawili się też zbrojni plemienia, no cóż chcieli zademonstrować swoją siłę i gotowość do walki i poznać sprzymierzeńca Plemienia.
Co przyniosą kolejne strony tej historii, wkrótce może się przekonamy…

Fabryka snów - sztuka śnienia, bajki terapeutyczne, rozwój